czwartek, 29 sierpnia 2019

"Młyn nad Czarnym Potokiem "- Anna J. Szepielak



Witajcie!

Wieczorową porą  chciałabym  Was zaprosić do zapoznania się z moimi przemyśleniami, na temat powieści Anny J. Szepielak pt. „Młyn nad Czarnym Potokiem”. Książkę dostałam już jakiś czas temu, jednak właśnie dziś udało mi się znaleźć odrobinę czasu, by podzielić się z Wami opinią dotyczącą przeczytanej lektury.

Ostatni tydzień wakacji w toku, ale już niebawem tegoroczne wakacje będą dla wszystkich już tylko miłym wspomnieniem i trzeba będzie wrócić na pełnych obrotach, do swoich zawodowych obowiązków. Lecz to dopiero niebawem, tymczasem doceńmy przepiękną słoneczną pogodę, którą możemy cieszyć się w ostatnich dniach.



Pragnę Wam dzisiaj zaprezentować powieść Anny J. Szepielak pt."Młyn na Czarnym Potokiem", stanowiącą tom pierwszy Sagi małopolskiej. Na samym początku dzisiejszej recenzji wspomnę, że nigdy wcześniej nie miałam możliwości poznania pióra pisarki, a wznowienie, które zaprezentowało Wydawnictwo Filia, okazało się idealną okazją, by poobcować z twórczością Szepielak. Mimo,  że książka autorki należy raczej do tych z natury "grubszych tomisk", to czytało mi się ją bardzo dobrze i zadziwiająco szybko. Klimatyczna, zapadająca w pamięć okładka jest wspaniałym zaproszeniem do poznania głównej bohaterki, Marty- konserwatora zabytków, borykającej się z szarością codziennego warszawskiego dnia. Chorowita pięcioletnia córka Ula, brak pracy i mąż żyjący w całkowicie odrealnionej rzeczywistości, w której historia sprzed setek, czy tysięcy lat wygrywa z życiem rodzinnym  powoduje, że kobieta staje się  bardziej sfrustrowana. Być może, wielu z Was, drodzy czytelnicy, w tym miejscu pokiwa głową, ponieważ przekonaliście się na własnej skórze co znaczą problemy z którymi boryka się główna bohaterka Marta. Z biegiem treści poznajemy także losy Grażyny, siostry Marty, która jako dziennikarka doskonale, przynajmniej w sferze finansowo-zawodowej,  odnajduje się w tym zabieganym świecie.  Jest całkowitym przeciwieństwem Marty. Jednak jak się okazuje, Grażyna skrywa tajemnicę, która wręcz "żzera" ją wewnętrznie. Jaki to sekret, nie wspomnę, jednak zachęcam do uważnego przyjrzenia się właśnie temu wątkowi. Anna J. Szepielak  w swojej powieści, pięknie opisuje  siostrzaną miłość, która pomaga przezwyciężać kobietom wszelkie trudności...


W swojej książce, Anna J. Szepielak zabiera czytelnika do małego miasteczka, położonego w okolicach Nowego Sącza. To właśnie tam poznajemy kolejnych bohaterów, którzy interesują się tytułowym młynem. Jaką  rodzinną tajemnicę kryje nieruchomość? Czy nad bliskimi Marty i Grażyny, a także synami Ignacego, Piotrem i Pawłem zawisną czarne chmury? Kim okaże się kuzynka Heleny i dlaczego tak bardzo będzie jej zależało na odwiedzeniu Polski?


Należy także wspomnieć, że w powieści czytelnik znajdzie wiele innych  ciekawych wątków, które mają miejsce w czasach współczesnych, ale także tych odległych, osadzonych w okresie drugiej wojny światowej. Autorka we wspomnieniach starszych bohaterów wplata informacje o trudach wojennego życia. Uważam, że takie posunięcie ze strony pisarki wzbogaca fabułę powieści, czyniąc książkę bardziej wartościową. Czytelnik poznaje  młodsze pokolenie, które zmaga się z brakiem pracy i   zrozumienia ze strony bliskich, oraz  wszystkimi problemami towarzyszącymi współczesnemu życiu. Anna J.Szepielak na przykładzie Marty i jej córki Uli,  przedstawia problem tzw. eurosierot, czyli dzieci pozostawionych w Polsce pod opieką dziadków lub jednego tylko rodzica, podczas gdy drugi lub wręcz oboje, pracują za granicą. Najczyściej te osoby nie zdają sobie  sprawy, jaką traumę przeżywają ich dzieci, lub współmałżonek pozostawiony w kraju. Pięcioletnia Ula z matką  są najlepszym tego przykładem. Z kolei historia Joanny, koleżanki Marty z lat dziecięcych, to przykład osoby, która pozbawiona stałego zatrudnienia nie zasiliła szeregów bezrobotnych osób, tylko biorąc los we własne ręce, zakłada swój biznes. Wszystkie te wątki poboczne "odwlekają" rozwiązanie tajemnicy związanej z Mikołajem, jego zagadkową ucieczką z młodocianą służącą, kradzieżą rodzinnych klejnotów i brakiem jakichkolwiek wieści, o dalszym jego życiu. Zaczytując się w najnowszą powieść pisarki, wraz z Martą powoli odkrywamy rodzinne sekrety...



"Młyn nad Czarnym Potokiem" to typowa powieść obyczajowa, która jako  ciekawa i pouczająca lektura,  trzyma czytelnika w napięciu aż do ostatniej stronicy i jednocześnie  zmusza do zastanowienia i "gdybania" o tym, co naprawdę się wydarzyło, oraz do  głębokiej zadumy i refleksji nad losem bohaterów. Żałuję tylko, że autorka bliżej nie określiła w jakim to miasteczku toczy się akcja powieści. Owszem wiemy, że w pobliżu jest Nowy  Sącz, lecz przecież takich miasteczek z rynkiem, w pobliżu tego miasta jest sporo. Ot chociażby Stary Sącz, Grybów, Bobowa... Nazwa potoku nad którym umiejscowiony był młyn, niestety też nam w odkryciu tego miasteczka zbytnio nie pomoże... Wielka szkoda, bo nie wiem jak Wy, ale ja lubię mieć możliwość odwiedzenia miejsca, w którym rozgrywa się akcja powieści.

Nie mniej jednak, jeśli lubicie powieści obyczajowe z rodzinną tajemnicą i historią w tle, koniecznie sięgnijcie po "Młyn nad Czarnym Potokiem".

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania powieści bardzo dziękuję Wydawnictwu Filia.

 

Powieść została przeczytana w ramach wyzwań : 52 książki


Polecam,
Katja

4 komentarze:

  1. Bardzo fajna recenzja. Uwielbiam tę autorkę. Powieść czytałam dawno temu /poprzednie wydanie/ i pewnie kiedyś znów do niej zajrzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna okładka i recenzja zachęca do sięgnięcia po ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam poprzedniego wydania książki. Recenzja bardzo zachęcająca 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam poprzednie wydanie i bardzo mi się podobało.Z chęcią wrócę do powieści i raz jeszcze przeczytam.Podobnie jak Ty również zastanawiałam się w jakim to miasteczku toczy się akcja książki.Pamietam z letnich wędrówek po Ziemi Sądeckiej mały potok a na nim zardzewiałe urządzenia starego młyna .To chyba były okolice Bobowej ��

    OdpowiedzUsuń