poniedziałek, 24 lutego 2025

"Kim naprawdę jestem"-Agnieszka Jeż

 Witajcie!

Jakiś czas temu w moje ręce trafiła powieść Agnieszki Jeż pt. "Kim naprawdę jestem". To nie jest książka, którą można po prostu przeczytać i odłożyć na półkę. To opowieść, która wymaga czasu, przestrzeni i emocji. To historia, która boli, wzrusza i zostaje w sercu na długo, zmuszając do refleksji nad losem tych, którym wojna odebrała wszystko. Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Filia.




Na kartach książki poznajemy historię Janiny Radke, młodej dziewczyny, która w skrytości serca marzy, aby wyrwać się do lepszego świata. Z zazdrością patrzy na życie swojej pracodawczyni, Marii Szaflarskiej, pragnąc być taka jak ona. Wszystko się zmienia, kiedy wybucha wojna. To właśnie wtedy córki Marii znikają bez śladu, a wojenna zawierucha zabiera również Janinę. Jak się okazuje, los chce jednak inaczej. W 1945 roku Maria i Janina ponownie się spotykają. Tym razem łączy je wspólny cel oraz poczucie samotności. Obie desperacko pragną odnaleźć zaginione dzieci. Czy im się to uda? Nie będę tutaj ujawniała więcej treści, aby nie spoilerować. Jednak historia Marii i Janiny mocno wstrząsa i otwiera oczy czytelnikowi.

Fabuła książki przybliża dramat selekcji dzieci polskiego pochodzenia oraz ich przekazywania niemieckim rodzinom. Dzieci te często dorastały w nowej rzeczywistości, z nowymi nazwiskami, fałszywą tożsamością i bez świadomości swojego prawdziwego pochodzenia. Autorka w niezwykle realistyczny i poruszający sposób ukazuje tragedię nie tylko matek, które poszukiwały swoich pociech, ale także samych dzieci – tych, które musiały porzucić jedyną rzeczywistość, jaką znały, i wrócić do kraju, który stał się dla nich obcy. W ich sercach toczy się dramat – zostały odebrane jednej rodzinie, by wrócić do drugiej, której często nie pamiętały. Wojna zabrała im nie tylko dzieciństwo, ale i poczucie przynależności. Czy można kochać matkę, której się nie zna? Czy można otworzyć serce na rodzinę, która jest tylko wspomnieniem z opowieści?

Jednym z najmocniejszych elementów tej powieści jest sposób, w jaki Autorka prowadzi narrację. Nie ocenia, nie osądza. Nie podsuwa łatwych odpowiedzi. Pokazuje dramat ludzi, którzy znaleźli się w sytuacji bez wyjścia – zarówno tych, którzy szukali swoich dzieci, jak i tych, którzy musieli je oddać. Niemieckie rodziny, które adoptowały te dzieci, często nie były potworami – kochały je, wychowywały jak własne. Czy można je winić za to, że nie chciały oddać kogoś, kogo traktowały jak syna czy córkę? Autorka w mistrzowski sposób ukazuje, jak wojna potrafi zniszczyć życie ludzi na wiele lat po jej zakończeniu. Bo przecież trauma tych dzieci nie kończyła się w momencie odnalezienia.

To książka, która porusza najgłębsze emocje, przywołując melancholię i refleksję nad losem tych, którzy bezpowrotnie utracili swoją tożsamość. Czytelnik od pierwszych stron zostaje wciągnięty w dramat Marii i Janiny, czuje ich ból, ich strach, ich desperację. To historia o miłości, która nie zna granic, ale i o stracie, której nie da się w pełni naprawić. O dzieciach, które nigdy nie powinny cierpieć, a jednak stały się ofiarami wojennego chaosu. To powieść, którą powinien przeczytać każdy, kto chce zrozumieć, jak wielką cenę zapłaciły nie tylko narody, ale przede wszystkim jednostki – matki, dzieci, rodziny.

To nie jest książka, którą się zapomina. To historia, która zostaje w sercu na długo, wywołując wzruszenie i zmuszając do zadumy nad tym, czym jest prawdziwa miłość i czy zawsze można naprawić to, co zostało zniszczone. Gorąco polecam – to jedna z tych opowieści, które mogą zmienić nasze spojrzenie na świat i nasze rodziny.


Polecam,

Katja

1 komentarz:

  1. Będę miała ją na uwadze, bo czuję, że też bym ją na długo zapamiętała.

    OdpowiedzUsuń