Witajcie wieczorową porą.
Dziś
chciałabym Was zapytać o to, co tak naprawdę wiecie o policji? Tak, wiem.
Ciężko nie popaść w tym temacie w stereotypy. Ale zapewniam Was, że policjanci
nie zajmują się tylko wypisywaniem mandatów, oraz drobnymi wykroczeniami. Jest
też drugie oblicze tej ciężkiej pracy, a to co jest w niej najważniejsze nie
jest wystawione na ocenę publiczną. To ciężka praca umysłowa, oparta na
dedukcji, intuicji, bazująca na wiedzy i wieloletnim doświadczeniu. Tematem
przewodnim dzisiejszej recenzji będzie stwierdzenie, że policjant też człowiek,
a ja drodzy czytelnicy, postaram się to udowodnić. Na tapecie dzisiaj u mnie książka
pt. "Skaza", której autorem jest uznany i już doceniony przez
miłośników sensacji Pan Robert Małecki.
Najpierw troszkę o miejscu akcji.
Jest precyzyjnie osadzona w konkretnej lokalizacji. Chełmża to miasto
zlokalizowane w województwie kujawsko-pomorskim i jak się okazuje, pod względem
przestępczości, nie odbiega od większości miast w Polsce. Duży szacunek dla
autora za skrupulatne trzymanie się planu miasta, rozbudowane opisy topografii,
otaczającej przyrody, aktualnie panującej aury.
Autor niby mimochodem, w trakcie
akcji, przedstawia w powieści również szeroki przekrój chełmżyńskiego
społeczeństwa. To cisi, drugoplanowi bohaterowie, którzy choć na pozór
nieistotni, niewidoczni jak pojedyncze piksele na ekranie telewizora, to jednak
w całości tworzą całkiem spójny obraz tubylców.
Akcja kryminału zaczyna się od bez obcesowego obnażenia trudnych faktów z życia głównego bohatera. Komisarz
Bernard Gross to policjant którego los nie rozpieszcza, a jedno
wydarzenie szczególnie ciąży i nie pozwala cieszyć się życiem. Komisarz żyje w
przekonaniu, że podczas napadu na jego dom zastrzelił niewinną kobietę. Być może
ten fakt przekłada się bezpośrednio na ogromne poczucie winy, oraz dług wobec
społeczeństwa, który stara się spłacić angażując się mocno w swoją pracę. Licho
nie śpi i wciąż podsuwa nowe wyzwania. Tym razem komisarz musi zmierzyć
się z na pozór transparentną zagadką, związaną ze znalezieniem zwłok bezdomnego,
oraz chłopaka pod którym załamał się lód na jeziorze. Czy te sprawy faktycznie
nie mają ze sobą nic wspólnego i to tylko straszny zbieg okoliczności?
Zaangażowanie się w śledztwo
komisarza, przez większą część książki kłóci się z oczekiwaniami przełożonych.
Gross zderza się też ze ścianą milczenia, zbudowaną przez społeczność małego
miasta. Najbardziej zainteresowana wynikami pani prokurator Bilska, również
zdaje się nie wyrażać entuzjazmu przeciągającymi się ustaleniami i
skutecznie naciska na zakończenie dochodzenia. Jednak determinacja z jaką
bohater dąży do wyjaśnienia zagadki godna jest prawdziwego rasowego psa
gończego. Rozwiązanie na pozór prostej sprawy, okazuje się wymagać niezwykłego
zaangażowania, wielotorowej analizy, a rozwiązanie choć zbliżające się ku
końcowi, zdaje się ciągle ewoluować i w finale okazuje się nie takie oczywiste.
Opis śledztwa w wykonaniu autora
książki, to nie medialne szoł, a jego przebieg to zapewne nie jakaś szczególna
wirtuozeria "pod publiczkę", lecz żmudny i skrupulatny tok myślenia.
To na pewno nie scenariusz na spektakularny film, ale zdecydowanie genialny
pomysł na wciągającą fabułę książki.
Niezwykle ciekawy dla mnie jest
sposób napisania książki. Mamy zatem akcję, która rozgrywa się tu i teraz,
niemalże na naszych oczach na przestrzeni kilkunastu dni, oraz umiejętnie
wplecioną cykliczną retrospekcję-chronologiczny ciąg zdarzeń, dzięki któremu
autor konsekwentnie ujawnia pierwotne przyczyny tego co się wydarzyło
,oraz skutecznie podsyca naszą ciekawość.
Napisałam, być może przewrotnie,
że policjant też człowiek... Każdy z nas potrzebuje w życiu równowagi,
odskoczni, takiej bezpiecznej enklawy maksymalnie odmiennej od zła tego świata.
A już szczególnie policjant, który codziennie utwierdza się, w i tak już
głębokiej świadomości co do istnienia bardzo złych ludzi, czyhających na cudze
szczęście. Autor pokazując swojego bohatera, utwierdza nas w tym, że to nie
maszyna, która bez emocji wykonuje swoją pracę, ale też człowiek który
potrzebuje wrócić na łono rodziny aby odpocząć. A co jeśli tej rodziny nie ma?
Albo dosadniej, jest ale w "permanentnym zawieszeniu"? Zawodowe
dylematy bowiem, to nie jedyny problem komisarza Grossa. Boryka się on jeszcze
z konsekwencjami tragicznego wydarzenia z przeszłości, w wyniku którego
ukochana żona niemalże od 10 lat pozostaje w śpiączce. Również syn
komisarza to emocjonalna łamigłówka, której rozwiązanie jak dotąd, pozostaje
tylko w sferze marzeń ojca. Zatem bohater Roberta Małeckiego to nie kolejny
porucznik Borewicz, lub inny, oderwany od rzeczywistości James Bond... to
człowiek z krwi i kości, ze wszystkimi tego słowa konsekwencjami. Dlatego
tak dobrze tę książkę się czyta...
Czy zatem uda mu się wyjaśnić
tajemniczą zagadkę śmierci, a nad to uporządkować własne życie? Jeśli chcecie
poznać odpowiedz na to pytanie, jak i inne, np. kim jest dla komisarza
tajemnicza pani z biblioteki, sięgnijcie koniecznie po książkę Roberta
Małeckiego "Skaza".
Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Czwarta Strona.
Książka została przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki
Polecam!!!
Katja
Myślę, że na tę książkę również przyjdzie odpowiedni czas. 😊
OdpowiedzUsuńOstatnio mam niefart do polskich kryminałow. Tego autora jednak jeszcze nie czytałam i być może to był błąd. Recenzja bardzo mnie zachęciła. Dziękuję Katju za ten typ😊
OdpowiedzUsuń