Witajcie!
Dzisiaj przyszła pora na poważną i być może nieco inną niż dotychczas recenzję. Jakiś czas temu dzięki uprzejmości Wydawnictwa Seqoja
i samego autora Jarosława Czechowicza, w moje ręce trafiła powieść pt. „Winne”.
Nadmienię, że jest to moja pierwsza recenzja
publikacji spod pióra tegoż pisarza.
Być może wspomniane nazwisko nie jest Wam jeszcze znane, a skromny autor
nie dba należycie o autoreklamę, dlatego w tym miejscu chciałabym nadmienić, że Jarosław
Czechowicz, jak sam stwierdził w jednym
z wywiadów, nie jest „etatowym pisarzem”*. To przede wszystkim znany bloger,
który od 13-stu lat na stronie zatytułowanej ”Krytycznym okiem”, publikuje
bardzo interesujące, niebanalne i
wartościowe recenzje. To właśnie on ma na swoim koncie kilka nagród i
wyróżnień, a w 2019 roku otrzymał statuetkę
i tytuł najlepszego blogera. Autor powieści „Winne” to także
absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego, na którym to ukończył filologię
polską oraz Podyplomowe Studium Dziennikarstwa i Komunikacji Medialnej. Do tego
rozbudowanego portfolio, koniecznie należy wpisać, że to również fantastyczny
polonista w jednej z krakowskich szkół podstawowych.
„Winne” jako druga książka
Czechowicza trafiła do mnie zupełnym przypadkiem. Debiutu pisarskiego zatytułowanego „Toksyczność” nie miałam
okazji czytać, jednak zaciekawiona stylem pisarza zaprezentowanym na
wspomnianym powyżej blogu, z ogromną
ciekawością zanurzyłam się w
historię opowiedzianą na stronach „Winnych”. Od samego początku bardzo zaintrygowała
mnie okładka. Jej główny motyw to niemal
zerwany już sznur i towarzyszące temu
zjawisku myśli, czy właśnie jesteśmy świadkami zerwania ostatniej nici, czy
może ta ostatnia nić okaże się być tym bastionem nie do pokonania, utrzymującym
całą kruchą istotę człowieczeństwa? Jak to się ma w stosunku do treści, postaram
się za chwilę Wam naświetlić.
Czy poczuliście kiedyś tak
naprawdę ciężar winy za popełniony czyn na swoich barkach? Czy towarzyszące Wam
wtedy smutek i żal, to jedyne uczucia grające na strunach Waszych emocji? A co
jeśli nie da się naturalną koleją rzeczy obudzić wyrzutów sumienia, bo los zdaje się uderzać na oślep, a źródło
winy wciąż bije z nieznanej strony?
Być może zastanawiacie się
dlaczego właśnie takim wstępem rozpoczęłam dzisiejszą recenzję? Książkę
Jarosława Czechowicza przeczytałam już jakiś czas temu, lecz dopiero teraz
jestem w stanie podzielić się moimi odczuciami… Zacznę od tego, że lektura wywołała
dosłownie powódź myśli i dopiero po
opadnięciu szalejącego żywiołu jestem w stanie ocenić ogrom spustoszenia, jakie
wywołała w moim ciężko wypracowanym
postrzeganiu świata i ludzi, oraz utrwalonym systemie wartości.
Na łamach powieści poznajemy losy
sióstr, Anny i Ireny, które kiedyś mocno zżyte i dzieląc wspólną niedolę
nadzwyczaj sobie bliskie, teraz znajdują się niemalże na dwóch krańcach świata.
Uciekająca od własnej historii Anna, udaje się w najbardziej odległe miejsce
które nie wymaga posiadania paszportu. Właśnie w tym momencie na scenę wkracza
Islandia, ze skomplikowanym i niezwykłym jak kobieca psychika, zimnym lecz
cudownie pięknym krajobrazem. Położone na północnym-zachodzie Ísafjörður daje
schronienie Annie, a jej egzystencję zakłócają jedynie myśli i maile wysyłane przez siostrę… Z drugiej
strony, posmakujemy też Krakowa, będącego w niezwykłym kontraście do krainy
ognia i lodu. Tutaj też czeka nas zajmująca retrospekcja, która mocno zmieni
postrzeganie rzeczywistości…
Przed czym, lub kim tak naprawdę ukrywa się kobieta? Jedynym
rozsądnym wytłumaczeniem zdaje się być izolacja od toksycznej Matki, której
apodyktyczne i surowe, pozbawione miłości wychowanie, odcisnęło trwałe piętno w
psychice córek. A może powodem jest samo tylko wspomnienie ukochanego ojca,
który zginął w wypadku? Znamienne jest, że matka przez zdecydowanie większą
część książki zdaje się nie mieć imienia, jak oprawca którego przecież godności
nigdy nie znamy. Czy więc to, że w końcu poznamy jej miano przywróci tej
postaci ludzką twarz?
Autor po mistrzowsku „znęca się”
nad czytelnikiem, nim zdradzi cokolwiek z niezwykle wciągającej fabuły. Pełno
tu niewygodnych tematów, niejeden sznur milczenia pójdzie w niebyt, a na niemal
każdej kartce przekonamy się , że nic tak naprawdę nie jest takie jak się
wydaje. To również intrygująca analiza faktu, że czasami oczywiste na pozór
rozwiązania, w znacznym stopniu komplikują trudną już na wstępie sytuację.
Zmierzymy się ze strasznym poczuciem bezradności, uświadamiając sobie, że
czasami po prostu nic nie da się zrobić.
Reasumując „Winne” nie należą do
książek łatwych w odbiorze. Jest to lektura wymagająca zaangażowania,
podnosząca interakcję między czytelnikiem a bohaterami do rangi sztuki. To publikacja, która zostanie doceniona przez
odbiorców szukających literatury
niebanalnej, zaskakującej i ponadnormatywnie wartościowej.
Zastanawiam się, czy sięgając po
„Winne” byłam przygotowana na tak duży ładunek
emocjonalny? Na pewno nigdy nie pomyślałabym, że przeczytam historię, która
może dotknąć każdego z nas, kogoś z naszych sąsiadów, czy też znajomych. Jak
wszyscy wiemy przemoc psychiczna niesie większy ładunek destrukcji, niż
jakakolwiek przemoc fizyczna.
Jarosław Czechowicz pisze
interesująco, a jego styl jest przejmujący i bardzo realistyczny. Książka jest
świetna, bo czuć w niej ogrom pracy autora, a jego sentyment do Islandii jest
mocno zaakcentowany. Być może dlatego „Winne” na bardzo długo pozostają w pamięci. Ale
szczególnie zapada w pamięć to, jak mocno autor zwraca uwagę na wartość rozmowy. Moim zdaniem książka ma
szczególny walor pedagogiczny, uczy bowiem, że warto rozmawiać i pokazuje jak
to robić.
To w pewnym sensie też spowiedź…która zaskakuje,
szokuje i pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi, pozostawiając miejsce
wyobraźni.
Jeśli zatem chcesz
przeczytać coś innego niż do tej pory, chcesz zostać sponiewierany emocjonalnie…koniecznie sięgnij po „Winne”. Dlatego
bez dwóch zdań warto sięgnąć po „Winne”! Spróbujcie, a przekonacie się sami.
Mój egzemplarz
recenzencki z powodzeniem powędrował do
moich najbliższych . Teraz pora na Was.
Przypisy:
*”Nie jestem etatowym pisarzem – rozmowa z Jarosławem
Czechowiczem
http://szuflada.net/nie-jestem-etatowym-pisarzem-rozmowa-z-jaroslawem-czechowiczem/
Za możliwość zrecenzowania dziękuje autorowi oraz Wydawnictwu Seqoja.
Polecam!
Katja
Interesująca powieść ! Wg Twojej recenzji nie jest to pozycja relaksująca tylko zmuszająca do refleksji i zadumy.Dodatkowym walorem lektury przynajmniej dla mnie jest miejsce akcji czyli magiczny Kraków i pełna przyrodniczych uroków Islandia .Na pewno przeczytam!
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam!Bezspornie jest to lektura inna od tych dotychczas przeze mnie czytanych,mam nadzieję,że przypadnie mi do "czytelniczego gustu".
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca propozycja na lato !
OdpowiedzUsuń