środa, 20 lutego 2019

8 pytań do pisarza, czyli spotkanie z Jolantą Kosowską- wywiad

Witajcie!!


Dziś chciałabym powrócić, do cyklu moich wywiadów z ciekawymi osobowościami ze świata pisarskiego. Dotychczas na moim blogu gościły już takie wyjątkowe pisarki,  jak Agnieszka Lis, Agnieszka  Krawczyk,  oraz Anna Szczęsna. Dzisiaj do tego grona dołączy persona , która nie tylko jest uznaną autorką, ale przede wszystkim niezwykle ciepłą i serdeczną osobą. To właśnie ona i to zupełnie bezinteresownie, przesłała mi swoją książkę wraz z dedykacją. Ze swojej strony mogłam tylko podziękować i w niewielkim stopniu spróbować się zrewanżować moją skromną recenzją.

Obecnie od wielu lat mieszka i pracuje w Dreźnie, a na co dzień związana jest z drezdeńską Polonią. Jako lekarz przyjmuje swoich pacjentów w poradni, natomiast swój czas prywatny dzieli między rodzinę i  liczne podróże oraz...pisanie powieści. Swoje pisarskie portfolio systematycznie wzbogaca o kolejne tytuły, a na stałe zagościły tu już takie książki jak m in. "Niepamięć", "Nie ma nieba", "Niemoralna gra" , "Wróć do Triory", "W labiryncie obłędu" oraz ostatni hit, do którego notabene miałam możliwość przygotowania rekomendacji , czyli " Trzy razy miłość". Moi drodzy czytelnicy, serdecznie Was zapraszam do bliższego poznania Jolanty Kosowskiej.
 


 *Zdjęcia pochodzą ze zbiorów prywatnych Jolanty Kosowskiej. 
Dziękuję za możliwość ich udostępnienia.


1.Doba ma 24 godziny i raczej nie jest rozciągliwa. Kiedy wśród mnóstwa obowiązków zawodowych i rodzinnych znajduje Pani czas by usiąść spokojnie i pisać powieść?

Piszę nocami. Wtedy pisze mi się najlepiej. Cisza, spokój, gdzieś w tle cichutka muzyka, światło lampki skupione na klawiaturze komputera. Półmrok w kątach pokoju. Tylko ja i pisana przeze mnie powieść. Zapominam na parę godzin o całym świecie. Dialog goni dialog, scena pędzi za sceną, wydarzenie za wydarzeniem. Wzdrygam się na dźwięk budzika. Druga…Muszę iść spać. Rano wstaje do pracy.

2.Od lat mieszka Pani i pracuje w Dreźnie, więc na co dzień używa Pani języka niemieckiego, a pomimo tego książki Pani napisane są w pięknej, bogatej słowotwórczo polszczyźnie pozbawionej makaronizmów tak modnych w naszym życiu.

W Dreźnie mieszkam od kilkunastu lat. W pracy mówię po polsku, niemiecku, angielsku i rosyjsku. Nawet nie wiem, którego języka używam najczęściej.  Pracuję w praktyce lekarskiej przyjaznej cudzoziemcom. Nasi pacjenci pochodzą z różnych zakątków świata. Już od dawna nie tłumaczę. Myślę w danym momencie w danym języku. Po pracy mówię i myślę już tylko po polsku. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej.

3.Czy drezdeńska Polonia, z którą Pani jest związana zna Pani twórczość? Czy miała Pani propozycję przetłumaczenia swoich książek na język niemiecki?



Polacy mieszkający w Saksonii znają moją twórczości. Każda premiera w Polsce ma też swoją premierę tutaj w Dreźnie. Spotkania autorskie zawsze odbywają się w Muzeum Kraszewskiego. To takie wymarzone miejsce na literackie spotkania. Organizatorem spotkań jest towarzystwo Polonia-Dresden e.V i Muzeum Kraszewskiego. Przed paroma dniami odbyła się taka drezdeńska premiera „Trzy razy miłość”. (zdjęcia ze spotkania). To było niezapomniane popołudnie, z magiczną atmosferą. Wspaniali ludzie, niepowtarzalne miejsce, cudowny czas.. Piszę po polsku i nie wyobrażam sobie inaczej. Często pytają mnie o to moi niemieckojęzyczni znajomi. Nie potrafią zrozumieć, że moja dusza mówi po polsku. Piszę to, co czuję. A czuję po polsku. Ten język przystaje do mojej duszy. W nim potrafię wyrazić wszystkie cienie, półcienie i subtelności. On współgra ze mną, z moim wnętrzem, z moimi myślami, z moim temperamentem... Przygotowaliśmy kiedyś na  Happening Kultury Polskiej w Dreźnie fragmenty „Déjà vu” po niemiecku dla naszych niemieckojęzycznych gości. Spodobały się. Wzbudziły zainteresowanie. Mam nadzieję, że kiedyś uda się wydać w Niemczech moje książki. Najbardziej zależy mi na wydaniu „Nie ma nieba”.
 




 4.W książkach, które czytałam część akcji dzieje się w Toskanii. Mam wrażenie, że miejsce to jest bliższe Pani sercu niż Drezno w którym Pani mieszka. Dlaczego?

To nieprawda. Kocham Toskanię, ale kocham też Drezno. Do Toskanii wracam często. W Dreźnie mieszkam. Kiedyś wydawało mi się, że Drezno to dla mnie taki chwilowy przystanek. Teraz myślę inaczej. Mam wrażenie, że tak zupełnie przypadkiem, odnalazłam w Dreźnie swoje miejsce na ziemi. Dla mnie Drezno jest jednym z najpiękniejszych miast Europy. Starówka najcudowniejsza jest nocą, kiedy nie ma już różnojęzycznego tłumu, nie ma ścisku i hałasu nawołujących swoje grupy przewodników, nie ma mimów straszących bladością twarzy, ani przekrzykujących się głośnością swej muzyki ulicznych grajków. Nocą jest zupełnie inaczej. Wszystko nagle wydaje się magiczne, tajemnicze i jakby niedopowiedziane w drżącym świetle gazowych latarni. W nocy można przenieść się w czasie, słychać odgłosy końskich kopyt stukających rytmicznie po bruku, turkot spóźnionej dorożki, ciche dźwięki fortepianu wydostające się przez uchylone okno, któregoś z pałaców, czyjeś kroki stukające miarowo po bruku, odbijające się echem od ścian kamieniczek, cichy szum wody uderzającej o nabrzeże. Widać światła z płynącego po rzece parowca igrające na powierzchni wody. Kamienny most o szerokich przęsłach przypomina w świetle księżyca praski most Karola. Pomniki wydają się potężniejsze niż zwykle. Złota postać Augusta Mocnego jest wspomnieniem czasów, kiedy to książę Saksonii został królem Polski. Posag skrzydlatej dziewczyny na kopule Akademii odcina się wyraźnie od granatu nieba. Pałace na prawym brzegu rzeki kuszą podświetlonymi fasadami. Fontanny szumią tajemniczo w mroku. Mostek przerzucony pomiędzy budynkami jest jak kopia Mostka Westchnień z Wenecji. Kocham to miasto. Stąd jest blisko do Polski, do mojego rodzinnego Wrocławia, do moich bliskich, do przyjaciół i znajomych. Tu historia Polski miesza się z historią Saksonii, tu mówi się o Polsce przyjaźnie i często. Kocham Toskanię, ale kocham też Drezno.

5. Po przeczytaniu „W labiryncie obłędu” byłam autentycznie wstrząśnięta poczynaniami bohaterów, manipulacjami i okrucieństwem. Wszelkie moje domniemania, spekulacje nijak się miały do tego, kiedy przeczytałam „Drugie dno”. Naszła mnie wówczas taka refleksja, że tak niewiele trzeba by pomanipulować człowiekiem, ale nigdy też nie należy tracić ufności i nadziei w drugiego człowieka, bo przecież zawsze może być to drugie dno. Mam też wrażenie, że Pani opisując życie w maleńkich miasteczkach Toskanii gdzie wieczorami w niezliczonych ilościach pije się chianti, a gorące powietrze w południe sprzyja sjeście, wszyscy tworzą jedną sieć powiązań, które chce nam „osłodzić gorycz ludzkiej wredności.”

O nie. Nie jest tak źle. Pomimo, że napisałam te powieści to uważam, że człowiek z natury rzeczy jest dobry i szlachetny. Mottem „Drugiego dnia” jest zdanie „Patrzymy i nie widzimy rzeczywistości, tylko świat iluzji stworzony wyłącznie dla nas”. Prawda ma zawsze drugie, trzecie a może i czwarte dno”.Pokuszę się kiedyś, żeby opisać dalsze losy bohaterów w powieści pod tytułem „Trzecie dno”.

6. Gdyby Pani mogła wcielić się w rolę krytyka to, którą ze swoich książek oceniłaby Pani najlepiej, a którą najgorzej?

Będzie mi bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ lubię każdą z moich książek. Każdą z nich za coś innego i każdą trochę inaczej. „Niepamięć” ma szczególne miejsce w moim sercu, bo była pierwsza. To był mój debiut.” Tak naprawdę to tę historię napisało życie. Miałam kiedyś pacjentkę dotkniętą niepamięcią wsteczną. Przyszło nam razem przejść przez powracające powoli wspomnienia, luki w pamięci skrzętnie wypełnione konfabulacjami, lęk i strach. Ja tylko do tej napisanej przez życie historii dodałam trzy miłości, niepowtarzalną przyjaźń i słoneczną Chorwację. Potem było „Déjà vu” i moja Wenecja. Kocham Wenecję. Wracam tam bez końca. To miasto z pogranicza snu i rzeczywistości, tak nierealne i wyjątkowe, że aż teatralne i sztuczne. Czas tam biegnie jakby zupełnie inaczej, setki lat splatają się ze sobą tworząc niesamowitą atmosferę tego niepowtarzalnego miasta. W tym mieście może wydarzyć się wszystko, nawet miłość silniejsza niż śmierć. Potem była powieść „Niemoralna gra” z Saksonią w tle. W 2015 roku ukazała się najbardziej osobista z moich powieści – „Nie ma nieba”. Opowieść o lekarzach i ich pacjentach. Z zawodu jestem lekarzem. Nie jestem żadnym z bohaterów tej powieści, ale ukryłam się gdzieś za ich plecami. Rozumiem ich postępowanie, znam ich frustracje, pojmuje ich decyzje.. Później było „ W labiryncie obłędu”, „Drugie dno” i „Wróć do Triory”. Przed dwoma tygodniami miała premierę książka „Trzy razy miłość”. Trudno być mi krytykiem moich książek. Lubię je wszystkie.

7. A która z tych książek jest Pani najbliższa?

„Nie ma nieba”. W tę książkę włożyłam całą moją duszę, całą siebie.

8. Czy nie ma Pani wrażenia, że w Polsce promocja książek autorów mniej znanych jest słaba? Że autor sam musi się przebić? Na witrynach księgarń stoi np. po kilka egzemplarzy tego samego tytułu i tego samego autora, często niepolskiego.

To prawda. Czasami mam wrażenie, że niewiele mniej czasu zajmuje mi promowanie moich książek, niż ich pisanie. To chyba syndrom naszych czasów. Myślę, że nie tylko w tym zawodzie. Pisarz jest pisarzem, menadżerem, agentem, człowiekiem show-biznesu. Na początku było trudno. Z czasem zaczęło mi się to podobać.





Pani Jolanto, bardzo dziękuję za  interesujący i szczery wywiad. Cieszę się, że znalazła Pani czas na to, aby odpowiedzieć  w sposób niezwykle ciekawy i obrazowy na  przygotowane przeze mnie pytania. Jestem wdzięczna, że mogłam Panią gościć na blogu „Książkowe wieczory u Katji”. Myślę, że ten wywiad sprawi, że liczba Pani czytelników w naturalny sposób się powiększy, czego z całego serca życzę.  I czekam  z wielką niecierpliwością na kolejną Pani książkę.

Dziękuję za uwagę.

Pozdrawiam,
Katja

 

6 komentarzy:

  1. Bardzo dziękuję za tsk ciekawy wywiad. Ze wstydem muszę przyznać, że nazwisko Jolanta Kosowska pojawiało się to tu, to tam, ale do tej pory nie sięgnęlam pi żadną z jej powieści. Przełomem była recenzja na tym blogu u Katji " Trzy razy miłość". Zostałam oczarowana. Potem były trzy dni na Znamy- Czytamy.pl. Teraz przyszedł czas na zakup najnowszej książki autorki. Gratuluję wywiadu🌹

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe pytania i ciekawe odpowiedzi. Nabrałam ogromnej ochoty na odwiedzenie Drezna. Mam nadzieje ze to marzenie wkrótce się spełni ❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo przyjemnie czytało się tak ciekawy wywiad. Książkę, na pewno przeczytam. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Z przyjemnością przeczytałam wywiad z Panią Jolantą.Przeczytałam większość książek przez Nią napisanych i jestem nimi urzeczona.Bo to, pomijając interesującą,trzymającą w napięciu fabułę ,kilkaset stron dobrej,pięknej, bogatej polszczyzny.Szczerze polecam książki Pani Kosowskiej ,wszystkim tym,którzy do tej pory nie spotkali się z Jej twórczością.A opis Drezna....cóż ,chciałoby się tam być i poczuć jak działa genius loci w tym tak bardzo okaleczonym ,zniszczonym przez wojska brytyjskie i amerykańskie mieście.

    OdpowiedzUsuń
  5. Katju dziękuję Ci ogromnie za taki wspaniały wywiad. Bardzo przybliżyłaś mi twórczość Pani Jolanty. Dzięki waszej rozmowie wiem,że muszę szybciutko sięgnąć po książki autorki.

    OdpowiedzUsuń