Witajcie,
Ta książka smakuje jak wykwintna belgijska pralinka – chrupiąca, zaskakująca, a w środku skrywa nieoczywiste nadzienie.
"Kiedy przeczytam nową książkę, to tak jakbym znalazł nowego przyjaciela, a gdy przeczytam książkę, którą już czytałem - to tak jakbym spotkał się ze starym przyjacielem" .
Witajcie,
Ta książka smakuje jak wykwintna belgijska pralinka – chrupiąca, zaskakująca, a w środku skrywa nieoczywiste nadzienie.
Witajcie!
Na samym początku chciałabym podziękować Wydawnictwu Filia za egzemplarz tej niezwykłej książki. „Wszystkie nasze pory roku” autorstwa Jagody Wochlik to lektura inna niż wszystkie — nienachalna, pełna ciszy, skupiona na tym, co niewidzialne, a jednak najbardziej prawdziwe. To powieść, która dojrzewa w nas z każdą przeczytaną stroną, porusza najczulsze struny i zostawia z emocjami, które trudno ubrać w słowa.
Muszę uczciwie przyznać, że początek nie był dla mnie łatwy. Ale z każdą kolejną stroną, z każdym spojrzeniem bohaterów, z każdą niewypowiedzianą emocją — zaczęłam rozumieć, że to właśnie ta forma jest najbliższa prawdziwemu przeżywaniu drugiego człowieka.
Witajcie,
Przystępując do napisania dzisiejszej recenzji, nie wiedziałam, jak ją rozpocząć. Biłam się z myślami. Chciałam, by była inna. Dlaczego? Bo chcę napisać nie tylko o książce, ale także o tym, co ona z nami robi. „Ostatni lot” Katarzyny Grochowskiej nie jest bowiem zwykłą historią – to lustro. Trudne, szczere i momentami niewygodne.
Zapraszam
do zapoznania się z moimi odczuciami po przeczytaniu ostatniej powieści
Autorki. Za egzemplarz bardzo dziękuję i Autorce i Wydawnictwu Szara Godzina.
Są takie książki, które nie tylko opowiadają historię, ale wręcz przenikają czytelnika na wskroś. Dotykają najczulszych strun, poruszają emocje i pozostawiają ślad w sercu na długo po odłożeniu ich na półkę. "Ostatni lot" Katarzyny Grochowskiej to właśnie jedna z takich powieści – głęboka, intensywna i zmuszająca do refleksji nad życiem, wyborami oraz tajemnicami, które skrywamy przed światem i sobą samym.
Witajcie!
Dziś pragnę skierować Waszą uwagę na wyjątkową powieść, która niedawno ujrzała światło dzienne. Mowa o najnowszym dziele Anny Stryjewskiej, zatytułowanym „Ballada dla Adeli”. Kilka dni temu książka miała swoją oficjalną premierę, a ja z ogromną przyjemnością chciałabym przybliżyć Wam tę poruszającą historię.
To
opowieść, która już od pierwszych stron wciąga czytelnika w świat emocji,
refleksji i ludzkich losów. Autorka, znana z wrażliwości i umiejętności snucia
opowieści pełnych głębi, po raz kolejny udowadnia, że potrafi dotknąć serc
swoich czytelników. „Ballada dla Adeli” to nie tylko książka – to przeżycie,
które zostaje w pamięci na długo po przeczytaniu ostatniej strony.
Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu Skarpa Warszawska.
Witajcie,
Dzisiaj chcę Wam opowiedzieć o moich wrażeniach po przeczytaniu książki Natalii Przeździk pt. „Pod wspólnym dachem”. Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Filia. Ta powieść to historia, w której każdy z nas odnajdzie coś bliskiego, coś z codzienności, co dobrze zna i rozumie.
Przy okazji chciałabym podkreślić, że bardzo ważne jest przeczytanie pierwszej części perypetii bohaterów – „Dom pod kasztanem”. To tam rodzą się podstawy historii, które w „Pod wspólnym dachem” zyskują pełnię kształtu.
Witajcie,
Dziś chciałabym zaprosić Was do lektury recenzji wyjątkowej powieści Sylwii Markiewicz pt. „Liliana” – książki, która poruszyła mnie do głębi i na długo zostawiła ślad w moim sercu. To jedna z tych historii, które nie tylko się czyta, ale przede wszystkim – odczuwa. Za możliwość przedpremierowego poznania tej niezwykłej opowieści z całego serca dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu Pascal.
Usiądźcie więc wygodnie, zaparzcie ulubioną herbatę lub kawę i pozwólcie sobie na kilka chwil w świecie Liliany. Świecie pachnącym ziołami, pełnym emocji i prawdy – czasem bolesnej, czasem krzepiącej. Zapraszam do lektury mojej recenzji.
Liliana – główna bohaterka powieści – to postać, z którą mogłabym się zaprzyjaźnić. Prawdziwa, wrażliwa, uważna. Dziewczyna, która wiele rozumie – zarówno siebie, jak i świat wokół. Jej bielactwo sprawia, że coraz częściej wycofuje się z życia, rezygnuje z marzeń, unika ludzi. Spojrzenia pełne niechęci i współczucia bolą bardziej niż same plamy na skórze.
Ale Liliana nie ucieka całkiem – znajduje swoją odskocznię w sztuce. Malowanie porcelany staje się jej azylem, przestrzenią wolną od oceny. Tworzy dzieła delikatne, kruche, a zarazem pełne emocji. Jej porcelana ma w sobie coś z magii – jakby każda filiżanka czy talerzyk opowiadały własną historię.
Obok Liliany autorka prowadzi nas także przez losy innych bohaterów – bliskiego przyjaciela Nikodema, który wiernie towarzyszy jej w codzienności; Gustawa, który zmaga się z konsekwencjami wypadku; a także Wiktora – tajemniczego mężczyzny, który pojawia się w wiosce i niesie ze sobą ciężar przeszłości.
Szczególnie zaciekawiła mnie historia Luizy, która pojawia się nagle na kartach powieści i wnosi nową energię oraz ważny wątek do fabuły. Jej losy, podobnie jak historia Wiktora, to bardzo istotne i intrygujące elementy tej opowieści. Ale o tym nie będę pisać – przekonajcie się sami, sięgając po powieść „Liliana”.
„Liliana” to przede wszystkim książka o akceptacji. O tym, jak trudno ją sobie zapewnić w świecie, który tak łatwo ocenia i wyklucza. Ale także o tym, że akceptacja siebie jest pierwszym krokiem do prawdziwego szczęścia. Sylwia Markiewicz pokazuje, że nawet jeśli los nie obdarzył nas „idealnym” wyglądem czy życiowym komfortem, możemy odnaleźć w sobie siłę, by żyć pełnią życia.
To także opowieść o tym, że każdy z nas nosi tajemnice – i to właśnie one, choć bolesne, kształtują naszą tożsamość. Wiktor, Gustaw, Nikodem i Liliana – wszyscy uczą nas, że życie to mozaika blasków i cieni, których nie da się rozdzielić.
Na kartach powieści pojawiają się silne emocje, które naprawdę poruszają. Smutek, samotność, wrażliwość, czułość, lęk, ale i nadzieja – wszystko to odczuwalne jest w tej historii tak bardzo, że trudno się od niej oderwać.
"Ludzie robią podstawowy błąd, nie widzą wysyłanych znaków, przez co otrzymują mocno spaczony obraz rzeczywistości, wymarzony, ale nierealny. Potem pojawiają się ból i rozczarowanie [...]."
Powieść jest prawdziwa. Niesztampowa. Bez lukru. Jej bohaterowie są autentyczni – jakby można ich było spotkać na spacerze po wiejskiej drodze albo w pachnącym ziołami ogrodzie. Nie są przerysowani, nie są wyidealizowani – są tacy jak my. Szczególnie polubiłam babcię Walentynę – jej barwne, często kąśliwe, ale szczere dialogi pełne humoru i życiowej mądrości nadają książce wyjątkowy klimat i lekkość.
To właśnie dzięki takim postaciom „Liliana” pachnie magią, ziołami i roślinnością – jakby każda strona była zanurzona w sielsko-baśniowej atmosferze, podszytej jednak głębokimi emocjami i prawdą o człowieku.
Fabułę czyta się lekko i z zainteresowaniem. Bez przymusu, bez poczucia sztuczności. Dialogi są przemyślane, dobrze skonstruowane, pełne emocji i znaczeń. Każde słowo ma tutaj swoje miejsce – nic nie jest przypadkowe.
Sylwia Markiewicz pisze pięknie, obrazowo, z wyczuciem. Potrafi wzruszyć, rozbawić i zaintrygować – czasem w jednej scenie. To styl, który wciąga i pozwala odpłynąć w świat wykreowany z dużą dbałością o detale – zarówno te emocjonalne, jak i wizualne.
„Liliana” to powieść, którą nie tylko się czyta – ją się przeżywa. Zostaje w głowie i sercu długo po odłożeniu. To historia o człowieku – nie tym idealnym, lecz tym prawdziwym. O sile, która tkwi w akceptacji, wrażliwości i szczerości.
Nie spodziewałam się, że książka tak subtelna i cicha w formie może wywołać we mnie tyle emocji. „Liliana” to nie tylko opowieść o chorobie, bólu odrzucenia i trudnym dorastaniu. To historia o byciu innym, o wycofaniu, które czasem ratuje, ale częściej boli. To w końcu powieść o poszukiwaniu siebie – w świecie, który łatwo ocenia, a rzadko stara się zrozumieć.
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Sylwii Markiewicz, ale z całą pewnością nie ostatnie. Jej styl pisania zachwyca lekkością i głębią jednocześnie. Każde zdanie jest jak muśnięcie pędzla – precyzyjne, nastrojowe, emocjonalnie wyważone. Przez karty tej książki płynie się z uwagą, ale i ze wzruszeniem.
Dziękuję raz jeszcze Wydawnictwu Pascal oraz Sylwii Markiewicz za możliwość przedpremierowego spotkania z tą wyjątkową historią. To była poruszająca literacka podróż – taka, do której chce się wracać.
Jeśli szukacie książki, która zostawi w Was ślad – sięgnijcie po „Lilianę”.
Polecam,
Katja
Witajcie,
Dziś chcę opowiedzieć Wam o książce, która poruszyła moje serce i zostawiła we mnie cichy ślad — delikatny, ale trudny do zignorowania. Mowa o powieści Agnieszki Jeż pt. „Cała słodycz życia”, którą miałam zaszczyt przeczytać przedpremierowo.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Filia.
Premiera tej wyjątkowej publikacji już jutro — 2 lipca 2025 roku. I choć dni mijają szybko, jestem pewna, że tej książki nie zapomnicie przez bardzo, bardzo długo.
„Cała słodycz życia” to opowieść, która otula, wstrząsa, zmusza do refleksji. To jedna z tych historii, która przypomina, że jesteśmy tylko ludźmi — z naszymi ranami, niespełnieniami, czułością i tęsknotą za bliskością. To książka, którą czyta się tak, jakby słuchało się cichego głosu wewnętrznego — głosu, który od dawna prosił o uwagę.
Już sama okładka przyciąga – ciepła, subtelna, nastrojowa. Taka, która mówi bez słów: zatrzymaj się na chwilę. Usiądź. Posłuchaj tej historii. A gdy już ją otworzysz… trudno przestać. Bo tam, między wersami, czai się prawda. Życie. Ty sam/ Ty sama.
Witajcie,
dzisiaj chciałabym Was zaprosić do zapoznania się z moimi odczuciami po przeczytaniu najnowszej powieści napisanej przez Agnieszkę Lis, pt. "Ocalenie". Egzemplarz został mi podarowany jako prezent, za który bardzo dziękuję.
W recenzji pojawiają się
cytaty, które w doskonały sposób oddają wartość książki „Ocalenie” oraz to, co Agnieszka
List pragnie przekazać czytelnikowi. To
właśnie dzięki nim można lepiej zrozumieć głębię tej poruszającej historii i
emocje, które jej towarzyszą.
Zapraszam do pozostania ze mną.
Witajcie,
dzisiaj chciałabym Was zaprosić do lektury powieści napisanej przez Annę Stryjewską pt. "Dom Róży". Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Szara Godzina. Bardzo dziękuję!
Witajcie,
Dziś pragnę zatrzymać się na chwilę przy najnowszej powieści Sylwii Kubik zatytułowanej „Córka księdza”. To historia, która porusza, intryguje i zadaje pytania, na które nie zawsze łatwo znaleźć odpowiedź. Oficjalna premiera książki zaplanowana jest na 18 czerwca 2025 roku, jednak dzięki uprzejmości Wydawnictwa Filia miałam możliwość zapoznania się z tą opowieścią wcześniej. Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego składam serdeczne podziękowania.
Zachęcam Was do lektury moich przemyśleń – być może pomogą Wam one zdecydować, czy warto sięgnąć po tę historię. A może, tak jak i mnie, zainspiruje Was ona do głębszej refleksji.
„Bo
prawdziwa miłość zaczyna się tam, gdzie kończą się słowa.”
Tam,
gdzie zaczyna się cisza
Bywają
takie książki, które nie tyle się czyta, co… czuje. Taką właśnie książką jest „W
ciszy Twoich słów” Ilony Ciepał-Jaranowskiej. Dziś, z filiżanką herbaty i
miękkim światłem popołudnia, zamknęłam jej ostatnią stronę – i pozostałam w
ciszy. Ale to była dobra cisza. Ta, która zostaje pod skórą.
Za
możliwość przedpremierowego poznania tej historii dziękuję Wydawnictwu Na
Szczęście. Oficjalna premiera już 10 czerwca 2025 roku – ale ja już wiem, że ta
książka zostanie ze mną na długo.
Judyta
Judyta
– nauczycielka z miasta, pełnego zgiełku i niezałatwionych spraw – ucieka w
Bieszczady. Nie po to, by się odnaleźć. Raczej po to, by na chwilę przestać się
gubić. W pensjonacie przyjaciół, wśród zapachu kawy i świergotu ptaków, próbuje
zmyć z siebie to, co osadziło się na duszy niczym pył – niewypowiedziane słowa,
półprawdy, zawieszone decyzje.
Wydaje
się, że będzie to zwykłe lato. Tymczasem już pierwszego dnia czeka na nią coś
zupełnie innego – ciche trzęsienie ziemi.
Kamil
– mężczyzna, który słyszy sercem
Jest
takie spotkanie, które nie potrzebuje słów, by zostało zapamiętane. Takie
właśnie jest spotkanie Judyty i Kamila. On – mężczyzna niesłyszący. Ona –
kobieta, która nagle zaczyna słyszeć więcej niż kiedykolwiek wcześniej.
„[…]
nie zawsze w życiu powinno się słuchać serca, rozum też czasem dobrze
podpowiada.”
Kamil
nie słyszy, ale kocha gestem. Cisza nie jest dla niego pustką – to przestrzeń
wypełniona uważnością. Patrzy tak, jakby widział więcej niż reszta świata. A
Judyta zaczyna czuć… jakby w jego spojrzeniu znajdowała wszystko, czego tak
długo szukała.
Czułość
zapisana w dłoniach
To
nie jest łatwa historia miłosna. Ale prawdziwa. Piękna właśnie dlatego, że
niespektakularna. Uczucie rozwija się powoli – z ostrożnością, niepewnością, w
rytmie serc, które przez lata nauczyły się milczeć.
Wzruszające
jest to, jak Autorka pokazuje świat Kamila – świat, w którym język migowy staje
się mostem, a codzienne trudności nie są barierą, lecz drogą. Te same banki, te
same sklepy, to samo życie. I ta sama miłość – może nawet większa. Bardziej
świadoma. Bardziej obecna.
Głos
matki, który chce chronić
Obok
Judyty i Kamila ważną rolę odgrywa Renata – matka Judyty. Jej głos – choć nie
zawsze mile słyszany – jest głosem troski. Pyta, ostrzega, przypomina, że życie
z osobą niesłyszącą to nie tylko romantyzm. To też wyzwania, wybory, ciche
kompromisy. Ale czy to nie dotyczy każdej relacji?
Ten
wątek porusza – bo wielu z nas słyszało podobne zdania od swoich matek. I wielu
z nas musiało się nauczyć rozróżniać troskę od strachu.
Cień
zdrady, blask oddania
Autorka
pięknie zestawia dwa światy – związek Judyty i Kamila z małżeństwem Malwiny i
Tomka. Zdrowi, młodzi, bez „ograniczeń” – a jednak pogubieni. Gdzieś po drodze
przestali ze sobą rozmawiać. Gdzieś między słowami wślizgnęła się zdrada.
Ta
historia boli – bo pokazuje, że zaufanie nie jest dane raz na zawsze. I że
niepełnosprawność emocjonalna potrafi być dużo groźniejsza niż fizyczna.
Dziecko,
które chce być kochane
Natalia
– dziewczynka z domu dziecka – to jedna z najcichszych, a zarazem najbardziej
wzruszających postaci tej książki. Opuszczona, ale nie złamana. Wierząca – choć
wiele razy zawiedziona. To ona uczy Judytę, że miłość to nie tylko romantyczne
uniesienia. To obecność. Regularna, spokojna, pewna.
Bieszczady
– cisza, która leczy
Nie
sposób nie wspomnieć o krajobrazie – Bieszczady nie są tu tłem. Są bohaterem.
Oddychają razem z postaciami. Gdy Judyta płacze – wieje wiatr. Gdy się
zakochuje – rozkwitają łąki. Szum potoku mówi więcej niż niejeden dialog.
To
miejsce, gdzie „kurz codzienności” naprawdę można zmyć. Ale tylko wtedy, gdy
pozwoli się ciszy przemówić.
Książka,
która zostaje na długo po ostatnim słowie
Są
książki, które się zamyka – i wszystko wraca do normy. I są takie, które
zostają. W tobie. Na dłużej. Właśnie taka jest „W ciszy Twoich słów”. To
nie tylko piękna opowieść o relacjach – to opowieść o nas wszystkich. O tych,
którzy choć słyszą, często nie słuchają. O tych, którzy nie słyszą – a
rozumieją więcej niż ktokolwiek.
Ilona
Ciepał-Jaranowska nie moralizuje. Ona dotyka delikatnych strun. Pokazuje nam
świat, w którym miłość nie potrzebuje głośnych deklaracji. Gdzie cisza potrafi
mieć większą siłę niż najgłośniejsze wyznanie. Gdzie dotyk, spojrzenie,
milczenie w duecie – są językiem serca.
Nie sposób nie zatrzymać się po tej lekturze. Bo z każdą stroną czytelnik konfrontuje się z pytaniami, których na co dzień unika:
Czy jestem obecny w relacji – naprawdę?
Czy umiem dostrzegać to, co niewidzialne?
Czy wiem, jak wygląda prawdziwa bliskość?
W
relacji Judyty i Kamila nie ma banału. Ich historia uczy, że największą odwagą
nie jest głośne kochanie – ale cicha obecność. Że wartość człowieka nie mierzy
się sprawnością zmysłów, ale głębią duszy. Że niepełnosprawność to nie
ograniczenie – to inne spojrzenie na świat.
Ale
„W ciszy Twoich słów” to także książka o życiu – z jego lękami,
zdradami, nadziejami i codziennością, która czasem przytłacza. To opowieść o
matkach, które chcą chronić, nawet jeśli nie zawsze potrafią to wyrazić. O
dzieciach, które szukają czułości, choć nie zawsze umieją o nią poprosić. O
ludziach, którzy milczą – nie dlatego, że nie mają nic do powiedzenia, ale
dlatego, że nikt nie nauczył ich mówić bez lęku.
To
powieść, która koi. Nie udaje, że świat jest prosty. Ale pokazuje, że nawet
wśród trudności można odnaleźć czułość. I że czasem wystarczy jedno spojrzenie,
jeden gest – by coś, co wydawało się niemożliwe, stało się początkiem nowej
drogi.
W
tej historii jest jednak coś jeszcze – motyl. Symbol pozornie lekki, a
przecież niosący ze sobą wielką wagę. Judyta się ich bała. Tak jak wielu z nas
boi się tego, co kruche, ulotne, nieprzewidywalne. Dla niej motyl był
niepokojem – ruchem, którego nie da się kontrolować. Kamil patrzył inaczej. W skrzydłach
motyla widział wolność. Siłę przemiany. Czułość, która nie potrzebuje słów. I
właśnie on pomaga Judycie zrozumieć, że to, co budzi w nas lęk, często jest
pierwszym krokiem do zmiany.
Motyl
staje się tu cichym przewodnikiem – jakby unosząc się nad historią, przypominał
nam, że każdy z nas ma moment, w którym musi rozwinąć skrzydła. Nawet jeśli
wcześniej siedział zamknięty w kokonie ciszy, niepewności, bólu. Że trzeba
odwagi, by odlecieć w nieznane – ale też, że bez tej odwagi nigdy nie dowiemy
się, jak piękny może być świat po drugiej stronie lęku.
Gdy
zamknęłam książkę, długo jeszcze siedziałam w ciszy. Ale tym razem była to inna
cisza. Nie ta pełna samotności. To była cisza pełna treści. Taka, która mówi:
„Słuchaj. Patrz. Czuj. Kochaj inaczej.”
Bo,
jak pisze autorka – prawdziwa miłość zaczyna się tam, gdzie kończą się słowa.
I może właśnie tam zaczynamy być sobą najbardziej.
Na koniec dodam, że „W ciszy Twoich słów” tak mnie zainteresowało, że sięgnęłam dalej — poczytałam o aplikacjach wspierających osoby niesłyszące i niedosłyszące oraz o organizacji MIGAM, która pomaga w komunikacji. To pokazuje, jak ważny i potrzebny jest ten temat w literaturze i w życiu.
Z całego serca dziękuję Wydawnictwu Na Szczęście oraz Autorce – Ilonie Ciepał-Jaranowskiej – za możliwość przeczytania tej poruszającej powieści przed premierą. To książka, która zostaje
z czytelnikiem na długo. Nie tylko w pamięci – ale i w sercu.
Polecam,
Katja
Witajcie,
dzisiaj zapraszam Was do zapoznania się z recenzją przedpremierową najnowszej powieści Marii Paszyńskiej pt."Nim zgasną sny". Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Filia. A premiera tej wyjątkowej książki- już jutro! Zostańcie ze mną!
Tym razem autorka zabiera nas do Berlina roku 1936 – miasta, które staje się centrum światowej uwagi za sprawą Igrzysk Olimpijskich. Miasta błyszczącego, kontrolowanego, przesiąkniętego propagandą i fałszywym spokojem.
Nie sposób nie wspomnieć o trudnych, ale pięknie napisanych związkach, jak ten między Wojtkiem a Klarą – relacja, która balansuje na granicy wytrzymałości. Ich małżeństwo przechodzi próbę, której wynik wcale nie jest oczywisty. Pojawiają się nie tylko zmęczenie i dystans, ale też momenty czułości, jakby światło przebijające się przez szpary codziennej rutyny.
Wielokrotnie łapałam się na tym, że czytałam losy bohaterów z wypiekami na twarzy, nie mogąc się oderwać. Ale jedna scena szczególnie zapadła mi w pamięć – moment spotkania Wojtka z Felusiem, a potem ich rozmowa z Klarą. Nie zdradzę szczegółów, by nie odebrać nikomu siły tego fragmentu, ale muszę przyznać, że emocje, które wywołał ten epizod, zostaną ze mną na długo.
Ważne miejsce w powieści zajmują również wątki rodzinne – zwłaszcza relacje między rodzeństwem. Ich więzi często bywają pomijane w literaturze, a tu zostały ujęte z wielką czułością i psychologiczną przenikliwością.
To relacje, w których mieszają się lojalność i zazdrość, miłość i zmęczenie sobą nawzajem, potrzeba bliskości i niemoc, by ją wyrazić.
Nie można też nie wspomnieć o postaciach drugoplanowych, które mają ogromne znaczenie dla całej historii – jak Berek, żydowski bohater, którego losy wstrząsają, czy dobrze znana wszystkim cukiernia u Hanki – miejsce, które w tej serii niezmiennie przyciąga jak dom.
„Nim zgasną sny” to opowieść o marzeniach – tych, które się spełniają, i tych, które gasną, zanim zdążą rozbłysnąć na dobre. To historia o miłości, która nie zawsze przychodzi w odpowiednim momencie, o rodzinie, która nie zawsze jest ostoją, i o odwadze, by szukać swojego miejsca mimo przeciwności.
To powieść napisana z sercem – z wyczuciem, dbałością o detale i ogromnym zrozumieniem dla ludzkich emocji.
To książka, która nie tylko się czyta – ją się przeżywa. I długo się o niej myśli.
Szczerze polecam – ale koniecznie z przeczytanymi wcześniejszymi tomami. Wtedy ta historia staje się pełna. I naprawdę zostaje w sercu.
Katja
Witajcie,
Dzisiaj zapraszam Was do zapoznania się z literackim debiutem Małgorzaty Kołakowskiej, czyli powieścią Dom pod Akacjami. Książkę wydało Wydawnictwo Filia, któremu bardzo dziękuję za przesłany do recenzji egzemplarz.
Witajcie, dzisiaj przychodzę do Was z przedpremierową powieścią autorstwa Katarzyny Kieleckiej pt. „Niewidzialna dziewczyna”. W tym miejscu chciałabym podziękować Wydawnictwu Szara Godzina za możliwość objęcia patronatem medialnym tej publikacji. Powieści Katarzyny Kieleckiej to książki, które na długo pozostają w sercu oraz umyśle czytelnika. Tak było w przypadku najnowszej.
Czy Wasze rodziny były
szczęśliwe — nie w pozorach, nie na święta, ale na co dzień? Czy cechy, które w
sobie nosicie, są tymi, które chcielibyście przekazać dalej? A może przeciwnie
— są dziedzictwem milczenia, przemocy, niedoboru czułości?
Bo prawda jest taka, że
nawet jeśli postanawiamy żyć inaczej niż nasi rodzice, pewne mechanizmy wchodzą
w nas niemal niezauważalnie. Sposób, w jaki kochamy, odczuwamy bliskość,
reagujemy na trudności — wszystko to bywa cieniem przeszłości, której nie wybieraliśmy.
I choć nie mamy wpływu na to, skąd pochodzimy, mamy wybór, dokąd zmierzamy.
Powieść "Niewidzialna dziewczyna" doskonale pokazuje, jak bardzo przeszłość może determinować teraźniejszość — i
jak wiele odwagi potrzeba, by przerwać ten krąg.
Witajcie!
Nakładem Wydawnictwa Filia ukazała się nowa powieść Małgorzaty Niemtur pt. Melodia niepokornego serca. Wydawnictwu bardzo dziękuję za przesłany do recenzji egzemplarz, a Was zapraszam do zapoznania się z moimi wrażeniami po przeczytaniu tejże książki.
Witajcie!
Dzisiaj chciałabym Was
zaprosić do pewnej małej miejscowości, gdzie tajemnica gra bardzo ważną rolę.
Wszystko to za sprawą Sandry Podleskiej, która w swojej najnowszej powieści
„Cisza w mazurskim lesie” przenosi czytelnika do klimatycznej, pełnej mroku
mazurskiej osady – Olszyny Czarne, która zdaje się być odcięta od reszty
świata. Jak się okazuje, jest to wyjątkowe miejsce, gdzie czas zwalnia, a
ludzie skrywają sekrety, które mogą zmienić wszystko. Choć z pozoru powieść
zapowiada się jako kryminał, Podleska tworzy przede wszystkim historię o
ludziach, ich emocjach, słabościach i trudnych wyborach. Oto historia, która
wciąga, zaskakuje i porusza na głębszym poziomie. Jeśli Was zainteresowałam tym
wstępem, to zostańcie ze mną. Przed Wami recenzja przedpremierowa. Za
egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Filia.
Witajcie,
Dzisiejszą recenzję książki, której premiera już jutro, rozpocznę nietypowo – od pytania. Ile razy byliście źli na los, który pokrzyżował Wam plany? W takich chwilach często pojawia się niezrozumienie, gorycz, poczucie, że zostaliśmy zepchnięci na boczny tor. Życie nagle wydaje się niejasne i nieprzewidywalne. A potem, z biegiem czasu, okazuje się, że to, co wydawało się przeciwnością, w rzeczywistości było dla nas najlepszym możliwym rozwiązaniem. Tak właśnie było w życiu głównej bohaterki, Zuzi. Jeśli choć trochę Was zaciekawiłam, zapraszam do lektury mojej recenzji. Premiera "Domu pod Kasztanem" już jutro, 2 kwietnia 2025 roku. Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Filia.
Witajcie,
Czy wiecie, że dzisiaj minęło 7 lat, odkąd pojawił się tutaj mój pierwszy post?
Siedem lat. Kiedy to
minęło? Wydaje się, jakby to było wczoraj, gdy z niepewnością publikowałam
pierwsze wpisy, zastanawiając się, czy ktoś w ogóle je przeczyta, czy moje
słowa trafią do kogoś, kto podzieli moją pasję do książek. A jednak minęły
lata, a ja wciąż tu jestem – z Wami, z kolejnymi przeczytanymi książkami, z
emocjami, które wciąż są tak samo żywe.
Podziękowania – bez Was
nie byłoby tego miejsca
Dziękuję Wam – wszystkim,
którzy przez te lata obdarzyli mnie zaufaniem, którzy wracają do moich
recenzji, dzielą się swoimi spostrzeżeniami, podpowiadają nowe tytuły do
przeczytania. Wasze wsparcie jest dla mnie bezcenne. Dzięki Wam wiem, że to, co
robię, ma sens.
Dziękuję również
wydawnictwom, które zaufały mi, powierzając swoje książki do recenzji.
Możliwość poznawania tylu różnorodnych historii, odkrywania nowych autorów i
gatunków to dla mnie ogromny przywilej. Każda książka to nowa podróż, a ja z
radością wyruszam w nią za każdym razem.
Subiektywność i szczerość
Wiem, że moje opinie są
subiektywne. Zawsze staram się pisać szczerze, z serca, oddając emocje, jakie
towarzyszyły mi podczas lektury. Każda książka jest jak rozmowa – dla jednych
będzie poruszająca i wyjątkowa, dla innych może nie wywołać żadnych emocji. I
to jest w porządku. Szanuję każdą opinię, bo literatura jest subiektywna – to,
co porusza mnie, dla kogoś innego może pozostać niezauważone. Ale właśnie to
jest piękne – różnorodność, możliwość dyskusji, wymiany poglądów.
Czas płynie, ale pasja
pozostaje
Piszę ten post dopiero
teraz, bo życie czasem biegnie własnym torem. Czasami w natłoku codziennych
obowiązków zapominamy o tym, co jest dla nas naprawdę ważne. Przegapiamy
chwile, które powinniśmy celebrować. A przecież warto na moment się zatrzymać,
spojrzeć wstecz i docenić drogę, jaką przeszliśmy.
Te 7 lat to nie tylko
liczby, to przede wszystkim wspomnienia. Każda recenzja to jakaś historia – nie
tylko tej książki, ale też mojego życia w danym momencie. Wracając do starych
wpisów, przypominam sobie emocje, które mi wtedy towarzyszyły, miejsca, w których
czytałam, ludzi, z którymi dzieliłam się wrażeniami.
Co dalej?
Nie wiem, co przyniesie
przyszłość, ale wiem jedno – nadal będę czytać, nadal będę pisać, nadal będę
dzielić się swoimi myślami z Wami. Bo książki to moja pasja, a pasja to coś, co
warto pielęgnować.
Dziękuję, że jesteście ze mną. Dziękuję za każdy komentarz, każde polubienie, każde słowo wsparcia. To dla Was i dzięki Wam Książkowe wieczory u Katji istnieją już od 7 lat. Mam nadzieję, że przed nami jeszcze wiele pięknych literackich chwil.
Z ciepłymi myślami,
Katja- Kasia
Witajcie,
12 marca 2025 roku swoją premierę miała najnowsza powieść Danuty Chlupowej Słoneczne tarasy. Dzięki uprzejmości Autorki oraz Wydawnictwa Książnica miałam okazję przeczytać tę książkę w dniu premiery, a dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami swoimi wrażeniami. Musicie wiedzieć, że to opowieść, która od pierwszych stron pochłania bez reszty, przenosząc czytelnika do przedwojennej Polski – świata pełnego kontrastów, trudnych wyborów i silnych emocji.
Są książki, które nie tylko wciągają fabułą, ale także otwierają przed czytelnikiem drzwi do świata pełnego emocji, historycznych realiów i trudnych życiowych wyborów. Słoneczne tarasy to właśnie taka opowieść – wielowątkowa, przejmująca i niezwykle realistyczna. To pierwsza część cyklu Pielęgniarki, w której Autorka przenosi nas do przedwojennego Krakowa i beskidzkiego sanatorium, śledząc losy młodej kobiety próbującej odnaleźć swoje miejsce w świecie. To historia o pasji i determinacji, ale także o międzyludzkich relacjach, podporządkowaniu kobiet w patriarchalnym społeczeństwie i trudnych decyzjach, które kształtują ludzkie losy.
Zapraszam do lektury mojej recenzji – warto poznać tę niezwykłą historię!
Główną bohaterką powieści jest Joanna Kasperska – młoda, utalentowana dziewczyna, której życie diametralnie się zmienia po śmierci ojca. Wraz z matką zostaje sama, obarczona długami, a jedyną osobą oferującą pomoc wydaje się ich krewny – bogaty fabrykant z Krakowa. Szybko jednak okazuje się, że jego intencje nie są czyste, a Joannę czeka trudna walka o niezależność.
Chlupowa w Słonecznych Tarasach mocno akcentuje temat relacji rodzinnych i małżeńskich w przedwojennej Polsce. Kobiety były wówczas podporządkowane mężom i ojcom, a ich los często zależał od decyzji mężczyzn. Świetnym przykładem jest matka Joanny, która po śmierci męża traci nie tylko oparcie finansowe, ale także pewien społeczny status. Joanna również staje przed trudnym wyborem – poddać się oczekiwaniom krewnych, szczególnie wuja, czy zawalczyć o własną przyszłość. O tym, jak potoczą się jej losy, dowiecie się, sięgając po Słoneczne tarasy.
Danuta Chlupowa w niezwykle realistyczny sposób oddaje atmosferę tamtych czasów, zwłaszcza jeśli chodzi o zawód pielęgniarki. W powieści znajdziemy wiele szczegółowych opisów procedur medycznych, zasad funkcjonowania szpitali i sanatoriów, a także warunków, w jakich przyszło pracować pielęgniarkom i lekarzom. Szczególnie poruszające są opisy walki z gruźlicą – chorobą, która w tamtym okresie zbierała tragiczne żniwo, zwłaszcza wśród dzieci.
Joanna, rezygnując z marzeń o malarstwie, podejmuje naukę w Uniwersyteckiej Szkole Pielęgniarek i Higienistek, a następnie trafia do dziecięcego sanatorium przeciwgruźliczego w Izdebnej. Tam na własnej skórze doświadcza trudów pracy pielęgniarki – mierzy się z cierpieniem dzieci, surowymi zasadami panującymi w placówkach medycznych i własnymi wątpliwościami. Chlupowa w niezwykle sugestywny sposób opisuje dramat chorych – dzieci, które spędzały długie miesiące w gipsowych opatrunkach, walcząc o życie, i pielęgniarek, które musiały radzić sobie nie tylko z medycznymi wyzwaniami, ale i własnymi emocjami.
Jednym z największych atutów powieści są świetnie wykreowane postacie. Joanna to bohaterka, z którą łatwo się utożsamić – silna, ale jednocześnie pełna wątpliwości, rozdarta między marzeniami a obowiązkiem. Ważną rolę w jej życiu odgrywa Feliks Macewicz – mężczyzna, którego obecność odciska piętno zarówno na jej młodości, jak i dorosłości.
Z dużym zainteresowaniem śledziłam jednak nie tylko losy Joanny, ale także historię Stanisława Legierskiego – lekarza, który skrywa bolesne sekrety. Jego postać to przykład tego, jak łatwo oceniamy innych na podstawie plotek i powierzchownych informacji, nie znając ich prawdziwej historii. Chlupowa subtelnie ukazuje, że każdy niesie swój własny bagaż doświadczeń, a życie pełne jest kompromisów.
Tym, co wyróżnia powieść Danuty Chlupowej, jest niezwykła dbałość o szczegóły. Autorka z ogromną precyzją opisuje stroje bohaterów, dzięki czemu czytelnik może niemal zobaczyć eleganckie przedwojenne suknie, skromne uniformy pielęgniarek i detale wystroju wnętrz.
Oprócz tego Słoneczne tarasy to także literacka podróż po przedwojennej Polsce. Razem z bohaterami zwiedzamy Kraków, Wisłę, Cieszyn i Istebną, podziwiamy piękne budynki, rzemiosło i architekturę. Chlupowa z ogromnym pietyzmem kreśli obrazy miast i miasteczek, dzięki czemu powieść zyskuje dodatkowy, historyczny wymiar.
„Słoneczne tarasy” to książka, w której dzieje się tak wiele, że trudno omówić wszystkie wątki. Oprócz historii Joanny i jej pracy w sanatorium znajdziemy tu także skomplikowane relacje rodzinne, refleksję nad rolą kobiet w społeczeństwie oraz próbę uchwycenia ducha epoki.
To powieść, która wzrusza, skłania do refleksji i pozwala zanurzyć się w klimacie przedwojennej Polski. Mimo że historia Joanny bywa smutna i bolesna, trudno się od niej oderwać. Autorka nie tylko snuje interesującą opowieść, ale także edukuje – zarówno w zakresie historii medycyny, jak i życia społecznego tamtych czasów.
Słoneczne tarasy to wciągająca, wielowątkowa powieść, która z powodzeniem łączy elementy literatury obyczajowej, historycznej i medycznej. Chlupowa stworzyła historię, która angażuje emocjonalnie, edukuje i porusza ważne tematy.
To książka dla tych, którzy cenią powieści osadzone w realiach historycznych, interesują się tematyką medyczną i chcą poznać życie kobiet w przedwojennej Polsce. Gorąco polecam – to opowieść, która na długo zostaje w pamięci.
Polecam,
Katja
Witajcie!
„Jeśli chcesz być
w życiu szczęśliwa, traktuj ludzi tak, jak sama chciałabyś być przez nich
traktowana i nie oczekuj na wdzięczność.”
Katarzyna Grochowska, autorka, która serwuje swoim czytelnikom niezwykłe historie pełne emocji i głębokich przemyśleń, tym razem zabiera nas w podróż do świata pełnego tajemnic, bólu i nadziei. Jej najnowsza powieść, „Tajemnica pozytywki”, już jutro, 12 marca 2025 roku ujrzy światło dzienne i, jestem pewna, poruszy serca wielu z nas, bowiem jakże trudno w kilku słowach oddać jej pełną głębię.
Ta książka to nie tylko historia, to prawdziwa podróż przez ludzkie życie, przez wszystkie jego zakamarki, gdzie miłość przeplata się z bólem, a codzienność z nieprzewidywalnymi tajemnicami.
W „Tajemnicy pozytywki” spotykamy młodą dziewczynę o imieniu Bianka, która przyjeżdża do rodzinnego miasta, Rosewa, na pogrzeb swojego ojca, który miał być jej ostatnim rozdziałem w miejscu, które przyniosło jej tak wiele bólu… Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby… o tym dowiaduje się czytelnik w późniejszych częściach fabuły.
Za możliwość przeczytania przed premierą bardzo dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina.
Witajcie,
Dziś mam przyjemność przybliżyć Wam najnowszą
powieść autorstwa Niny Zawadzkiej pt. Skazana za miłość. Dzięki
uprzejmości Wydawnictwa Filia miałam okazję przeczytać tę wyjątkową książkę
przed jej premierą, która już za kilka dni – 12 marca 2025 roku. Pozwólcie, że
zabiorę Was w podróż przez tę pełną emocji i głębokiej refleksji powieść, która
w moim odczuciu wciąga od pierwszej strony.