Witajcie!!!
Święta, święta i po.... świętach. Mam nadzieję, że ten czas spędziliście nie tylko w gronie rodzinnym, ale też z ciekawą literaturą. Mnie udało się przeczytać aż dwie książki, których recenzję chciałabym Wam zaprezentować. Pora na pierwszą z nich.
Jestem świeżo po świetnej lekturze książki Izabeli Frączyk pt.” Dziś jak kiedyś”. Przyznam szczerze, że dawno się już tak nie uśmiałam czytając powieść i już teraz, na samym początku, polecam ją wszystkim, a szczególnie tym którzy mają chandrę, narzekają na brak humoru, lub po prostu szukają odskoczni od książek o tematyce ciężkiej, smutnej, przykrej.
Z twórczością Izabeli Frączyk spotkałam się
już dawno, parę lat temu, kiedy to od mojej przyjaciółki otrzymałam książkę pt.
„Kobiety z odzysku”. W trakcie tej lektury dowiedziałam się, że samą pisarkę
charakteryzuje lekkie pióro, oraz właściwe podejście do świata i problemów z
którymi się spotykamy. Nie boi się poruszać tematów trudnych i z właściwą sobie
gracją, serwować ich w sposób
akceptowalny dla nie wtajemniczonego czytelnika. Dlatego z wielką przyjemnością sięgnęłam po
kolejne powieści pisarki takie jak „Koncert cudzych życzeń”, „Spalone mosty” i
„Jedną nogą w niebie”, które są kolejnymi tomami tworzącymi cykl pt. „Stajnia w Pieńkach”. Je również
polecam każdemu czytelnikowi, na pewno
nie będzie to stracony czas..
Ale wróćmy do książki, na temat której, chciałabym dziś z Wami porozmawiać. „Dziś jak
kiedyś” to powieść, która potwierdza, że
życie bywa bardzo przewrotne, a nasze przemyślane na wskroś wybory, nie koniecznie
są tymi właściwymi. W konsekwencji, wybrane wyjście z sytuacji nie okazuje się być
tym, z którego chcielibyśmy skorzystać ponownie. Charakter ukochanej osoby z
biegiem czasu, dziwnym trafem ewoluuje i okazuje się nie do zaakceptowania na
dłuższą metę. O tym wszystkim przekonuje się główna bohaterka Aleksandra, która
jako młoda rozwódka, musi zresetować stan swoich osiągnięć i zacząć uzupełniać
swoje życiowe portfolio na nowo. Aby nie spotykać ex-męża rezygnuje z dobrze płatnej
pracy, tym samym zatrzaskując drzwi do
dotychczasowych uroków wygodnego życia w
wielkim mieście. W takich chwilach, kiedy życie człowieka wywraca się do góry
nogami, z pomocą przychodzą na szczęście przyjaciele. To właśnie oni dają nadzieję, w najtrudniejszych momentach
zwątpienia. Tak się też dzieje w
przypadku Aleksandry, która za namową swojej przyjaciółki, podejmuje pracę w
starej wytwórni win. Ale czy to miejsce
na pewno jest tym, o którym marzy
bohaterka powieści? Jak potoczą się losy Oli, która przyzwyczajona do luksusu i szybkiego życia w wielkim mieście,
nagle zmienia swoje życie o 180 stopni? Czy miejscówka o dość oryginalnej nazwie Bączynek, oraz jej mieszkańcy przyczynią się do tego, że Aleksandra znajdzie swoje miejsce na
świecie? Czy pech, który dotychczas prześladował dziewczynę, zgubi się na
krętych ścieżkach jej życia? Czy głęboki PRL, w który nagle wpadnie Aleksandra, pozwoli dostrzec to, co jest dla niej najistotniejsze?
Książka wciąga od samego początku. Napisana jest luźnym, babskim stylem,
który powoduje, że nie zauważamy jak z przyjemnością umykają nam kolejne
stronice powieści. Perypetie Aleksandry,
jej osobowość i nieco zadziorny charakter, idealnie komponują się z absurdem
sytuacji, w której sama bohaterka się znalazła. Frączyk napisała książkę, która
napawa optymizmem, która daje siłę do pokonywaniu problemów, pojawiających się
każdego dnia. Mało tego- za sprawą
Aleksandry czytelnik przekonuje się, że do szczęścia nie zawsze potrzeba
kariery w wielkim mieście, a wyścig szczurów to
„przereklamowany” i jeszcze bardziej oderwany od rzeczywistości termin.
Autorka udowadnia, że również na
prowincji można być szczęśliwym i znaleźć miłość. Najcenniejszą, bo niezaplanowaną.
Dzięki perypetiom bohaterów powieści, autorka wskazuje, że nic nie dzieje się
bez przyczyny i wszystko można zmienić na lepsze, jeśli się tylko chce. Zawsze
jest właściwy czas, aby wrócić na właściwe tory i pojechać nimi w kierunku
naszego szczęścia.
Chciałabym dodać, że pikanterii
powieści dodaje wątek kryminalny, który śledziłam z dużym zainteresowaniem.
Jest na tyle wysmakowany, że nie przysłonił perypetii Aleksandry. Zatem, jeśli zadajecie sobie wciąż pytanie, czy bez galerii
handlowych, kolejnych drogich ubrań w waszej szafie, oraz licznie odwiedzanych
modnych kawiarni można być szczęśliwym, koniecznie przeczytajcie powieść
Izabeli Frączyk pt. „Dziś jak kiedyś”.
Za możliwość przeczytania
powieści bardzo dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Książka została przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki
Polecam!!!
Pozdrawiam, Katja
Jestem bardzo ciekawa książki. Może uda mi się upolować w bibliotece 😊
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki, ponieważ jest to lektura, przy której można miło spędzić czas:) Ja polecam!!!
UsuńDziękuję za piękną recenzję :)
OdpowiedzUsuńA ja bardzo dziękuję za odwiedziny i serdeczne słowo. Pozdrawiam!!:)
UsuńKsiążka czeka na mojej półce, więc na pewno przyjdzie czas na jej lekturę. 😊
OdpowiedzUsuńKoniecznie, bo jest warta aby poświęcić jej swój czas! Pozdrawiam Cię!:)
UsuńWygląda na to że tą książkę powinno przeczytać kilka osób z mojego grona. Dziękuję Katju 😊
OdpowiedzUsuńI znowu okazuje się, że na mojej Liście Marzeń mam super tytuł. Dziękuję, Katju
OdpowiedzUsuńTrzeba będzie o kredyt wystąpić
UsuńKsiążkowy kredyt. Póki co, moje próby odnalezienia bsnku, dającego takowy kredyt, spełzły na niczym. Ale nowy rok, nowe nadzieje i nowe książki na Liście Marzeń ;)
Usuń