Dzisiaj przyszła pora na to, by
polski Nicholas Sparks zagościł na moim blogu. Zapewne domyślacie się o jakiego
pisarza chodzi. Tak więc brawa dla tych którzy zgadli, a tym, którym się to nie
udało zdradzę, że dzisiejszą recenzję
chciałabym poświęcić najnowszej powieści
Tomasza Kieresa zatytułowanej „Miłość to wszystko, co jest”. Egzemplarz do recenzji
otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Filia, za co bardzo dziękuję!
Tomasza Kieresa oraz jego styl pisarski można było poznać podczas
lektury „Nie pozwól mu odejść”. Nie ukrywam, że zafascynowała mnie wtedy i
nadal jestem pod wrażeniem wrażliwości,
z jaką autor opisuje emocje bohaterów. Dlatego bardzo ucieszyłam się z otrzymanego
od Wydawnictwa Filia egzemplarza,
najnowszej powieści pisarza. Jak
myślicie, czy ta książka wywarła na mnie równie pozytywne wrażenie?
Uchylając rąbka tajemnicy powiem,
że głównymi bohaterami „Miłość to wszystko, co jest” jest Sonia,
dwudziestopięcioletnia absolwentka prawa, oraz Łukasz, dojrzały,
czterdziestoczteroletni dziennikarz, który kocha muzykę rockową i film. Ona
jest córką jego najbliższych znajomych..
Tyle o treści…a co dalej?
„Miłość,
pomyślała, to wszystko, co jest. Obecność, wsparcie, poczucie bezpieczeństwa
czy przyjaźń- to już są wypadkowe tej pierwszej. Ona dostała to wszystko. I
zrobiła wszystko dla tej miłości. Wszystko co mogła.”**
Piękna okładka stwarza odpowiedni
klimat, więc tym bardziej z
przyjemnością zasiadłam do lektury. I gdybym miała tak na szybko ocenić treść
to napiszę, że powieść ta pierwszorzędnie
wpisuje się w kanon podobnych sobie i napisana wręcz wzorcowo, niestety jest dosyć
przewidywalna… Przyznaję, że fabuła sama
w sobie jest bardzo oryginalna i ciekawa, jednak bardzo szybko domyślamy się kolejnych losów
bohaterów. Natomiast ogromne brawa należą się autorowi za ciekawie poprowadzony wątek myśli bohaterów, bowiem
zagłębiając się w emocje które targają postaciami , wręcz wnikamy do ich głów, przejmujemy myśli, żyjemy problemami, odczuwamy rozterki i sytuacje z którymi muszą
sobie poradzić. Nie tyczy się to
wyłącznie Łukasza i Soni, ponieważ aktywne na tym polu są też ich rodziny,
które również odgrywają stosowną rolę w
powieści. Czytając „Miłość to wszystko, co jest” jesteśmy świadkami rozpadu
związku, a konkretnie małżeństwa Agaty i Łukasza. Kieres wnikliwie analizując
ten fakt, przedstawia zdarzenie jako bezpośrednią konsekwencję braku czułych gestów, wspólnego spędzania czasu, a przede wszystkim
zaniku szczerych, długich i prawdziwych rozmów o tym, czego oczekujemy od siebie
nawzajem. Dlatego wczytując się w historię wszystkich bohaterów powieści, doskonale
wiemy jakich składników potrzeba by stworzyć piękny, mocny, ale przede
wszystkim prawdziwy i ponadczasowy związek.
Reasumując, Tomasz Kieres jak najlepszy lekarz, wypisuje nam czytelnikom
receptę na udany i szczęśliwy związek. Właśnie
tym torem podążają Łukasz i Sonia, a ich relacja zbudowana na prawdziwej, rodzącej się przyjaźni, ma
znakomita szansę przekształcić się w miłość… Mamy szansę zatem i my, aby sięgnąć
po tę namacalną „receptę”, w postaci powieści „Miłość to wszystko, co jest” i
poznać przepis na udany związek!
Drogę do tego celu umila nam niepowtarzalny,
oryginalny i charakterystyczny sposób pisania, który wyróżnia autora na tle
innych pisarzy. Ten rodzaj narracji cechuje otwartość i wrażliwość na otaczający świat, i wielka umiejętność przeniesienia tego
na strony książki.
„Miłość, to wszystko co jest” to
nie tylko historia młodej dziewczyny i starszego
od niej mężczyzny, których połączyła przyjaźń i pasja do muzyki. To książka o uczuciach i trudnych wyborach
oraz o ambicjach rodziców i ich
wygórowanych oczekiwaniach względem dzieci, o narzucaniu własnej woli, oraz niemożności zaakceptowania cudzych wyborów.
Zachęcam do przyjrzenia się życiu młodej Soni i konfrontacji oczekiwań rodziców
względem córki.
Myślę, że stałego, licznego grona wielbicieli
twórczości Tomasza Kieresa, nie muszę
przekonywać do przeczytania najnowszej Jego książki. I jestem pewna, że u tych bardziej krytycznych
czytelników zasiałam ziarno niepewności, czy nie sięgnięcie po tę powieść, jest
na pewno dobra decyzją? Zostawiając Was
z tymi dylematami czekam na kolejną,
piątą już powieść pisarza.
Przypisy:
*T.Kieres:”Miłość to wszystko, co
jest”, Wydawnictwo Filia, Poznań 2020, s. 356
**Tamże, s. 355
Za egzemplarz recenzencki dziękuję
Wydawnictwu Filia
Polecam,
Katja
Nie miałam okazji poznać twórczości tego autora ale widzę, że na pewno warto.
OdpowiedzUsuńJuz pierwsze zdanie zabrzmiało przekonująco - polski Nicolas Sparks? Nie pogardzę taką twórczością
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś przeczytam! Jakoś teraz nie mam ochoty na lekturę tego typu.
OdpowiedzUsuń