Witajcie!!!
Dziś kolejna pozycja na rynku wydawniczym, z którą sympatycznie upłynął mi, przechodzący właśnie do historii, świąteczny czas. Na literackiego towarzysza świątecznego lenistwa, tym razem wybrałam najnowszą powieść Doroty Milli, zatytułowaną sugestywnie „Ta jedna miłość”. Czy to adekwatny towarzysz na ten wyjątkowy czas? Zapraszam do zapoznania się z moją opinią, którą mam możliwość wygłosić dzięki uprzejmości Wydawnictwa Gandalf.
„Wojownicy stawiają sobie zadania
i cele, i z uporem do nich dążą. Każdego dnia pokonują własne słabości, bo
każdy dzień jest testem”*
Zanim zapoznacie się z dogłębnymi
moimi przemyśleniami oraz spekulacjami, chciałabym zaznaczyć, że „Ta jedna
miłość” to pierwsza książka autorstwa Milli,
która wpadła w moje ręce. Nigdy
wcześniej, mimo wielkich chęci, nie miałam okazji czytać jej publikacji.
Dlatego sięgając po tę powieść byłam jej ogromnie ciekawa i mam tu na myśli nie
tylko samą fabułę. W kręgu mojego
zainteresowania znalazł się również styl, oraz język którym posługuje się
pisarka.
Każdy z nas ma swoje marzenia,
które chciałby zrealizować oraz cele, które cudnie by było osiągnąć. Nie
wpadnę zapewne w populizm stwierdzając, że częściej jest jednak tak, że cel,
który sobie wyznaczamy, okazuje się zbyt odległy. Często droga do niego staje
się dziwnie wydłużać, sam obiekt nabiera niemożliwej do uniesienia wagi, staje
się zbyt ciężki i nieporęczny. Paradoksalnie, nasz początkowy hura-optymizm,
wprost proporcjonalnie i z niezwykłą konsekwencją maleje. Niejednokrotnie też,
życie zweryfikuje nasze plany i dojdziemy do punktu, w którym stwierdzimy, że łatwiej
nam żyć w dotychczasowym, poukładanym rytmie. Wspominając klasyka, czyż nie
podobają nam się melodie które już raz słyszeliśmy? Per analogia, przecież lubimy
tę naszą niby-harmonię, nieskomplikowany plan dnia, powtarzalne wieczory przed
telewizorem… i długo by wymieniać co jeszcze. Czyż nie towarzyszą nam w tym
nasi wierni przyjaciele… czekoladowe przekąski, cukrowe pianki i inne
słodkości, które są rozkoszą dla podniebienia?
Właśnie taką, „ciekawą” egzystencją,
może pochwalić się główna bohaterka powieści, Florka. Sympatyczna skądinąd dziewczyna, w głębi
serca czuje się najbrzydszą, najgrubszą i co najważniejsze najnieszczęśliwszą,
bo przez nikogo, pomijając łakocie, niekochaną osobą. Jednak, aby ująć sytuacji dramaturgii, ma przy
sobie kogoś, dla kogo jest ważna…ma prawdziwych przyjaciół. I to właśnie dzięki
nim jej życie zmienia się o 180 stopni. Widocznie człowiek uczy się przez całe
życie, bo wczasy w Mrzeżynie stają się dla niej wyjątkową szkołą życia, a motto
„Kilka ćwiczeń, Spa i nowa ja” zdaniem,
które główna bohaterka wykuła na
„blachę”… głownie pewnie po to, by przetrwać.
„Ta jedna miłość”, to według mnie,
książka o motywacji oraz o tym, że można osiągnąć wszystko dzięki determinacji
i ciężkiej pracy nad sobą. To powieść o morzu wyrzeczeń, oceanie złych nawyków,
wreszcie o walce ze samą sobą. W końcu „ta jedna miłość” to powieść, która
pokazuje, że nawet najdłuższy rejs po wzburzonych falach, kończy się w
spokojnym porcie, na stabilnym i przyjaznym gruncie. Tam czekają nasi
przyjaciele, którzy mieli odwagę wysłać nas w nieznane, wyłącznie dla naszego
dobra. A może czeka ktoś jeszcze? O tym dowiecie się tylko z lektury książki. Dorota Milli, z niemałą pomocą
Florki pokazuje, że tak naprawdę każdy jest kowalem swojego losu, a niemożliwe
nie istnieje. Często warto porzucić stare, aby żyć lepiej, zdrowiej, lub choćby
spokojniej.
Jest jeszcze coś co mnie
zaintrygowało. Z nieukrywaną ciekawością, zapoznałam się z wszelkimi nazwami
posiłków dietetycznych, które pisarka
wprowadziła do tekstu. Dodatkowo fabułę ubarwiły przepiękne legendy i opowieści, które pisarka idealnie wplotła w
wątek Florki i Bena. Myślę, że to dzięki nim, powieść „Ta jedna miłość” śmiało
można zaliczyć do tych obyczajowych, wyjątkowo pasujących na długie, zimowe wieczory.
„Wszyscy mamy wady, wszyscy
popełniamy błędy, wszyscy w jakiś sposób jesteśmy zepsuci, bo nie ma ludzi
idealnych.[...]**
Z ogromnym zainteresowaniem
zapoznałam się też, z historią Bena. Pozwoliło to, spojrzeć na tego bohatera, z
nieco innej perspektywy. Tym samym, zachęcam tych wszystkich, którzy sięgną
po tę książkę, aby właśnie
jemu poświęcili nieco więcej uwagi.
Na koniec mały ukłon w stronę
czysto „technicznych” walorów powieści, będzie zatem nieco o warsztacie
autorki. Książkę, mimo sporej ilości kart – 534 strony, czyta się szybko.
Język, którym posługuje się Milli jest przyjemny dla czytelnika i powoduje, że
z każdą kolejną kartką książki ubywa coraz szybciej. I o ile perypetie Florki śledziłam z dużym zainteresowaniem,
kibicowałam jej jak nigdy nikomu… to naszła mnie mała refleksja. Zastanawiam
się, czy aby na pewno wysłanie osoby
mocno otyłej na ćwiczenia, na poziomie zaawansowanym są właściwe? Nie będę
wnikać też w mechanizm zrzucania kilogramów, bo czy można schudnąć 23 kg w cztery
tygodnie? Może i można, jednak czy to bezpieczne i na pewno zdrowe? Myślę, że
tak szybki ubytek kilogramów, u osoby mocno
otyłej może również zaszkodzić. Jednak nie po to tu jestem, aby brnąć w takie
pytania, bo uśmiech po takim sukcesie jest przecież bezcenny! I oto tu właśnie,
jak sądzę chodzi, to jest meritum książki. Wiara w prawie że nie możliwe! Tak
więc historię Florki, jej treningi, ćwiczenia, potraktujcie jako inspirującą i mocno motywującą powieść.
I jeszcze na koniec, wtrącę dwa słowa o miłości.
Uważam, że na to uczucie zasługuje każdy, również osoby z przysłowiową „fałdką”
czy „lekkim brzuszkiem”. Każdy, kto
tylko ma odwagę pomóc szczęściu i po to uczucie sięgnąć. Miłość nie jest
zarezerwowana dla osób wyłącznie szczupłych, które szczycą się rozmiarem 36.
Zapewne też znacie takie przysłowie „Kochanego ciała nigdy za wiele”? Myślę, że jest ono jak najbardziej
prawdziwe, ale jak ze we wszystkim
tak i tu, należy znaleźć złoty środek, zwany umiarem.
Zatem jeśli potrzebujecie
motywacji, odgłosu wystrzału startera, nie krępujcie się! Śmiało sięgnijcie po
książkę Doroty Milli „Ta jedna miłość”, a na pewno dotrzecie z nią do mety i
kto wie, czy Wasze życie nie zmieni się na lepsze? Czego Wam serdecznie, z tego
miejsca życzę.
Książka została przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki
Przypisy:
* D. Milli: "Ta jedna miłość", Wydawnictwo Filia, Poznań, 2018, s. 358
**Tamże, s. 526
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Gandalf.
Polecam,
Katja
Również mam w planach tą książkę. Bardzo podoba mi się okładka. 😊
OdpowiedzUsuńTaka radosna i pełna życia, prawda?;) Człowiek patrząc sam wyciąga do niej ręce;)
UsuńMysle że w dzisiejszych czasach, kiedy tak latwo popadamy w kompleksy, taką książka to skarb. Dziękuję za polecajke
OdpowiedzUsuńMasz rację. Wszyscy wokół poeinni być szczupli, zadbani, radośni i bez problemów, a czytając tę recenzję mam wrażenie, że Florka skradnie mi serce. Jest normalna. Taka dziewczyna z krwi i kości, a nie wymysł współczesnej mody
UsuńTaką motywującą książkę chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPolecam!!!!!
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam i jest Bombowa!!!
Motywuje i wprowadza w swietny nastoj;)
Na długo starczyło Ci tej motywacji. Czegoś takuego optymistycznego i budującego mi potrzeba
UsuńŚwietnie. To jest książka z mojej Listy Marzeń:)Dziękuję za utwierdzenie mnie w moim wyborze:)
OdpowiedzUsuńJa też nie mogę się doczekać żeby wziąść ja w ręce
UsuńTa okładka skradła moje serce od pierwszego spojrzenia, zauroczyła. Po tej recenzji, już nie mogę się doczekać kiedy ją kupię. Biblioteka nie wchodzi w rachubę. Tę książkę muszę mieć u siebie na półce
UsuńDokładnie tak. Trzeba ją mieć 🤗.
UsuńO!! Jak miło. Nie znałam takiego miejsca w sieci. Z chęcią odwiedzę współczesnąbibliotekę;)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że chcę mueć wszystkie książki pani Doroty Milli? Te tytuły ze słowem- jedna, jedo- intrygują mnie.
OdpowiedzUsuńCos dla mojej zony. dziekuje za podpowiedz.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, dzieki za recenzje!
OdpowiedzUsuń