„Huk! Słup ognia! Anielka
jak żywa pochodnia oderwała się od płonącej kuli, w jaką zmieniła się
ciężarówka, i na oślep biegła, słaniając się na nogach i wymachując rękoma.
Nikt nie ważył się podejść tak blisko wybuchającego z coraz to nową siłą
samochodu. Anielka uszła jeszcze parę kroków i padła, zwijając się jak palony
liść. Jej krzyk przedarł się terkot karabinów i huk wybuchów. Jeszcze chwilę
drgała w śmiertelnej męce, a potem znieruchomiała i tylko płomień pełzał po jej
ciele.”*
Jakiś czas temu otrzymałam od Wydawnictwa
Szara Godzina kolejną już książkę autorstwa Aleksandry Katarzyny Maludy
pt.”Gruzowisko”. Nie ukrywam, bardzo czekałam na tę powieść, ponieważ w social
mediach pojawiło się sporo pozytywnych odczuć po przeczytaniu lektury. No i ta
okładka… od samego początku miała to coś, co nie pozwoliło mi oderwać od niej
wzorku. Nie wiem czy powodem tego była bijąca nostalgia, a może kryjąca się za
nią historia…? Wiem za to na pewno, że trzymając już w
dłoniach tę książkę byłam ciekawa jej
wnętrza.
„Świat był
wymarły. Nigdzie nie napotkali ani ludzi, ani zwierząt. Za to wokół dróg pełno
było porzuconego dobra. Stały tam dziecięce wózki z wystającymi rogami
ściennych zegarów, popakowanymi w rozmiękłe od wiosennych szarug pudła ze
stołową zastawą. Leżały rozbebeszone walizki, z których wyciągnięto już
najcenniejsze przedmioty, a teraz tylko jakieś kolorowe łaszki kiwały na
przechodzących resztką szala czy spódnicy poruszanych letnim wiatrem. I raz po
raz kopczyk grobu. Jedne z nich mniejsze, widać, pojedyncze, ale wiele, wiele
takich, po których widać było, że niejedna osoba tutaj leży.”**
Długo zastanawiałam się nad
głębszym znaczeniem tytułu książki i jak dosłownie należy go pojmować? Czy jest
on związany z gruzowiskiem ludzkiego serca, a może miejsca, w którym przyszło
żyć bohaterom powieści? Autorka skutecznie rozwiewa wątpliwości i zabiera nas,
czytelników do roku 1945, kiedy to umęczone wojną miasto leży w tytułowych
gruzach, a utrudzeni obrońcy wracają by szukać swoich bliskich. Dramatyzmu tym
scenom dodają przerażające i szczegółowe opisy, przez które czytelnik bardzo mocno
przeżywa i „doświadcza” tego wszystkiego, czego doświadczają bohaterzy powieści. Na
pierwszy plan powieści wysuwa się historia Leona Zarzecznego, stroiciela
fortepianów, ale przede wszystkim prawdziwego patrioty kochającego Polskę, który
w styczniu 1945 wraca do Warszawy i zamiast pięknego miasta widzi zaledwie ruiny.
Miejsca które tak bardzo ukochał, absolutnie nie przypominają tego, co jeszcze
przed chwilą żyło w jego pamięci jako wspomnienia. Z kolei historia Ewy Lerskiej, która zmuszona
jest oddać swoje ukochane dziecko pod opiekę obcej kobiecy, towarzyszyła mi
prawie do ostatnich stron powieści.
Historia tych dwojga ludzi
ukazana w „Gruzowisku” wciągnęła mnie od
samego początku. Z ogromnym zainteresowaniem śledziłam losy opisanych przez
autorkę postaci, które przedstawione niebywale realistycznie, bardzo mocno
działają na wyobraźnię, wzbudzając empatię. To historia obarczonych bolesnymi doświadczeniami i wspomnieniami bohaterów, oraz unoszący się w
powietrzu, wręcz odczuwalny zapach
powojennej Warszawy. Aleksandra K. Maludy pokazała, z jakimi problemami musieli
zmagać się ówcześni ludzie i jak bolesne decyzje podejmować. Z zainteresowaniem
śledziłam w jaki sposób rosyjskie NKWD ingerowało w życie polskich obywateli,
artystów, malarzy, muzyków i kompozytorów.
„Gruzowisko” to przykład lektury,
która dostarcza szerokiego wachlarza emocji w postaci lęku, smutku,
bezsilności, bezradności ale też radości. W powojennej rzeczywistości trudno
odnaleźć to co najważniejsze, każdy musi walczyć o swoje prawa i szczęście bez
względu na to, jaką ma ono definicję.
„Nadeszło piękne
popołudnie, więc wybrali się do Łazienek. Weszli bramą koło Belwederu.
Zniszczony park robił przykre wrażenie. Zbyt pokaleczone drzewa trzeba było
ściąć i prace nad uporządkowaniem wciąż trwały. Podeszli do cokołu, na którym
przed wojną stał pomnik Chopina. Ktoś umieścił na nim napis: Pomnik Fryderyka
Chopina wysadzony i zagrabiony przez Niemców 31 maja 1940 roku odbuduje Naród”.***
Największe wrażenie zrobił na
mnie obraz unicestwionej stolicy. Ta zniszczona,
pokazana w książce Warszawa, na zawsze
zostanie w mojej pamięci. W moim odczuciu „Gruzowisko” jest właściwą i
obowiązkową lekturą dla wszystkich Warszawiaków, dla tych rdzennych, ale i też „nabytych”, których interesują losy miasta. Ta
powieść jest znaczącym dowodem na to, że każdy kto przeżył wojnę nigdy już nie
będzie tym samym człowiekiem.
„Gruzowisko” to piękna ale i trudna książka o miłości która
potrafi ranić, o nienawiści do drugiego człowieka , o zemście, ale przede wszystkim o nadziei, która nie
umiera nigdy…
Przypisy:
*Alesandra K. Maludy:"Gruzowisko", Wydawnictwo Szara Godzina, Katowice, 2020 s. 145
**Tamże, s. 126
****Tamże, s. 135
Dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina za możliwość przeczytania powieści, do której lektury bardzo Was zachęcam.
Katja
Chyba będę musiała się zapoznać z twórczością tej autorki.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Na pewno interesująca lektura ale na ten czas wolę poczytać coś lżejszego ,bardziej radosnego!
OdpowiedzUsuńNie znam pióra tej autorki ale brzmi zachęcająco.
OdpowiedzUsuń