czwartek, 25 października 2018

"Byle do przodu"- Olga Rudnicka

Witajcie,
Wieczór za oknem, więc przyszła pora na kolejną recenzję. Tym razem będę się chciała podzielić spostrzeżeniami po przeczytaniu najnowszej powieści Olgi Rudnickiej pt." Byle do przodu". Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i S-ka, za którą bardzo dziękuję.




Wszyscy jesteśmy dziećmi... dobrze przeczytaliście, tak dziećmi. Bo dla naszych rodziców zawsze jesteśmy dziećmi...nawet mając po 30 - 40 lat. Tak właśnie nazywają nas nasi "staruszkowie". Mają szczęście Ci którzy "zasłużyli" już  na miano   syna, czy też córki. Takie coś z ust rodzica to już prawdziwa nobilitacja. Czy kiedyś kończy się dla nas ta udręka, niefartownie wyartykułowana np. w obecności rówieśników? Czego musimy dokonać aby nasz kochany rodzic odciął pępowinkę i pozwolił nam własnoręcznie chwycić koło sterowe naszego własnego życia? Nie wiem jak u Was, drodzy czytelnicy kształtują się odpowiedzi na te z pozoru proste pytania, ale dziś postanowiłam Wam troszkę pomóc. A właściwie zrobiła to Olga Rudnicka w najnowszej książce "Byle do przodu", a ja zaintrygowana,  dogłębnie  przestudiowałam jej treść. Prawda, że sugestywny tytuł? Pozwólcie, zatem, że podzielę się przemyśleniami.


Czytając tę powieść "wskoczycie" pewnie i zdecydowanie w buty pary głównych bohaterów, rodzeństwa. Jeśli dobrze mniemam to te buty okażą się w waszym rozmiarze, bo pewnie akurat jesteście na takim etapie życia, macie go świeżo w pamięci, lub właśnie Wam o nim przypomniałam. Bo przecież przez  to się przechodzi jak przez ząbkowanie... wracamy zatem do meritum. 

Maria i Piotr to młodzi  ludzie , którzy dopiero stawiają kroki w poważnym dorosłym życiu i próbują rozwinąć skrzydła w biznesowym świecie. Nie dane im jednak dokonać dzieła samodzielnie, gdyż ojciec Stanisław z wielką i nagłą chęcią wspiera ich w tym, aby idea nie umarła. Fajnie? Niekoniecznie. Rozkminiamy zatem. 



Pożyczka - świetna rzecz. Biznes plan - przyda się. Lokal za free - coś tu zaczyna nieładnie pachnieć... Kontrola, przywiązanie, dług do spłacenia ...jakie jeszcze skojarzenia cisną się na usta? Nie wiem co Wam właśnie  przyszło do głowy, ale zapewniam, że z grubsza biorąc, takie właśnie dylematy zaprzątają myśli Marii i Piotra.  

Nasi bohaterowie co rusz zdają się pytać, czy rodzice zawsze muszą się wtrącać, choćby mimowolnie w nasze życie? Czy ich pomoc nie może być taka jakby bardziej nieinwazyjna i zdalna? Czy mama i tata nie mają własnego życia, tym bardziej, że ich drogi rozeszły się już 18 lat temu... No właśnie... tylko co my tak naprawdę wiemy o teraźniejszym życiu naszych rodziców? I o zgrozo...  jakie to będzie miało konsekwencje dla nas?  Czy to, że oni wtrącają się w naszą egzystencję, daje nam mandat do odwdzięczenia się tym samym?

 "Ojciec i tak zrobi to, co będzie chciał. Jak zawsze zresztą. Miał swoje życie, a oni swoje."*

 Z tyłu głów naszych bohaterów  uporczywie pulsuje  myśl, że ojciec nigdy nie dał niczego ot tak, oraz świadomość, że od matki niczego też się nie dowiedzą,  bo to kolejna beneficjentka milionów ojca w rodzinie. Więc co tym razem chce kupić ojciec za swoje pieniądze, bo niewątpliwym jest fakt, że do tego właśnie służą bilety narodowego banku polskiego?

"Dorota siedziała za kierownicą opla należącego do Hanki. Uzgodniły, że jako kierowca bezwypadkowy przejmie tymczasowo stery."**

   Hanka Kropicka, rodzicielka naszej pary bohaterów czynnie angażuje się w wyjaśnienie pobudek, którymi kieruje się jej były mąż. Robi to oczywiście na swój własny sposób i do składu amunicji, jakim sama jest, wprowadza jeszcze żywy dynamit, mianowicie przyjaciółkę Dorotę. Ten duet to dodatkowa porcja zapewniająca niekontrolowane wybuchy śmiechu. 

   Gwarantuję, że nasi bohaterowie sięgną po szerokie spektrum instrumentów, legalnych i tych niekoniecznie, aby dowiedzieć się czy mogą spać spokojnie. Zapewniam Was , drodzy czytelnicy, że mocno wsiąknięcie w lekturę, skosztujecie solidnej dawki humoru, umiejętnie i konsekwentnie serwowanej przez autorkę. A na deser oczywiście idealnie wkomponowana dawka czarnego humoru, dzięki której pojmiecie, że czaami trupy wypadają nie tylko z szafy. Reasumując książkę  czyta się fantastycznie, choć z fantastyką nie ma nic wspólnego, to takie odcedzone samo życie. 


7 komentarzy:

  1. Twórczość autorki jeszcze przede mną. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj już się nie mogę doczekać tej uczty humoru. Znam autorkę i zawsze chętnie sięgam po jej książki. Po tej rezenzji nie zawaham się nawet na sekundę. Dziękuję Katju 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja muszę w końcu poznać książki tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam książek tej autorki. Koniecznie muszę nadrobić zaległości :) pozdrawiam cieplutko :) www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo lubię książki Olgi. Czytając jej książkę trudno się od niej oderwać, nic wtedy nie jest tak ważne jak to żeby dowiedzieć się jak się wszystko zakończy ☺️

    OdpowiedzUsuń
  6. Biorę książkę w ciemno. Czytałam już wcześniejsze pozycje literackie autorki i zawsze dobrze się przy nich bawiłam.
    Pozdrawiam
    czytamdlaprzyjemnosci.blogospot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam autorkę i wszystkie jej książki kupuję w ciemno

    OdpowiedzUsuń