Witajcie!!!
Przyznam, że dłuższą chwilę zastanawiałam się jak zacząć
dzisiejszą recenzję, aby w pełni przekazać to co czuję i jednocześnie choć
trochę oddać wciąż unoszący się, niesamowity klimat. Zacznę od tego, że mając
żywo w pamięci poprzednie książki tego autora, dzisiejszy mój tekst
kieruję szczególnie w stronę tych naprawdę odważnych i gotowych na wszystko
koneserów gatunku. Udajemy się zatem w podróż z autorem dzisiejszej
powieści, a z racji jej objętości będzie ona stosunkowo długa i nikt nie wie
gdzie, i czym się zakończy. Wspomnę jeszcze, że dla mnie tytuł tej książki to
zdecydowanie "siekiera" i kojarzy się, o zgrozo, bardziej z horrorem
niż sensacją... Już sama okładka jest mocno sugestywna i cudnie złowieszczo gra
na strunach naszej wyobraźni.
Pakujcie się zatem, bo dziś udamy się w literacką podróż z
mistrzem gatunku Adrianem Bednarkiem, a razem z nami, w przedziale tego
tajemniczego pociągu w nieznane, zasiądą jego "Córeczki".
Ewa i Pola to dwie kobiety, których losów przypadkowy
obserwator nie byłby w stanie połączyć w absolutnie żaden sposób. Lecz jak
wiadomo życie pisze własne scenariusze i jeden fakt z ich życia
stworzył przypadkowo, wspólny dla nich mianownik. Tylko czy aby na pewno
przypadkowy? Kim jest "Strach na Wróble" i dlaczego znacznie
wykroczył poza przypisaną mu w życiu rolę, opuścił wiejskie pola i przekroczył
progi domów bohaterek? I wreszcie po co takiemu komuś pistolet?
To opowieść o tym, że pewnych rzeczy z naszego życia nie da
się zapomnieć, oraz że istnieją pytania, na które, przy odpowiedniej
determinacji można znaleźć odpowiedz. Tylko czy ta odpowiedz nas
usatysfakcjonuje i na pewno nie wywoła lawiny kolejnych pytań?
Jest w tej książce coś nie do zniesienia... a na pewno dla
mnie. To niebywale powoli rozkręcająca się akcja, przeświadczenie, że może
kolejna przewracana kartka zakończy tę naszą gehennę, wszystko nabierze
właściwego sobie tempa i powieje wreszcie wiatr oświecenia. Tylko, że z czasem
zrozumiecie, że tak właśnie ma być, a wiatr generowany przez stale przewracane
kartki dostarcza całkiem miłych, alternatywnych doznań. Napięcie budowane przez
autora to kunszt najwyższych lotów, a wkrótce dotrze do Was, jak każdy,
nawet ten najmniej absorbujący szczegół jest istotny. Bardziej obrazowo...
zupełnie tak, jakbyście rano wyszli z domu, pomijając tak prozaiczną czynność
jak zjedzenie śniadania. Abstrahując od tego, że na pewno będziecie głodni, to
jeszcze na całym Waszym dniu, negatywnie odbije się brak tego
"niewielkiego" incydentu. Reasumując, nigdy nie zapominajcie zjeść
śniadania i dokładnie czytajcie "Córeczki".
Jest w tej książce perełka, taki mój ulubiony fragment. To
opis tego, co potrafi zrobić kobieta zraniona dogłębnie przez faceta. I
zapewniam, że niewiasta która przy takiej okazji wpada "tylko" w
furię to anioł przy tej, która skrupulatnie i metodycznie wciela w życie swoją
zemstę. Ta scena jest tak wciągająca i przyjemnie rozwojowa, że w pewnym
momencie dochodzimy do wniosku, że szkoda, że właśnie dobiega końca. Moim
zdaniem Bednarek, ten właśnie opis podnosi do rangi sztuki i udowadnia
znajomość psychiki płci pięknej na wskroś!
Na pewno zapamiętam też słowo, które kilka razy przewija się
w tekście, a mocno wryło się w pamięć i jest coś w nim takiego fajnego i
świeżego. To słowo to "ważniakowata". W jakim kontekście figuruje w
książce to sobie doczytacie, bo on jest tu najistotniejszy, ale jest coś
magicznego w nim, a o osobie tak określonej mówi wg. mnie więcej, niż tuzin
innych przymiotów.
Koniec książki przeraża. Autor odsłania przed nami jedną z
najstraszniejszych stron ludzkiej natury. To autentycznie przeraża, zaraz potem
daje do myślenia, ale i otwiera szerzej oczy gdy zrozumiemy, jak cienka jest
granica między fikcją literacką a rzeczywistością w której żyjemy. A może to
wcale nie fikcja?
I uwaga, bo ta książka uzależnia tak mocno, że stajemy się
niemalże jej ofiarą. Jak dla mnie jest najlepszym dowodem na teorię, o
przywiązaniu ofiary do oprawcy... naprawdę nie sposób ją odłożyć.
Według mnie książka powala na kolana, a czy jest to szczyt
możliwości Adriana Bednarka? W mojej głowie kołata niewielka nadzieja, że może
jeszcze nie. Tak więc, mając w pamięci "Skazanego na zło" ,
"Pasażera na gapę" , oraz najnowsze dziecko ( a może dzieci?),
"Córeczki", z niecierpliwością oczekuję i jednocześnie życzę sobie,
tak dobrej powieści tegoż autora. Na pewno otwierając tę właśnie książkę,
wsiądziecie do pociągu, z którego nie będziecie w stanie wysiąść... chyba że
odezwie się fizjologia. Ja szczerze polecam! Choć to spore niedopowiedzenie, to
jednak nie znajduję słów, aby określić to co umysł chciałby powiedzieć. Chyba
czas wzbogacić własną leksykę...
Za możliwość przeczytania powieści bardzo dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
Powieść została przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki.
Polecam,
Katja
Oj Katju ja juz dawno spakowana. Czekałam tylko na tą recenzje 🤗. Rozwiązałas dylemat mojego dzisiejszego dnia-do ktorego pociągu wsiąść!
OdpowiedzUsuńCodziennych stresów Ci u mnie pod dostatkiem wiec „Córeczki”sobie podaruję i nie przeczytam.Wyobraźnia u mnie zbyt duża na taką lekturę :-(
OdpowiedzUsuńDużo słyszałam już o tej książce i chcę ją za jakiś czas przeczytać.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Myślę,że to będzie doskonały mikołajkowy prezent dla bliskiej mi osoby,która uwielbia tego typu książki.
OdpowiedzUsuńTo kolejna pozytywna recenzja tej książki, więc może kiedyś ją przeczytam. Trochę przeraża mnie grubość tej powieści.
OdpowiedzUsuń