Witajcie,
Są takie powieści, które nie potrzebują krzykliwej fabuły, by przyciągnąć uwagę czytelnika. Nie próbują olśniewać fajerwerkami, nie zasypują dynamicznymi zwrotami akcji. Zamiast tego otwierają się powoli - jak okno uchylone w zimowy poranek, przez które wpada chłodne, jasne światło.
"Wzgórze Świątecznych Życzeń" jest właśnie taką książką: cichą, a jednak
niezwykle wymowną.
To opowieść nie o jednym bohaterze, ale o całej
mozaice ludzkich losów - kruchych, zagubionych, niekiedy na pozór zwyczajnych.
A jednak każda z tych historii niesie w sobie coś, co dotyka głęboko: potrzebę
bliskości, wybaczenia, rozmowy i drugiej szansy. Trojanowska nie moralizuje.
Nie unosi palca. Ona po prostu stawia przed nami ludzi, których łatwo byłoby
minąć wzrokiem - a których warto zobaczyć na nowo.
Wydawnictwu Axis Mundi bardzo dziękuję za otrzymany egzemplarz recenzencki.
Świeradów-Zdrój - miasteczko, które słucha
Akcja powieści toczy się w zimowym miasteczku, które autorka opisuje tak, jakby znała każdy zaułek, każde skrzypienie śniegu pod butami, każdy zapach świerku stojącego w ośnieżonym ogrodzie. Świeradów nie jest tutaj jedynie tłem. To przestrzeń, która otula bohaterów - czasem surowa, czasem przyjazna, zawsze jednak obecna, jak świadek cichych rozmów, niewyraźnych łez i chwil odzyskiwanej nadziei. To tu spotykają się ludzie, którzy - choć nie zawsze zdają sobie z tego sprawę - potrzebują siebie nawzajem bardziej, niż przypuszczają.
Bohaterowie - ludzie z prawdą ukrytą pod
warstwą śniegu
Największą siłą tej historii napisanej przez Autorkę są postacie. Każda niesie
w sobie własny ciężar, własną historię, własną próbę. Trojanowska nie tworzy
bohaterów idealnych. Tworzy takich, którzy są prawdziwi - często pogubieni,
pełni sprzeczności, czasem zahartowani, czasem bardzo krusi.
Lila - młoda zawodniczka narciarska. Z pozoru silna i
skupiona na celu, w środku nosi jednak głęboką pustkę po stracie ojca. Jej
walka na trasach biegnie równolegle z tą wewnętrzną - o to, by zrozumieć, że
siła nie polega na zapominaniu bólu, ale na umiejętności mówienia o nim głośno.
Patrycja - kobieta, która uciekła z dziećmi z
przemocowego domu. To bohaterka, której Trojanowska nie romantyzuje. Pokazuje
ją jako kogoś, kto ocalał, ale nadal się trzęsie. Jej historia przypomina, że
przemoc nie kończy się w chwili odejścia - ale że odejście jest pierwszym
prawdziwym krokiem do wolności.
Konstancja - starsza pani, u której Patrycja znajduje
schronienie. Ciepła, lecz nie sentymentalna. Jej mądrość wypływa z lat
doświadczeń, a nie z idealizacji świata. Jest w niej coś matczynego, ale także
coś kruchego - szczególnie w obliczu problemów z pamięcią.
Domicela - prowadzi butik, dba o każdy detal swojego
życia, choć w środku zmaga się z niepokojem, którego sama nie potrafi nazwać.
To bohaterka, która pokazuje, że nie zawsze najbardziej cierpią ci, których
świat widzi jako przegranych. Samotność i niespełnienie potrafią ukrywać się
pod błyszczącą powierzchnią.
Ksawery - mężczyzna stojący na zakręcie swojego
małżeństwa. Jego historia to opowieść o tym, że nie każdą relację da się
uratować siłą, a czasem największą odwagą jest przyznać, że walczy się nie o
miłość, lecz o wyobrażenie o niej.
Fryderyk - lokalny pustelnik. Człowiek, który wycofał
się z życia, jakby chciał znaleźć ratunek w ciszy. Jego obecność w książce jest
delikatna, ale poruszająca - przypomina, że nikt nie znika bez powodu, a każdy
ma w sobie historię, która zasługuje na wysłuchanie.
Styl Autorki - miękki jak śnieg, ale mocny
jak korzenie drzew
Trojanowska pisze tak, jakby znała swoich bohaterów od lat. Jej język jest nasycony czułością, ale nie ckliwością. Jest prosty, ale nigdy banalny. Ma w sobie coś z zimowego światła - delikatny, a jednocześnie potrafiący odsłonić to, co człowiek chciałby ukryć.
Autorka pięknie balansuje między tym, co
wypowiedziane, a tym, co przemilczane. Potrafi jednym zdaniem otworzyć ranę, a
drugim położyć na nią opatrunek. To literatura pisana z uważnością, szacunkiem
i ogromną empatią.
Dlaczego ta książka zostaje w człowieku?
Bo przypomina, że:
- każdy
niesie jakąś stratę,
- każdy
czegoś się boi,
- każdy
zasługuje na dobre słowo,
- i
każdy ma prawo zacząć jeszcze raz - nawet jeśli życie wydaje się skute
lodem.
"Wzgórze Świątecznych Życzeń" nie jest książką o
świętach - to książka o człowieku. O tym, że czasem trzeba wejść na wzgórze,
które od dawna omijaliśmy, żeby dostrzec, że światło było tam cały czas - tylko
brakowało nam odwagi, by je zobaczyć.
To powieść, która otula, ale też porusza.
Która koi, ale nie unika bólu.
Która zostaje w człowieku długo po odłożeniu jej na
półkę.
I właśnie dlatego warto po nią sięgnąć.
Za otrzymany egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Axis Mundi.
Polecam,
Katja


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz