Witajcie,
Znajdujemy się w czasie szczególnym, ponieważ całą Polską i Światem rządzi takie mikroskopijne coś, czego
nawet nie widać. W tym trudnym dla nas okresie szczególnie zatem doceniamy rolę
lekarzy, a najbardziej ich codzienną heroiczną walkę z tym niewidocznym
wrogiem, taką dosłownie na śmierć i życie. Nagle zapomniane hasło "lekarze
bez granic" wraca do łask i nabiera nowego znaczenia, a każda strata
świetnego medyka to jak śmierć żołnierza na polu walki.
Takim nietuzinkowym
lekarzem jest bohaterka dzisiejszej książki Elżbieta Budzanowska, która spełnia
wszystkie te założenia, bowiem walczy o zdrowie pacjentów nie tylko w rodzimym
Sycowie, ale też z ramienia UNICEF-u, w odległej Afryce. Jej batalia zostaje przerwana
przez nagłą śmierć, która nie do końca zdaje się mieć związek z rakiem
wyniszczającym jej organizm... Kto zatem podniósł rękę na szanowaną i lubianą
dr Elę?
Przedmiotem dzisiejszej
recenzji jest najnowsza powieść Igi Karst zatytułowana "Afrykański klucz". Doktor Elżbieta
Budzanowska to nietuzinkowa specjalistka, która przysięgę Hipokratesa traktuje
z największą świętością, a jej filantropijna działalność na rzecz zdrowia Afrykańczyków
budzi podziw i osiąga już status legendy. Początkowo nagła śmierć kobiety,
będącej już w stanie terminalnym nie budzi podejrzeń, jednak rutynowa sekcja
powoduje, że dotychczasowe ustalenia wylatują z przyjętego toru z prędkością
wystrzelonego pocisku. Sprawę komplikuje fakt, że zaangażowany w śledztwo
policjant Hubert Janson, miał groźny w skutkach wypadek, którego omal nie
przypłacił życiem... Czy to na pewno tylko zbieg okoliczności i co udało się
ustalić chodzącemu własnymi ścieżkami śledczemu? Tego szybko pozostający w
śpiączce, zapewne nam nie ujawni...
W śledztwo włącza się
komisarz Michał Orski, który zmuszony do przerwania urlopu naraża się partnerce
Anicie, oraz co najgorsze łamie słowo dane synowi Tomkowi. Dla tych którzy
jeszcze nie posmakowali twórczości Igi Karst napiszę, że spotkaliśmy się już z
tym bohaterem na łamach poprzedniej części cyklu pt. "Zapach prawdy",
o czym możecie przeczytać tutaj. We wspomnianej recenzji dałam upust emocjom,
jakie wywołała na mnie tamta część. Natomiast ta właśnie omawiana, stanowi co
prawda autonomiczną historię, lecz solidnym pomostem jest tu postać komisarza,
który zmagając się z traumą po śmierci żony, stara się normalnie żyć i
wychowywać syna, angażuje się też w związek z mecenas Anitą Herbst,
przyjaciółką zmarłej pani doktor... Co z tego wyniknie i jak mocno skomplikuje
to życie bohaterów?
Sugeruję uzbroić się w
cierpliwość i sięgnąć wcześniej po "Zapach prawdy" i zachować tym
samym chronologię - zdecydowanie warto tak zrobić.
Główną i w zasadzie
jedyną podejrzaną staje się córka zmarłej, Magdalena. Zbyt wiele na pewno nie
zdradzę jeśli napiszę, że to od początku ślepy zaułek...
Zaczynają bowiem wypadać
przysłowiowe "trupy z szafy", a dokładniej zza szafy... Nowy trop
wskazuje tajemnicza teczka, pieczołowicie ukryta przed światem za wspomnianym
meblem. Wśród zawartych w niej rzeczy największe emocje budzi film, którego
treść wywołuje torsje nawet w tych, którzy widzieli już wszystko...
Może się wydawać, że
jeśli chodzi o treść powieści napisałam już zbyt dużo. Jednak uwierzcie mi, że
to tylko ułamek wiedzy, raptem prolog, a wszystko co najlepsze jeszcze przed
Wami. Iga Karst przeprowadzi Was przez tę historię z wprawą godną najlepszych
twórców kryminału, a kilka zwrotów akcji będzie tak zaskakujących, że zaświecą
się Wam oczy.
Steve Jobs kiedyś
powiedział kiedyś, że ludzie nie wiedzą czego chcą, dopóki im tego nie
pokażesz... Ja zmodyfikuję nieco to stwierdzenie i napiszę, że dopóki nie
przeczytacie "Afrykańskiego klucza", nie pojmiecie jak powinien
wyglądać wzorcowy kryminał. Bo kluczem do wszystkiego jest epilog...
A ten jest
naprawdę wyjątkowy. Nie tylko otrzymacie w nim solidną porcję informacji, a
rzeczy których się już domyślaliście zostaną nazwane po imieniu. Wyjaśni się to
co nieoczywiste, ale też obudzą się i na długo jeszcze pozostaną w Was emocje,
tak nieoczywiste i niepasujące do gatunku, który właśnie przeczytaliście.
Na koniec wspomnę
jeszcze, że książkę czyta się fantastycznie, treść nie jest przeładowana, a
wręcz ma się wrażenie, że każdy wątek jest tu ważny, każda postać potrzebna a
zdarzenie istotne, choć ma ukryte znaczenie.
Pozostając pod ogromnym
wrażeniem talentu Igi Karst, bardzo polecam Wam najnowszą jej powieść
"Afrykański klucz". Mnie pozostało mieć nadzieję, że autorka nie
zasypia gruszek w popiele, a w jej głowie rodzi się właśnie pomysł na kolejne przygody
komisarza Michała Orskiego. Czekam z niecierpliwością!
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu
Szara Godzina.
Polecam,
Katja
Zaintrygowała mnie twoja recenzja :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. Bardzo mnie przekonuje do sięgnięcia po tytuł. :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam bo wg Tego co napisałaś nie będzie to czas stracony ale czas pełen emocji i silnych wrażeń.
OdpowiedzUsuńCiekawa propozycja. Będę miała ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńPrzekonałaś mnie :) Zapowiada się świetny weekend z kryminałem.
OdpowiedzUsuń