środa, 5 września 2018

"Bez słowa"- Rosie Walsh- recenzja przedpremierowa



 Witajcie!!
Wieczorową porą chciałabym Was zaprosić do spędzenia ze mną czasu i zapoznania się z kolejną, mam nadzieję, interesującą recenzją.
Tym razem skupię się na książce Rosie Walsh pt. „Bez słowa”. Jej premiera przypada na 1 października 2018 r.


„Po prostu uważam, że powinnaś dać mu się poznać. Całą siebie, nawet tę część, której nie lubisz pokazywać innym.”*


Słowo to nic innego jak elementarna część każdej wypowiedzi, przy pomocy której, czy to w formie pisanej, czy też werbalnej codziennie komunikujemy się  ze światem. To dzięki słowom określamy to co czujemy i co chcemy przekazać innym. W nich zawieramy emocje, zarówno te,które pokazujemy na co dzień, jak i te które skrywamy na dnie serca.


Sumując, słowo odgrywa bardzo ważną rolę w naszym życiu. Ono powoduje, że świat może być piękniejszy, radośniejszy i bardziej kolorowy. Jest to szczególnie widoczne u zakochanych, mimo że paradoksalnie, często udaje im się porozumiewać bez słów. Stwierdzenie to oczywiście nie ujmuje wagi słowu. Dla nich świat się nie liczy- liczą się właśnie słowa, i gesty, oraz obietnice złożone tym, których kochamy. A czy można prawdziwie kochać…będąc ze sobą raptem 7 dni? Ktoś powie- w tydzień prawdziwa miłość na dobre i na złe? Nie możliwe. 

Jednak nie mnie oceniać, czy takie uczucie  może się przydarzyć dwojgu ludzi. W każdym razie bohaterowie książki Rosie Walsh właśnie taką miłość przeżywają. Gdy Sarah poznaje Eddiego nic się dla niej nie liczy, świat dookoła przestaje istnieć, a kobieta pragnie spędzić z ukochanym każdą minutę. Przewrotny los często wszystko plącze i jak  mówi przysłowie- „wszystko co dobre szybko się kończy”. I tak samo dzieje się  w przypadku bohaterów. Czas rozstania zbliża się nieubłaganie. Mimo słownej obietnicy, że kontakt nie zostanie zerwany, jedno z nich nie dotrzymuje słowa. Słowa, którego wartość winna być bezcenna. Złożona przysięga zostaje złamana  i człowiek po prostu znika… nie zostawiając  żadnego śladu.


Czy można dogłębnie poznać drugiego człowieka? Czy słowom, którymi najbliższa  osoba się posługuje można  ufać, czy kryją się za nimi prawdziwe emocji i szczere uczucie? Czy człowieka, którego się kocha nie ma wobec niego tajemnic, można traktować bezkrytycznie?

Książka zasiała we mnie ziarenko niepewności. Myślę, że wydarzenia, które mają miejsce w egzystencji człowieka mają wpływ na to jak odnosimy się do innych. Żal, smutek, cierpienie, zerwane zaufanie, to wszystko odbija się na człowieku powodując, że on sam zamyka się w skorupie, do której nikogo nie wpuszcza. Według mnie doskonałym przykładem jest tu postać Eddiego, który doświadczony przez los musi zostawić to co pokochał. Jednak czy prawdziwa miłość nie jest lekarstwem na całe zło i czy jest w stanie  zwyciężyć  wszystko? Czy Sarah odnajdzie tego z którym przeżyła najpiękniejszy tydzień w swoim życiu? Czy Eddie odsłoni swoją prawdziwą twarz?


 „Bez słowa” to powieść, która przenosi czytelnika na dwie, różne płaszczyzny jednocześnie.  Akcja główna to poszukiwanie odpowiedzi na pytanie „dlaczego?” zadawane przez Sarah. Widzimy też świat z perspektywy Eddiego. To książka o niezwykłej treści-ukazująca miłość w świetle ekscytacji drugim człowiekiem, opuszczenia, zakłamania, cierpienia i przebaczenia. Nie da się odłożyć jej ot  tak, bo każda karta powieści  Rosie Walsh wciąga i ujawnia kolejne, niespodziewane wydarzenia z życia bohaterów. Przeszłość, która rozdziela, okazuje się, że jednak łączy, niestety negatywnie, bo przez tragedię. Co będzie silniejsze- piękne uczucie czy rozpacz? Które przeważy szalę wyboru, przed którymi zostaną postawieni bohaterowie?

„Bez słowa” na pewno wciągnie a może i wzruszy czytelnika, a szczególnie tego, który mocno wierzy w dobre zakończenia. Ale uwaga- nie szufladkujcie tej powieści jako typowy romans. Myślę, że bezpieczniej byłoby powiedzieć, że jest to książka o tematyce psychologicznej z naciskiem na poznanie wysublimowanych cech osobowości człowieka. Ja nie żałuję że przeczytałam, wręcz przeciwnie. Myślę, że nie raz wrócę do tej lektury, która pozwoliła mi na chwilę refleksji o tym  co w życiu najważniejsze.


Bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka za możliwość przeczytania powieści.
Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki

Przypisy:
*R.Walsh: Bez słowa, Poznań, 2018, s. 150

Polecam,
Katja

6 komentarzy:

  1. Cóż można napisać kiedy mamy tak pięknie podana książkę? Chyba słów mi brakuje.Już sam tytuł wzbudził we mnie emocje. Ten dreszczyk, który czuję, kiedy wiem , że dana książka jest dla mnie. Im bardziej zagłębiałam się w słowa napisane przez Katję, tym większe odczuwałam emocje. Słowa...ranią i leczą. Dają nadzieję i odbierają sens wszystkiego. Jakże mało uwagi poświęcamy wypowiadanym przez nas słowom. Nie zauważamy jak smagamy nimi niby biczami. Nie ponosimy odpowiedzialności za słowa. A one nie rozwieją się jak latawce na wietrze...Pozostaną w innych jako dobro lub zło... A złożone obietnice? O przysiędze bałabym się nawet mówić. Te zwykłe małe obietnice, których częstokroć nie dotrzymujemy, i nie zawsze specjalnie. Czasami ot tak z naszej nieuwagi czy nie przykładania do nich wagi. Jednak nasze obietnice dla innych są ważne i tak jak słowa mogą uzdrowić albo "zabić" nie tylko nadzieję. I to zadane przez Katje pytanie, co jest silniejsze? Odpowiedź na nie, znajdzie z nas każdy chyba na dnie swego serca. Te wieczorne Katji rozważania będę nie wieczorem li tylko, ale i nocą chyba z tym "Książkowym wieczorem u Katji"...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chcę przeczytać tę książkę.
    Śliczna zakładka. 😊 🔖

    OdpowiedzUsuń
  3. I rzecz jedna, o której jeszcze wspomnieć zapomniałam. Zakładka, co na książce spoczywa...Spoczywa jako słowa i jako obietnice na księdze życia naszego. I jak bywają dni dobre i piękne , tak te kwiatki białe i czyste z jasnymi środkami jak słońce gorące, to słowa dobre i jasne, czyste i piękne.To słowa dające innym nadzieję Ta biel, ta niewinność, to nadzieja na przyszłość. To drzemiące w nas dobro. Nasza godność i nasza szlachetność. A te łodyżki zielone na,których są zawieszone i na,których spoczywają te kwiatki drobne, to te ich dobre korzenie z domu rodzinnego wyniesione. Ta szarość, co je wokół otacza, to dni powszednie; jak niektórzy mawiają szare dni nasze powszednie. A ta ramka ledwie widoczna, to całe życie nasze zamyka. Tutaj wszystko jak na dłoni widoczne. A ta druga strona zakładki? Jak druga strona naszej natury. Już ciemna, nie szara, jako te dni codzienne. Ta ciemna nie zawsze widoczna dla innych, ale jakże nam znana. I wdzięczna jestem Katji za wiarę. Wdzięczna za wiarę w człowieka. Za to, że nawet ta ciemna strona nie jest do końca czarna i nie jest stracona, Nawet tutaj są kwiaty. Co prawda nie białe i nie tak niewinne, jak tamte w szarej rzeczywistości, ale różowe i fioletowe, może okupione cierpieniem, ale jednak zwycięskie, zakwitły.A nawet nikła biel się przebija. Jakaś niewinność, mała jej cząstka i tutaj też pozostała. I nawet w ciemnej historii naszego życia, przebija szarość, która tutaj jakby skrzydłami motyla tłem dla kwiatów się staje , tłem mogącym wznieść się ku wyżynom; gotowa wynieść nas w piękniejsze strony. I ta zieleń niby tak zgniła, ale jednak dająca nadzieję; nie wszystko jeszcze stracone. Dom rodzinny głęboko schowany,istnieje I przebija zasiana w nas kiedyś godność i prawda. I najważniejsze przesłanie zakładki, w której jakoby zapisane są nasze dzieje, to to ,że i w tym trudnym czasie zakwitają kwiaty, trzeba mieć , tylko nadzieję...

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam, gdy książka wywołuje takie emocje. Jestem na tak.

    OdpowiedzUsuń
  5. Słowa niosą nie tylko wiele dobrego, ale i potrafią krzywdzić i zwodzić również (a może głównie) w miłości. Zainteresował mnie powyższy tytuł. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałabym przeczytać. Zapowiada się wiele emocji :)

    OdpowiedzUsuń