niedziela, 17 listopada 2019

"Córeczki"- Adrian Bednarek



Witajcie!!!

Przyznam, że dłuższą chwilę zastanawiałam się jak zacząć dzisiejszą recenzję, aby w pełni przekazać to co czuję i jednocześnie choć trochę oddać wciąż unoszący się, niesamowity klimat. Zacznę od tego, że mając żywo w pamięci  poprzednie książki tego autora, dzisiejszy mój tekst kieruję szczególnie w stronę tych naprawdę odważnych i gotowych na wszystko koneserów gatunku. Udajemy się zatem  w  podróż z autorem dzisiejszej powieści, a z racji jej objętości będzie ona stosunkowo długa i nikt nie wie gdzie, i czym się zakończy. Wspomnę jeszcze, że dla mnie tytuł tej książki to zdecydowanie "siekiera" i kojarzy się, o zgrozo, bardziej z horrorem niż sensacją... Już sama okładka jest mocno sugestywna i cudnie złowieszczo gra na strunach naszej wyobraźni.


Pakujcie się zatem, bo dziś udamy się w literacką podróż z mistrzem gatunku Adrianem Bednarkiem, a razem z nami, w przedziale tego tajemniczego pociągu w nieznane, zasiądą jego "Córeczki". 

Ewa i Pola to dwie kobiety, których losów przypadkowy obserwator nie byłby w stanie połączyć w absolutnie żaden sposób. Lecz jak wiadomo życie pisze własne scenariusze i jeden  fakt z ich  życia stworzył przypadkowo, wspólny dla nich mianownik. Tylko czy aby na pewno przypadkowy? Kim jest "Strach na Wróble" i dlaczego znacznie wykroczył poza przypisaną mu w życiu rolę, opuścił wiejskie pola i przekroczył progi domów bohaterek?  I wreszcie po co takiemu komuś pistolet? 

 

To opowieść o tym, że pewnych rzeczy z naszego życia nie da się zapomnieć, oraz że istnieją pytania, na które, przy odpowiedniej determinacji można znaleźć odpowiedz. Tylko czy ta odpowiedz nas usatysfakcjonuje i na pewno nie wywoła lawiny kolejnych pytań? 

Jest w tej książce coś nie do zniesienia... a na pewno dla mnie. To niebywale powoli rozkręcająca się akcja, przeświadczenie, że może kolejna przewracana kartka zakończy tę naszą gehennę, wszystko nabierze właściwego sobie tempa i powieje wreszcie wiatr oświecenia. Tylko, że z czasem zrozumiecie, że tak właśnie ma być, a wiatr generowany przez stale przewracane kartki dostarcza całkiem miłych, alternatywnych doznań. Napięcie budowane przez autora to kunszt najwyższych lotów, a wkrótce dotrze do Was,  jak każdy, nawet ten najmniej absorbujący szczegół jest istotny. Bardziej obrazowo... zupełnie tak, jakbyście rano wyszli z domu, pomijając tak prozaiczną czynność jak zjedzenie śniadania. Abstrahując od tego, że na pewno będziecie głodni, to jeszcze na całym Waszym dniu, negatywnie odbije się brak tego "niewielkiego" incydentu. Reasumując, nigdy nie zapominajcie zjeść śniadania i dokładnie czytajcie "Córeczki". 


Jest w tej książce perełka, taki mój ulubiony fragment. To opis tego, co potrafi zrobić kobieta zraniona dogłębnie przez faceta. I zapewniam, że niewiasta która przy takiej okazji wpada "tylko" w furię to anioł przy tej, która skrupulatnie i metodycznie wciela w życie swoją zemstę. Ta scena jest tak wciągająca i przyjemnie rozwojowa, że w pewnym momencie dochodzimy do wniosku, że szkoda, że właśnie dobiega końca. Moim zdaniem Bednarek, ten właśnie opis podnosi do rangi sztuki i udowadnia znajomość psychiki płci pięknej na  wskroś! 

Na pewno zapamiętam też słowo, które kilka razy przewija się w tekście, a mocno wryło się w pamięć i jest coś w nim takiego fajnego i świeżego. To słowo to "ważniakowata". W jakim kontekście figuruje w książce to sobie doczytacie, bo on jest tu najistotniejszy, ale jest coś magicznego w nim, a o osobie tak określonej mówi wg. mnie więcej, niż tuzin innych przymiotów. 
Koniec książki przeraża. Autor odsłania przed nami jedną z najstraszniejszych stron ludzkiej natury. To autentycznie przeraża, zaraz potem daje do myślenia, ale i otwiera szerzej oczy gdy zrozumiemy, jak cienka jest granica między fikcją literacką a rzeczywistością w której żyjemy. A może to wcale nie fikcja? 

I uwaga, bo ta książka uzależnia tak mocno, że stajemy się niemalże jej ofiarą. Jak dla mnie jest najlepszym dowodem na teorię, o przywiązaniu ofiary do oprawcy... naprawdę nie sposób ją odłożyć. 


Według mnie książka powala na kolana, a czy jest to szczyt możliwości Adriana Bednarka? W mojej głowie kołata niewielka nadzieja, że może jeszcze nie. Tak więc, mając w pamięci "Skazanego na zło" ,  "Pasażera na gapę" , oraz najnowsze dziecko ( a może dzieci?), "Córeczki", z niecierpliwością oczekuję i jednocześnie życzę sobie, tak dobrej powieści tegoż autora. Na pewno otwierając tę właśnie książkę, wsiądziecie do pociągu, z którego nie będziecie w stanie wysiąść... chyba że odezwie się fizjologia. Ja szczerze polecam! Choć to spore niedopowiedzenie, to jednak nie znajduję słów, aby określić to co umysł chciałby powiedzieć. Chyba czas wzbogacić własną leksykę...

  Za możliwość przeczytania powieści bardzo dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

Powieść została przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki.

Polecam,
Katja

5 komentarzy:

  1. Oj Katju ja juz dawno spakowana. Czekałam tylko na tą recenzje 🤗. Rozwiązałas dylemat mojego dzisiejszego dnia-do ktorego pociągu wsiąść!

    OdpowiedzUsuń
  2. Codziennych stresów Ci u mnie pod dostatkiem wiec „Córeczki”sobie podaruję i nie przeczytam.Wyobraźnia u mnie zbyt duża na taką lekturę :-(

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo słyszałam już o tej książce i chcę ją za jakiś czas przeczytać.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę,że to będzie doskonały mikołajkowy prezent dla bliskiej mi osoby,która uwielbia tego typu książki.

    OdpowiedzUsuń
  5. To kolejna pozytywna recenzja tej książki, więc może kiedyś ją przeczytam. Trochę przeraża mnie grubość tej powieści.

    OdpowiedzUsuń