Wieczór za oknem, więc przyszła pora na kolejną recenzję. Tym razem będę się chciała podzielić spostrzeżeniami po przeczytaniu najnowszej powieści Olgi Rudnickiej pt." Byle do przodu". Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i S-ka, za którą bardzo dziękuję.
Wszyscy jesteśmy dziećmi... dobrze przeczytaliście, tak
dziećmi. Bo dla naszych rodziców zawsze jesteśmy dziećmi...nawet mając po 30 -
40 lat. Tak właśnie nazywają nas nasi "staruszkowie". Mają szczęście
Ci którzy "zasłużyli" już na miano syna, czy też córki.
Takie coś z ust rodzica to już prawdziwa nobilitacja. Czy kiedyś kończy się dla
nas ta udręka, niefartownie wyartykułowana np. w obecności rówieśników? Czego
musimy dokonać aby nasz kochany rodzic odciął pępowinkę i pozwolił nam
własnoręcznie chwycić koło sterowe naszego własnego życia? Nie wiem jak u Was,
drodzy czytelnicy kształtują się odpowiedzi na te z pozoru proste pytania, ale
dziś postanowiłam Wam troszkę pomóc. A właściwie zrobiła to Olga Rudnicka w
najnowszej książce "Byle do przodu", a ja zaintrygowana,
dogłębnie przestudiowałam jej treść. Prawda, że sugestywny tytuł? Pozwólcie,
zatem, że podzielę się przemyśleniami.
Czytając tę powieść "wskoczycie" pewnie i
zdecydowanie w buty pary głównych bohaterów, rodzeństwa. Jeśli dobrze mniemam
to te buty okażą się w waszym rozmiarze, bo pewnie akurat jesteście na takim
etapie życia, macie go świeżo w pamięci, lub właśnie Wam o nim przypomniałam.
Bo przecież przez to się przechodzi jak przez ząbkowanie... wracamy zatem
do meritum.
Maria i Piotr to młodzi ludzie , którzy dopiero
stawiają kroki w poważnym dorosłym życiu i próbują rozwinąć skrzydła w
biznesowym świecie. Nie dane im jednak dokonać dzieła samodzielnie, gdyż ojciec
Stanisław z wielką i nagłą chęcią wspiera ich w tym, aby idea nie umarła.
Fajnie? Niekoniecznie. Rozkminiamy zatem.
Pożyczka - świetna rzecz. Biznes plan - przyda się. Lokal za
free - coś tu zaczyna nieładnie pachnieć... Kontrola, przywiązanie, dług do
spłacenia ...jakie jeszcze skojarzenia cisną się na usta? Nie wiem co Wam
właśnie przyszło do głowy, ale zapewniam, że z grubsza biorąc, takie
właśnie dylematy zaprzątają myśli Marii i Piotra.
Nasi bohaterowie co rusz zdają się pytać, czy rodzice zawsze
muszą się wtrącać, choćby mimowolnie w nasze życie? Czy ich pomoc nie może być
taka jakby bardziej nieinwazyjna i zdalna? Czy mama i tata nie mają własnego
życia, tym bardziej, że ich drogi rozeszły się już 18 lat temu... No właśnie...
tylko co my tak naprawdę wiemy o teraźniejszym życiu naszych rodziców? I o
zgrozo... jakie to będzie miało konsekwencje dla nas? Czy to, że
oni wtrącają się w naszą egzystencję, daje nam mandat do odwdzięczenia się tym
samym?
"Ojciec i tak zrobi to, co będzie chciał. Jak
zawsze zresztą. Miał swoje życie, a oni swoje."*
Z tyłu głów naszych bohaterów uporczywie pulsuje
myśl, że ojciec nigdy nie dał niczego ot tak, oraz świadomość, że od
matki niczego też się nie dowiedzą, bo to kolejna beneficjentka milionów
ojca w rodzinie. Więc co tym razem chce kupić ojciec za swoje pieniądze, bo
niewątpliwym jest fakt, że do tego właśnie służą bilety narodowego banku
polskiego?
"Dorota siedziała za kierownicą opla należącego do
Hanki. Uzgodniły, że jako kierowca bezwypadkowy przejmie tymczasowo
stery."**
Hanka Kropicka, rodzicielka naszej pary
bohaterów czynnie angażuje się w wyjaśnienie pobudek, którymi kieruje się jej
były mąż. Robi to oczywiście na swój własny sposób i do składu amunicji, jakim
sama jest, wprowadza jeszcze żywy dynamit, mianowicie przyjaciółkę Dorotę. Ten
duet to dodatkowa porcja zapewniająca niekontrolowane wybuchy śmiechu.
Gwarantuję, że nasi bohaterowie sięgną po
szerokie spektrum instrumentów, legalnych i tych niekoniecznie, aby dowiedzieć
się czy mogą spać spokojnie. Zapewniam Was , drodzy czytelnicy, że mocno
wsiąknięcie w lekturę, skosztujecie solidnej dawki humoru, umiejętnie i
konsekwentnie serwowanej przez autorkę. A na deser oczywiście idealnie
wkomponowana dawka czarnego humoru, dzięki której pojmiecie, że czaami trupy
wypadają nie tylko z szafy. Reasumując książkę czyta się fantastycznie,
choć z fantastyką nie ma nic wspólnego, to takie odcedzone samo życie.
Polecam!!!
Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki
Przypisy:
*O. Rudnicka:"Byle do przodu", Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2018, s. 18
**Tamże, s. 260
Polecam, Katja
|
Twórczość autorki jeszcze przede mną. 😊
OdpowiedzUsuńOj już się nie mogę doczekać tej uczty humoru. Znam autorkę i zawsze chętnie sięgam po jej książki. Po tej rezenzji nie zawaham się nawet na sekundę. Dziękuję Katju 😊
OdpowiedzUsuńJa muszę w końcu poznać książki tej autorki.
OdpowiedzUsuńNie znam książek tej autorki. Koniecznie muszę nadrobić zaległości :) pozdrawiam cieplutko :) www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki Olgi. Czytając jej książkę trudno się od niej oderwać, nic wtedy nie jest tak ważne jak to żeby dowiedzieć się jak się wszystko zakończy ☺️
OdpowiedzUsuńBiorę książkę w ciemno. Czytałam już wcześniejsze pozycje literackie autorki i zawsze dobrze się przy nich bawiłam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
czytamdlaprzyjemnosci.blogospot.com
Uwielbiam autorkę i wszystkie jej książki kupuję w ciemno
OdpowiedzUsuń