Witajcie!
Dzięki uprzejmości
Taniej Książki miałam możliwość przeczytania najnowszej książki
Magdaleny Witkiewicz pt. „Nie ma jak u mamy” wydanej w cyklu „Dobre myśli”. Od
samego początku zauroczyła mnie wyjątkowa okładka. Natomiast, gdy się dowiedziałam, że
ów Powieść jest podsumowaniem dorobku pisarki, mój apetyt dodatkowo
wzrósł. Dlatego właśnie dziś, w ostatni ciepły wieczór, chciałabym Was zaprosić do zapoznania
się z moimi przemyśleniami i odczuciami po przeczytaniu tejże lektury.
„Skoro ze starych,
przetartych na tyłku zniszczonych jeansów da się zrobić kolorową torbę, to
pewnie życie też się da ubogacić kolorami. [ ] Naszyć kolorowe kwiaty na
wszystkie rany, rysy na duszy i po sprawie.”*
Zanim zapoznacie się z moimi odczuciami, chciałabym nadmienić, że uważam, iż dzisiaj recenzowana przeze mnie powieść była jedną z najbardziej wyczekiwanych premier tej jesieni. Magdalena
Witkiewicz trzymała do końca swoich odbiorców w wielkiej niepewności. Dlatego jak
tylko otrzymałam swój egzemplarz powieści od Taniej Książki, natychmiast zabrałam się do czytania.
Kilka słów o samej książce...uchylam rąbka tajemnicy dla tych, którzy jeszcze nie czytali.
Ulubiony przez wielu czytelników, wyczekiwany
Milaczek wraca
w kolejnym, czwartym już tomie. Milenkę poznajemy jako dojrzalszą
kobietę, która o
dziwo... w wieku 36 lat przeżywa pierwsze symptomy kryzysu wieku
średniego. Nie
może się z tym pogodzić, bowiem wciąż chce uchodzić za idealną,
perfekcyjną panią domu i równocześnie wciąż atrakcyjną żonę swego męża. Niestety szybko przekonuje się, że życie
pisze inne scenariusze niż Milaczek ma zaplanowane. Z pomocą przychodzi jedyna
w swoim rodzaju, szlachetna i wyjątkowa Zofia Kruk, która pojawia wraz ze swoją
intrygą, energią i głową pełną pomysłów.
„Jeśli kochasz naprawdę, wiesz co robić. Miłość nie polega na tym, że siedzisz z kimś i mu tę
miłość wyznajesz. Same słowa nic nie znaczą.” **
W
powieści prócz znanych bohaterek pojawiają się także nowe
twarze. To Aniela, Kamila i Edyta, które połączy plac zabaw dla dzieci.
Kobiety łączy rola jaką odgrywają w życiu. Wszystkie są matkami i pragną
szczęścia dla
swoich rodzin. Aniela to wdowa, którą bardzo mocno los doświadcza, a
która marzenia przerzuca na szydełkowe arcydzieła. Dla niej
najważniejsza jest własna
Mama. Kamila z kolei to niepoprawna
optymistka, która widzi świat przez obiektyw swojego aparatu i która
bardzo
chce pomóc Anieli. Natomiast Edyta to prawdziwa bizneswoman, kobieta
zamożna i
poukładana, która swoje życie układa na kartach swojego kalendarza.
Niestety nie do
końca potrafi być matką. Czy kobiety
znajdą swoją receptę na prawdziwe, szczęśliwe życie?
Mimo, że śmiało można napisać, że „Nie ma jak u mamy” jest
mimo wszystko ciepłą powieścią, pełną nadziei i wiary w każdy kolejny dzień, i
kolejnego człowieka. Magdalena Witkiewicz z pomocą bohaterek pragnie nam pokazać, że tak jak bohaterki, tak i my
czytelnicy nie jesteśmy idealni, popełniamy błędy i czasem stajemy wobec
sytuacji bez wyjścia. Ponad to autorka zadbała
oto, aby każda z nas znalazła w książce kawałek siebie samej ze swoimi problemami, słabościami, planami i
marzeniami, które niestety nie zawsze spełniają się tak jak my tego same oczekiwałybyśmy. Nie przechodzi też obojętnie koło ważnych
relacji rodzinnych matka-córka, mąż-żona.
Z twórczością Magdaleny Witkiewicz spotkałam się
dużo
wcześniej. Mam ulubione, jej autorstwa książki na półce, do których
często wracam, których rady i porady pozostają wciąż w pamięci.
Porównując je do najnowszej książki Magdaleny
Witkiewicz z przykrością muszę
stwierdzić, że dla mnie osobiście ta ostatnia, jest
najsłabszą powieścią napisaną jak do tej pory. Nie tego oczekiwałam
czytając powieść napisaną z okazji 10- lecia twórczości Witkiewicz. Mimo,
że jest to
opowieść o tym co w życiu najważniejsze i nie można koło niej przejść
obojętnie, to w moim odczuciu nie do końca
spełniła moje oczekiwania. Nie było tego czegoś, notabene do czego
przyzwyczaiła mnie autorka, co spowodowałoby szybsze bicie
serca, oraz taką pewność, że ta książka musi zostać ze mną. Mam mieszane
uczucia i
wrażenie, że termin wydania gonił i nie wszystko było do końca
przemyślane. Podczas
czytania towarzyszył mi chaos, szczególnie widoczny podczas poznawania losów i perypetii bohaterów, często
musiałam wracać do przeczytanych już wątków.
Podkreślam, że jest to tylko i wyłącznie moja opinia, którą Wam
przedstawiam. Jeśli macie możliwość przeczytania tej powieści to zachęcam. Być
może będziecie miały swoje, odmienne od moich przemyślenia po lekturze tej książki. Więc
jeśli chcecie się dowiedzieć jak potoczyły się losy Milaczka, kim jest
tajemniczy Bachor, oraz kiedy tak
naprawdę zaczyna się kryzys wieku
średniego, sięgnijcie po kolejny cykl
bestsellerowej serii o Milaczku.
Na koniec chciałabym zachęcić Was do odwiedzenia Taniej
książki i zapoznania się z bestsellerami,wśród których znajdziecie dzisiejszą
recenzowaną powieść.
Książka została przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki
Przypisy:
*M.Witkiewicz: "Nie ma jak u Mamy", Wydawnictwo Filia, Poznań 2018, s. 41
**Tamże, s. 57
Polecam!
Katja
Dziękuję Katju za tą recenzje. Kiedyś czekała bym z niecierpliwością na tą książkę. Niestety odczucie które miałaś po jej przeczytaniu jest ze mną już od dawna. Zjawisko pójścia na ilosc a nie jakość jest dziś bardzo popularne. Jest to bardzo przykre dla mnie jako czytelniczki. Poświęcam swój czas i pieniądze po to żeby czuć potem niesmak. Nie tak powinno być. Dlatego jeszcze raz dziękuję za szczerą opinię.
OdpowiedzUsuńWkrótce będę miała możliwość lektury tej książki, więc jestem ciekawa, jak ja ją odbiorę. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi. 😊
OdpowiedzUsuńU mnie wciąż czeka:(
OdpowiedzUsuń