Dziś chciałabym powrócić, do
cyklu moich wywiadów z ciekawymi osobowościami ze świata pisarskiego.
Dotychczas na moim blogu gościły już takie wyjątkowe pisarki, jak Agnieszka
Lis, Agnieszka
Krawczyk, oraz Anna
Szczęsna. Dzisiaj do tego grona dołączy persona , która nie tylko jest
uznaną autorką, ale przede wszystkim niezwykle ciepłą i serdeczną osobą. To
właśnie ona i to zupełnie bezinteresownie, przesłała mi swoją książkę wraz z
dedykacją. Ze swojej strony mogłam tylko podziękować i w niewielkim stopniu
spróbować się zrewanżować moją skromną recenzją.
Obecnie od wielu lat mieszka i
pracuje w Dreźnie, a na co dzień związana jest z drezdeńską Polonią. Jako
lekarz przyjmuje swoich pacjentów w poradni, natomiast swój czas prywatny
dzieli między rodzinę i liczne podróże oraz...pisanie powieści. Swoje
pisarskie portfolio systematycznie wzbogaca o kolejne tytuły, a na stałe
zagościły tu już takie książki jak m in. "Niepamięć", "Nie ma
nieba", "Niemoralna gra" , "Wróć do Triory", "W
labiryncie obłędu" oraz ostatni hit, do którego notabene miałam możliwość
przygotowania rekomendacji , czyli " Trzy razy miłość". Moi drodzy
czytelnicy, serdecznie Was zapraszam do bliższego poznania Jolanty Kosowskiej.
*Zdjęcia pochodzą ze zbiorów prywatnych Jolanty Kosowskiej.
Dziękuję za możliwość ich udostępnienia.
1.Doba ma 24 godziny i raczej nie jest
rozciągliwa. Kiedy wśród mnóstwa obowiązków zawodowych i rodzinnych znajduje
Pani czas by usiąść spokojnie i pisać powieść?
Piszę nocami. Wtedy pisze mi się najlepiej. Cisza, spokój, gdzieś w tle
cichutka muzyka, światło lampki skupione na klawiaturze komputera. Półmrok w
kątach pokoju. Tylko ja i pisana przeze mnie powieść. Zapominam na parę godzin
o całym świecie. Dialog goni dialog, scena pędzi za sceną, wydarzenie za
wydarzeniem. Wzdrygam się na dźwięk budzika. Druga…Muszę iść spać. Rano wstaje
do pracy.
2.Od lat mieszka Pani i pracuje w Dreźnie, więc na co dzień używa Pani
języka niemieckiego, a pomimo tego książki Pani napisane są w pięknej, bogatej
słowotwórczo polszczyźnie pozbawionej makaronizmów tak modnych w naszym życiu.
W Dreźnie mieszkam od kilkunastu lat. W pracy mówię po polsku,
niemiecku, angielsku i rosyjsku. Nawet nie wiem, którego języka używam
najczęściej. Pracuję w praktyce
lekarskiej przyjaznej cudzoziemcom. Nasi pacjenci pochodzą z różnych zakątków
świata. Już od dawna nie tłumaczę. Myślę w danym momencie w danym języku. Po
pracy mówię i myślę już tylko po polsku. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być
inaczej.
3.Czy drezdeńska Polonia, z którą Pani jest związana zna Pani
twórczość? Czy miała Pani propozycję przetłumaczenia swoich książek na język
niemiecki?
Polacy mieszkający w Saksonii znają moją twórczości. Każda premiera w
Polsce ma też swoją premierę tutaj w Dreźnie. Spotkania autorskie zawsze
odbywają się w Muzeum Kraszewskiego. To takie wymarzone miejsce na literackie
spotkania. Organizatorem spotkań jest towarzystwo Polonia-Dresden e.V i Muzeum
Kraszewskiego. Przed paroma dniami odbyła się taka drezdeńska premiera „Trzy
razy miłość”. (zdjęcia ze spotkania). To było niezapomniane popołudnie, z
magiczną atmosferą. Wspaniali ludzie, niepowtarzalne miejsce, cudowny czas.. Piszę
po polsku i nie wyobrażam sobie inaczej. Często pytają mnie o to moi
niemieckojęzyczni znajomi. Nie potrafią zrozumieć, że moja dusza mówi po
polsku. Piszę to, co czuję. A czuję po polsku. Ten język przystaje do mojej
duszy. W nim potrafię wyrazić wszystkie cienie, półcienie i subtelności. On
współgra ze mną, z moim wnętrzem, z moimi myślami, z moim temperamentem...
Przygotowaliśmy kiedyś na Happening
Kultury Polskiej w Dreźnie fragmenty „Déjà vu” po niemiecku dla naszych
niemieckojęzycznych gości. Spodobały się. Wzbudziły zainteresowanie. Mam
nadzieję, że kiedyś uda się wydać w Niemczech moje książki. Najbardziej zależy
mi na wydaniu „Nie ma nieba”.
4.W książkach, które czytałam część akcji dzieje się w Toskanii. Mam
wrażenie, że miejsce to jest bliższe Pani sercu niż Drezno w którym Pani
mieszka. Dlaczego?
To nieprawda. Kocham Toskanię, ale kocham też Drezno. Do Toskanii
wracam często. W Dreźnie mieszkam. Kiedyś wydawało mi się, że Drezno to dla
mnie taki chwilowy przystanek. Teraz myślę inaczej. Mam wrażenie, że tak
zupełnie przypadkiem, odnalazłam w Dreźnie swoje miejsce na ziemi. Dla mnie
Drezno jest jednym z najpiękniejszych miast Europy. Starówka najcudowniejsza jest
nocą, kiedy nie ma już różnojęzycznego tłumu, nie ma ścisku i hałasu
nawołujących swoje grupy przewodników, nie ma mimów straszących bladością
twarzy, ani przekrzykujących się głośnością swej muzyki ulicznych grajków. Nocą
jest zupełnie inaczej. Wszystko nagle wydaje się magiczne, tajemnicze i jakby
niedopowiedziane w drżącym świetle gazowych latarni. W nocy można przenieść się
w czasie, słychać odgłosy końskich kopyt stukających rytmicznie po bruku, turkot
spóźnionej dorożki, ciche dźwięki fortepianu wydostające się przez uchylone
okno, któregoś z pałaców, czyjeś kroki stukające miarowo po bruku, odbijające
się echem od ścian kamieniczek, cichy szum wody uderzającej o nabrzeże. Widać
światła z płynącego po rzece parowca igrające na powierzchni wody. Kamienny
most o szerokich przęsłach przypomina w świetle księżyca praski most Karola.
Pomniki wydają się potężniejsze niż zwykle. Złota postać Augusta Mocnego jest
wspomnieniem czasów, kiedy to książę Saksonii został królem Polski. Posag
skrzydlatej dziewczyny na kopule Akademii odcina się wyraźnie od granatu nieba.
Pałace na prawym brzegu rzeki kuszą podświetlonymi fasadami. Fontanny szumią
tajemniczo w mroku. Mostek przerzucony pomiędzy budynkami jest jak kopia Mostka
Westchnień z Wenecji. Kocham to miasto. Stąd jest blisko do Polski, do mojego
rodzinnego Wrocławia, do moich bliskich, do przyjaciół i znajomych. Tu historia
Polski miesza się z historią Saksonii, tu mówi się o Polsce przyjaźnie i
często. Kocham Toskanię, ale kocham też Drezno.
5. Po przeczytaniu „W labiryncie obłędu” byłam autentycznie
wstrząśnięta poczynaniami bohaterów, manipulacjami i okrucieństwem. Wszelkie
moje domniemania, spekulacje nijak się miały do tego, kiedy przeczytałam
„Drugie dno”. Naszła mnie wówczas taka refleksja, że tak niewiele trzeba by pomanipulować człowiekiem, ale nigdy też nie należy tracić ufności i nadziei w
drugiego człowieka, bo przecież zawsze może być to drugie dno. Mam też
wrażenie, że Pani opisując życie w maleńkich miasteczkach Toskanii gdzie
wieczorami w niezliczonych ilościach pije się chianti, a gorące powietrze w
południe sprzyja sjeście, wszyscy tworzą jedną sieć powiązań, które chce nam
„osłodzić gorycz ludzkiej wredności.”
O nie. Nie jest tak źle. Pomimo, że napisałam te powieści to uważam, że
człowiek z natury rzeczy jest dobry i szlachetny. Mottem „Drugiego dnia” jest
zdanie „Patrzymy i nie widzimy rzeczywistości, tylko świat iluzji stworzony
wyłącznie dla nas”. Prawda ma zawsze drugie, trzecie a może i czwarte
dno”.Pokuszę się kiedyś, żeby opisać dalsze losy bohaterów w powieści pod
tytułem „Trzecie dno”.
6. Gdyby Pani mogła wcielić się w rolę krytyka to, którą ze swoich
książek oceniłaby Pani najlepiej, a którą najgorzej?
Będzie mi bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ lubię
każdą z moich książek. Każdą z nich za coś innego i każdą trochę inaczej.
„Niepamięć” ma szczególne miejsce w moim sercu, bo była pierwsza. To był mój
debiut.” Tak naprawdę to tę historię napisało życie. Miałam kiedyś pacjentkę
dotkniętą niepamięcią wsteczną. Przyszło nam razem przejść przez powracające
powoli wspomnienia, luki w pamięci skrzętnie wypełnione konfabulacjami, lęk i
strach. Ja tylko do tej napisanej przez życie historii dodałam trzy miłości,
niepowtarzalną przyjaźń i słoneczną Chorwację. Potem było „Déjà vu” i moja
Wenecja. Kocham Wenecję. Wracam tam bez końca. To miasto z pogranicza snu i
rzeczywistości, tak nierealne i wyjątkowe, że aż teatralne i sztuczne. Czas tam
biegnie jakby zupełnie inaczej, setki lat splatają się ze sobą tworząc
niesamowitą atmosferę tego niepowtarzalnego miasta. W tym mieście może wydarzyć
się wszystko, nawet miłość silniejsza niż śmierć. Potem była powieść
„Niemoralna gra” z Saksonią w tle. W 2015 roku ukazała się najbardziej osobista
z moich powieści – „Nie ma nieba”. Opowieść o lekarzach i ich pacjentach. Z
zawodu jestem lekarzem. Nie jestem żadnym z bohaterów tej powieści, ale ukryłam
się gdzieś za ich plecami. Rozumiem ich postępowanie, znam ich frustracje,
pojmuje ich decyzje.. Później było „ W labiryncie obłędu”, „Drugie dno” i „Wróć
do Triory”. Przed dwoma tygodniami miała premierę książka „Trzy razy miłość”.
Trudno być mi krytykiem moich książek. Lubię je wszystkie.
7. A która z tych książek jest Pani najbliższa?
„Nie ma nieba”. W tę książkę włożyłam całą moją duszę, całą siebie.
8. Czy nie ma Pani wrażenia, że w Polsce promocja książek autorów mniej
znanych jest słaba? Że autor sam musi się przebić? Na witrynach księgarń stoi
np. po kilka egzemplarzy tego samego tytułu i tego samego autora, często
niepolskiego.
To prawda. Czasami mam wrażenie, że niewiele mniej czasu zajmuje mi
promowanie moich książek, niż ich pisanie. To chyba syndrom naszych czasów.
Myślę, że nie tylko w tym zawodzie. Pisarz jest pisarzem, menadżerem, agentem,
człowiekiem show-biznesu. Na początku było trudno. Z czasem zaczęło mi się to
podobać.
Pani Jolanto, bardzo dziękuję za
interesujący i szczery wywiad. Cieszę się, że znalazła Pani czas na to,
aby odpowiedzieć w sposób niezwykle ciekawy i obrazowy na
przygotowane przeze mnie pytania. Jestem wdzięczna, że mogłam Panią gościć
na blogu „Książkowe wieczory u Katji”. Myślę, że ten wywiad sprawi, że liczba
Pani czytelników w naturalny sposób się powiększy, czego z całego serca
życzę. I czekam z wielką niecierpliwością na kolejną Pani książkę.
Dziękuję za uwagę.
Pozdrawiam,
Katja
Bardzo dziękuję za tsk ciekawy wywiad. Ze wstydem muszę przyznać, że nazwisko Jolanta Kosowska pojawiało się to tu, to tam, ale do tej pory nie sięgnęlam pi żadną z jej powieści. Przełomem była recenzja na tym blogu u Katji " Trzy razy miłość". Zostałam oczarowana. Potem były trzy dni na Znamy- Czytamy.pl. Teraz przyszedł czas na zakup najnowszej książki autorki. Gratuluję wywiadu🌹
OdpowiedzUsuńCiekawe pytania i ciekawe odpowiedzi. Nabrałam ogromnej ochoty na odwiedzenie Drezna. Mam nadzieje ze to marzenie wkrótce się spełni ❤️
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie czytało się tak ciekawy wywiad. Książkę, na pewno przeczytam. 😊
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytałam wywiad z Panią Jolantą.Przeczytałam większość książek przez Nią napisanych i jestem nimi urzeczona.Bo to, pomijając interesującą,trzymającą w napięciu fabułę ,kilkaset stron dobrej,pięknej, bogatej polszczyzny.Szczerze polecam książki Pani Kosowskiej ,wszystkim tym,którzy do tej pory nie spotkali się z Jej twórczością.A opis Drezna....cóż ,chciałoby się tam być i poczuć jak działa genius loci w tym tak bardzo okaleczonym ,zniszczonym przez wojska brytyjskie i amerykańskie mieście.
OdpowiedzUsuńKatju dziękuję Ci ogromnie za taki wspaniały wywiad. Bardzo przybliżyłaś mi twórczość Pani Jolanty. Dzięki waszej rozmowie wiem,że muszę szybciutko sięgnąć po książki autorki.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad.
OdpowiedzUsuń