Kawiarenka za rogiem ponownie zaprasza
czytelnika w swoje progi. Wszystko to, za sprawą trzeciego tomu cyklu Karoliny
Wilczyńskiej pt” Rachunek za szczęście, czyli caffe latte”. Ja swój egzemplarz
otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictw Filia, za co bardzo dziękuję.
Zanim podzielę się przemyśleniami
na temat tej powieści, chciałabym zaznaczyć, że premiera „Rachunku za
szczęście” już niebawem, bo 2 października.
Wszystkie powieści, te
obyczajowe, kryminalne, historyczne i każda inna mają to do siebie, że albo z jakąś
magiczną mocą przyciągają do siebie czytelnika, albo skutecznie odpychają.
Powodem takiej interakcji może być już sama okładka, treść czy pojedynczy wątek zawarty w lekturze. „Rachunek za szczęście” to mariaż wszystkich tych cech,
oczywiście pozytywnych i czegoś
jeszcze… ogromnej ciekawości! Po przeczytaniu drugiej części
„Miłości według przepisu, czyli słodko- gorzkie cappuccino” czułam ogromny niedosyt.
Wielokrotnie zastanawiałam się jak potoczą się losy Miłki i czy będzie w końcu szczęśliwa?
„Nie można się obwiniać za czyjeś uczynki. I nie wolno się na świat i
ludzi zamykać.”*
Dzięki „Rachunkowi na szczęście” ponownie
wkraczamy w świat bohaterów powieści. Niestety nad Kawiarenką pojawiają się
czarne chmury, a Miłka próbuje rozwiązać problemy, z którymi jak się
okazuje nie daje sobie rady. Na dodatek pojawia się tajemniczy właściciel kamienicy,
który za wszelką cenę chce zamknąć „Kawiarenkę za rogiem”. Na szczęście na pomoc
przychodzą przyjaciele i stali klienci kawiarni i to właśnie oni są wsparciem
dla głównej bohaterki. Niespodziewanie swoją prawdziwą twarz pokazuje Tymon.
Osobiście jestem bardzo zaskoczona tym bohaterem, jednak uważam, że takie
przedstawienie tej postaci przez Wilczyńską, było jak najbardziej zamierzone i uzasadnione.
Wszystko stanie się dla Was jasne, gdy któreś jesienne popołudnie lub wieczór,
spędzicie czytając tę wyjątkową powieść.
Czytając „Kawiarenkę za rogiem”
dochodzę do wniosku, że jest to miejsce gdzie zderzają się różne osobowości,
ludzie, którzy niekoniecznie pasują do siebie pod względem poczynań i
charakterów. Jednak jak to w życiu bywa, szczere rozmowy i wspólnie spędzony
czas, ale przede wszystkim różne okoliczności powodują, że wielu bohaterów
znajduje wspólny mianownik i nić porozumienia. Tak się dzieje między pewnymi
bohaterami w tomie trzecim, ale nie zdradzę Wam o kogo chodzi. Niech to będzie
tajemnica.
„Gdybym mogła cofnąć czas, to nie bałabym się żyć. Próbowałabym
wszystkiego bez strachu. Bo życie ma się jedno i szkoda go na rozdrapywanie
ran.”**
Bardzo spodobała mi się historia
Anny. Ta ciepła i serdeczna kobieta, wywarła na mnie największe wrażenie i nie
ukrywam, że właśnie tę bohaterkę polubiłam najbardziej. Według mnie, to właśnie
ta postać wnosi wiele pozytywnych odczuć,mimo, że życie jej wcale nie
oszczędzało. Zachęcam do uważnego przeczytania i zapoznania się z jej historią,
którą poznacie czytając” Rachunek za szczęście”. Idąc dalej w moich
rozważaniach, również Wróżka Wera
wywołuje lawinę pozytywnych myśli, a jej jaśminowa herbata spowodowała, że sama się w
podobną zaopatrzyłam. Smakuje niesamowicie!!
„Rachunek za szczęście, czyli caffe latte” to już ostatnia cześć cyklu
„Kawiarenka za rogiem”. Nie ukrywam, że był to naprawdę mile spędzony czas i
nie miałabym nic przeciwko temu, aby zgłębiać dalsze losy Miłki. Moi drodzy, czytając tę powieść przygotujcie
się na moc emocji i nieoczekiwanych
wydarzeń, które tak jak mnie, nie tylko
Was zaskoczą ale i na dłuższą chwilę zadziwią. Podobnie zresztą jak życie każdego
z nas, gdy nigdy nie wiemy co zdarzy się jutro…
Czytając trylogię Karoliny
Wilczyńskiej długo zastanawiałam się nad tym, dlaczego autorka nadała właśnie
takie, a nie inne tytuły swoim książkom?
Nie wiem, czy będzie to właściwa interpretacja tytułu, ale w moim odczuciu
życie każdego z nas można porównać do kawy. Podobnie jak ten napój, może być
ono bajeczne, radosne, beztroskie i słodkie jak pianka cappuccino, a może
orzeźwiające jak letnie caffe latte? Niestety nic nie trwa wiecznie, dlatego
troski i problemy dnia codziennego przynoszą wszystko to, co można porównać do
gorzkiego smaku kawy, a zatem szeroko pojętą, mocno odczuwalną i trudną do
przełknięcia gorycz.
W moim odczuciu „Rachunek za
szczęście, czyli caffe latte” to opowieść o popełnionych błędach, o trudnych
wyborach, a także niełatwych rozmowach, które często stają się jednak właściwym
i cennym drogowskazem. To również książka o przebaczeniu i o tym, że każdemu
należy dać szansę.
Polecam Wam bardzo tę powieść, więc wypatrujcie jej od 2 października
w Waszych ulubionych księgarniach.
Powieść została przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki
Przypisy:
*K. Wilczyńska: "Rachunek za szczęście, czyli caffe latte", Wydawnictwo Filia, Poznań, 2019, s. 214
**Tamże, s. 214
Katja.
Skoro jest już trzeci tom czyli całość to chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńMoże uda mi się kiedyś poznać tę serię 😊
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dwa pierwsze tomy więc koniecznie muszę przeczytać trzeci.Piękna okładka chociaż nie wpisała się w porę roku.
OdpowiedzUsuńKsiążka idealna dla mojej mamy. Choć nie mam pewności czy jej już nie czytała przypadkiem :)
OdpowiedzUsuńMam tylko pierwszy tom. Dwa kolejne na liście.
OdpowiedzUsuń