Witajcie.
Tak sobie myślę, że ostatni okres
upływającego roku, był wybitnie mocno obfity w nowości wydawnicze. Nie powinni
narzekać szczególnie ci czytelnicy,
którzy gustują w literaturze
obyczajowej i to zarówno rodzimych, jak i zagranicznych autorów. Rynek wydawniczy
zaprezentował wiele publikacji, które niezbyt osobliwie wpisały się w nastrój
świątecznych zakupów i od samego początku przyciągały wzrok, przede wszystkim
połyskującymi okładkami i wymyślnymi zdobieniami. Promocyjne pakiety różnych autorów, przygotowane
przez wiele oficyn, oraz atrakcyjne ceny ustalone przez sprzedawców
spowodowały, że każdy nas z łatwością określił swoich świątecznych faworytów. Książki
te zapewne zasilają właśnie półki w
Waszych domach, a ich bohaterowie krążą nieustannie w czytelniczych głowach,
między jedną świąteczną myślą a kolejną.
Jeśli ktoś jednym okiem śledzi mojego bloga, a drugim nowinki wydawnicze na portalach
społecznościowych, to doskonale zdaje
sobie sprawę, z absencji na moim blogu recenzji dwóch publikacji o tematyce świątecznej. Wnikliwi obserwatorzy
na pewno zauważą brak właśnie tych dwóch książek, pisarek, które są Wam znane i
lubiane. Podpowiem, że oba tytuły znalazłam w magicznym kalendarzu od
Wydawnictwa Czwarta Strona. Dlaczego więc dopiero dzisiaj postanowiłam zrecenzować
książkę Agaty Przybyłek „Siedem cudów”, oraz powieść Natalii Sońskiej pt. „Uwierz
w miłość Calineczko”? Dlatego, że potrzebowałam nieco więcej czasu, aby w sposób właściwy je Wam
przedstawić.
Zadaniem każdego blogera jest nie tylko wnikliwe zrecenzowanie
przeczytanej treści każdej książki, ale też wyrażenie swojego poglądu na jej
temat w taki sposób, aby był wartościowy, rzetelny i przede wszystkim jednak mocno
subiektywny. W dobiegającym końca roku, udało mi się „wchłonąć” zawartość sporej
ilości książek, tym samym apetyt na
dobrą lekturę rośnie w postępie geometrycznym. Mało tego, każda kolejna
publikacja powoduje, że wyostrza mi się zmysł oceny, zwracam mocniej uwagę na treść, a prześwietlając bohaterów,
znacznie częściej przekonuję się, że coraz trudniej autorowi pozytywnie
zaskoczyć czytelnika. Zwłaszcza, gdy jest to jego kolejna już książka. Dlatego
stojąc przed sklepową półką uginającą się od książek, czasem trudno zdecydować się
na tę jedyną, właściwą i idealną, z pełną świadomością dobrego zakupu, a nie
„wyrzucenia” ciężko zarobionych pieniędzy w przysłowiowe błoto. Bo jak wszyscy
wiemy literatura w Polsce do najtańszych nie należy, tak więc wybór musi być koniecznie
trafiony.
Zapewne każda przeczytana książka, pozostaje w pamięci czytelnika, a różnica
tylko w tym na jak długo tam zagości i jakie wrażenie pozostawi. Są też te,
których treść, wyjątkowi bohaterowie, wysublimowane puenty sprawiają, że od razu wywarły na Was tak ogromne
wrażenie, że niejako zmusza ono do
kolejnego tete a tete z tą wyjątkową pozycją.
Mając na uwadze to co napisałam, wracam do pary książkowych bohaterów,
mojej dzisiejszej recenzji. Z piórem Agaty Przybyłek, jak i Natalii Sońskiej
spotkałam się w swoim blogowym świecie już kilkukrotnie. Wśród moich
publikacji, przewija się parę recenzji
powieści wspomnianych autorek. Tak więc zachęcona poprzednimi, postanowiłam
wczytać się w najnowsze dzieła, zwłaszcza że, okładki kusiły niemiłosiernie i wręcz
nakazywały zapoznać się z ich wnętrzem, oraz po obcować z bohaterami. Książki
czyta się łatwo, miło i przyjemnie, a tym samym wpisują się w szeroki potok
świątecznych lektur. Takich które szybko się czyta, lekko przyswaja, ale równie
szybko zapomina. Również tych mocno klimatycznych, a jednocześnie
przelukrowanych. Świąteczna magia zdaje się ulatywać z nich zaraz po otwarciu okładki…a może właśnie tak
ma być? Czyż przy rozpakowaniu prezentu, wraz ze ślicznym papierem, nie
„obdzieramy” go właśnie ze świątecznej magii i pozostaje nam już tylko rzecz
materialna, namacalna? Sęk w tym jak bardzo spodoba nam się zawartość prezentu,
jak często będziemy go dotykać, używać, jak bardzo będzie nasz. Czyż nie tak
jest właśnie z książką?
W „Uwierz w miłość Calineczko”, Natalia Sońska
przenosi nas do wyjątkowego miasta. Magiczne Zakopane zaprasza do poznania
swoich zakątków, oraz oczywiście bezpiecznych wypraw w zimowe góry, które
czytelnik wraz z bohaterami zdobywa. Historia opisana przez autorkę zainteresowała
mnie , ale niestety nie zaskoczyła. Moim zdaniem zakończenie można
było przewidzieć, a długie opisy sytuacji w których znaleźli się bohaterowie
niejednokrotnie przeciągały, jak sypiący w mroźną zimę śnieg. Czasami miałam
wrażenie, że nigdy nie przestanie sypać i to będzie zbyt długa zima… Do wiwatu dała mi
też główna bohaterka. Jej naiwność i niezdecydowanie,
powodowało wzburzenie, złość i temu
podobne uczucia. Również postać Wojtka
wpisała się w ogólnie panujący w powieści nurt. Nie odczytujcie proszę mojej
wypowiedzi, jako tej nastawionej wyłącznie na „nie”, bowiem autorka umiejętnie
przypomina nam o tym, do czego nie zawsze jesteśmy zdolni. Mam na myśli szeroko
pojęte uczucie wdzięczności oraz to, że nie zawsze potrafimy cieszyć się z
rzeczy małych, oraz tych najmniejszych nazywanych cudami, które wciąż spotykamy
w swoim życiu. Powieść Sońskiej jest tak naprawdę opowieścią o miłości, a o miłości pisać zawsze warto. I
zawsze warto o niej czytać, zwłaszcza późnym
wieczorem, z kubkiem gorącego napoju, u boku ukochanej osoby… lub będącej
obecną w naszych myślach i marzeniach. Więc jeśli czujecie ten klimat, to ta
książka jest właśnie dla Was i nie
odkładajcie jej szybko na półkę.
Jak wspomniałam, w Święta Bożego
Narodzenia każdy ma nadzieję na swój własny cud i o tym też pisze w swojej książce pt” Siedem
cudów” Agata Przybyłek. Siedem dni,
które mogą zmienić życie człowieka na lepsze. Ale czy ten świąteczny czas wystarczy,
aby zdążyć rozwiązać problemy bohaterów,
które nawarstwiają się zdecydowanie już zbyt długo? Czy pierwsza gwiazdka,
która pojawia się na grudniowym niebie spowoduje, że nagle wszystko będzie
prostsze, klarowne, wyjątkowe i magiczne? Jak i w życiu, tak i w tej powieści bywa różnie. Tym razem znów
przyjdzie Wam przedzierać się przez rozbudowane opisy, niczym ogromne zaspy zimy stulecia. Razem z autorką
przeanalizujecie zachowania oraz poznacie myśli bohaterów, których imiona
konsekwentnie zaczynają się na literę „M”. Poznacie zatem Maćka, Małgosię,
Monikę, Marka… prawda, że pięknie? Ogromny plus dla pisarki za to, że jej bohaterowie są niezwykle
realni, a ich problemy i dylematy są jak najbardziej prawdziwe. Nasi bohaterowie zmierzą się
zatem z utratą pracy, spotkają byłą
miłości, zaplanują skrzętnie zaręczyny, nieobcy im będzie też ból, cierpienie,
stres, oraz nerwy, które towarzyszą
zbliżającym się świętom. Niestety zdarzyły się w tekście literówki i pewne
potknięcia, ale może Wy ich nie zauważycie… A na koniec, znów nieco
przewidywalne zakończenie. Nie mniej jednak, jeśli miałabym ocenić tą pozycję, to daję jej
mocne 4. Przede wszystkim za to, że
Agata Przybyłek wnosi nadzieję do życia swoich bohaterów. A szczególnie
za to, że tę nadzieję w magiczny sposób wysyła wprost do czytelnika. Tylko od
Was zależy czy na to przesłanie otworzycie serca.
Reasumując… drogi czytelniku,
koniecznie zapoznaj się z moją opinią na temat książki „Siedem cudów” Agaty
Przybyłek, oraz „Uwierz w miłość Calineczko” Natalii Sońskiej, ale niekoniecznie zgadzaj się z moją opinią.
Więc jeśli masz szansę, to zaczytaj się w ich treści, a na pewno znajdziesz w
nich coś magicznego, na pewno świątecznego i być może niepowtarzalnego.
Za możliwość przeczytania tych powieści bardzo dziękuje Wydawnictwu Czwarta Strona
Dziś Sylwester, niebawem pojawią się życzenia, które będą wyjątkowe, a jutro, podsumowanie blogowego roku 2018.
Masz rację Katju. Wydawnictwa zasypują nas książkami świątecznymi. Wszystkie okładki są śliczne i ciężko się zdecydować. Niestety, bynajmniej mnie nie stać na to żeby kupić wszystkie. Dlatego tak cenne så rzetelne recenzje. Dziękuję 🤗
OdpowiedzUsuńNa pewno sięgnę po książkę pani Agaty Przybyłek. 😊
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za szczere recenzje. Dzisiaj niewielu ma odwagę pisać szczerze. I tutaj mój niski ukłon w stronę Katji. I jak napisałaś co roku mamy potop świątecznych książek i nie wiemy , które wybrać. Kocham Święta Bozego Narodzenia i cały ten wyjątkowy i piękny czas. To właśnie w taki czas jestem studnią bez dna, która wchłania wszystko co napisano o tym czasie." Mam na myśli szeroko pojęte uczucie wdzięczności oraz to, że nie zawsze potrafimy cieszyć się z rzeczy małych, oraz tych najmniejszych nazywanych cudami, które wciąż spotykamy w swoim życiu". "Agata Przybyłek wnosi nadzieję do życia swoich bohaterów. A szczególnie za to, że tę nadzieję w magiczny sposób wysyła wprost do czytelnika." Czy sięgnę po nią? Oczywiście:) TAK, TAK, TAK :)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Książki są dość drogie i szkoda kupować bez sprawdzenia
Usuń