Witajcie,
dzisiaj chciałabym się podzielić opinią o pewnej powieści, która na długo pozostanie w mojej pamięci. Recenzja powstała przy współpracy z Wydawnictwem Filia, któremu bardzo dziękuję za otrzymany egzemplarz recenzencki.
Apetyt
rośnie w miarę jedzenia. Niby truizm, ale w przypadku książki Anny J. Szepielak
pt. „Piąty król” truizm jak najbardziej na miejscu. Czytałam pierwszy tom cyklu
„Serce w koronie” z „pewną taką nieśmiałością”, ale w miarę zagłębiania się w
średniowiecze Jagiellonów odkrywałam, jak ciekawie może być napisana powieść
historyczna na podstawie biografii monarchy. Z rosnącą więc niecierpliwością
oczekiwałam na drugi tom serii. I oto jest – świeżutka, pachnąca farbą
drukarską historia w pigułce. Czekałam tylko na nastanie wieczoru, aby móc w
zaciszu domowych pieleszy oddać się lekturze.
Autorka
umiejscawia tło powieści na początku XVI wieku. Renesans powoli zastępuje
średniowiecze a u naszych bohaterów poważne zmiany. Książę Zygmunt, tytułowy
piąty król w talii kart, powoli zaczyna sam kierować swym życiem i życiem
innych. Zostaje władcą Śląska i zaczyna przeprowadzać reformy mające na celu poprawę
życia jego poddanych. We własnym życiu też zachodzą poważne zmiany. Znana z
pierwszego tomu Katarzyna objawia nam się jako stateczna matka trojga
królewskich dzieci ale jednocześnie ta, która będzie musiała usunąć się w cień
przed nieuniknionym. A nieuniknionym jest małżeństwo jej Zygmunta z kobietą,
która ma dać Koronie upragnionego potomka z prawego łoża.
Wśród
szlachty i dworzan otaczających księcia zawiązują się koalicje mające na celu
osiągnięcie korzyści własnych, niekoniecznie tożsamych z korzyściami monarchii.
Zaczynają się spiski i knowania, które chwilami przypominają naszą szarą
rzeczywistość. A w tym wszystkim musi odnaleźć się książę Zygmunt, który,
trochę wbrew sobie, zostaje wyniesiony na tron Polski. Musi pogodzić swoje
życie prywatne z coraz większą ilością obowiązków, które spadają na niego jako
na władcę Polski.
Czytałam
tę książkę jakbym była w samym centrum wydarzeń dziejących się na kartach
powieści. Byłam z bohaterami w trakcie ich radosnych chwil, jak i w bolesnych
momentach. A ci nakreśleni są bardzo dobrze. Każdy może znaleźć sobie ulubioną
postać i kibicować jej w trakcie rozwoju akcji (mnie najbardziej przypadł do
gustu Stańczyk – jego cięty humor i trzeźwe spojrzenie na otaczającą go
rzeczywistość). A ta biegnie wartko, kilkukrotnie tylko zwalniając, aby
pochylić się nad ważniejszym aspektem życia bohaterów. Całość podzielona
została prze autorkę na pięć dużych rozdziałów z „podrozdziałami” w środku.
Dzięki takiemu zabiegowi możemy swobodnie czytać książkę, wiedząc że nie stracimy wątku w przypadku
konieczności oderwania się od czytania. A oderwać się jest niezmiernie ciężko,
wierzcie mi.
Powoli
za oknem słońce i wyraźnie dodatnia temperatura wygrywają z wydającą ostatnie
tchnienia zimą. To zaś oznacza, że śmiało możecie wziąć „Piątego króla” do
torebki, plecaka i leżąc na kocu w promieniach słońca podążać z orszakiem
Zygmunta poprzez kręte drogi historii. Z niecierpliwością czekam, kiedy autorka
uszczęśliwi nas kolejną powieścią spod znaku korony, jabłka i berła.
Polecam,
Katja
Interesująca propozycja na majowy weekend.
OdpowiedzUsuń