Dziś chciałabym powrócić do spotkań ze znanymi pisarzami w formie wywiadów, a raczej ich mini wersji. Książkowe wieczory u Katji odwiedzili Agnieszka Lis, Agnieszka Krawczyk, Anna Szczęsna, Jolanta Kosowska i Robert Małecki. Dzisiaj do tego grona dołączy Katarzyna Kielecka. Jeśli jesteście ciekawi jakim człowiekiem jest autorka, co wlicza się do Jej dorobku literackiego i jakie ma sekrety i plany koniecznie zostańcie ze mną.
Katarzyna Kielecka znana jest jako autorka powieści obyczajowych dla dorosłych pisząca dla Wydawnictwa Szara Godzina. To również osoba publikująca dla najmłodszych czytelników czego przykładem są Jej "Gieśki - Księga Przygód". Katarzyna Kielecka w swoich książkach nie stroni od tematów trudnych, ale też dostarcza czytelnikowi wiele wzruszeń mieszając to wszystko z lekkością pióra i ogromnym poczuciem humoru. Ja miałam okazję przeczytać "Sedno życia", "Piętno dzieciństwa", "Pod tym samym niebem". Recenzję przytoczonych tytułów znajdziecie na blogu.
Prywatnie Kielecka to żona i mama dwójki dzieci, opiekunka Leona- pieska, a także pracownik banku.To również miłośniczka rodzinnych podróży. Dzisiaj zechciała odwiedzić Książkowe wieczoru u Katji, poświęcić swój czas i opowiedzieć o swojej najnowszej powieści "Cytrusowy gaj", która całkiem niedawno miała swoją premierę. Ale nie tylko o tej powieści. Między wierszami wywiadu znajdziecie wiele różnych ciekawostek o samej autorce, Jej rodzinie i książkach, które już napisała. Z ogromną przyjemnością zapraszam Was do bliższego poznania Katarzyny Kieleckiej.
Niedawno
była premiera Pani najnowszej książki „Cytrusowy gaj”, a ponieważ jestem już po
jej lekturze, chciałam zapytać o tematykę- dlaczego właśnie taka, a nie inna?
Pomysł
na książkę to zwykle impuls, jakaś podpatrzona na ulicy scena, przypadkowe doświadczenie,
czasem kilka chwil oderwanych od codzienności – spędzony z kimś dzień czy
rozmowa. Oczywiście tak powstaje tylko szkic, który powoli obrasta w szczegóły.
W przypadku Cytrusowego gaju zarys był całkiem inny niż końcowy efekt, uwzględniał
zbliżoną historię głównej postaci – Ady, choć w powieści nie doprowadziłam jej
do zaplanowanego pierwotnie końca. Bohaterowie mieli pracować jako nauczyciele
w zwykłej szkole, nie przyszpitalnej, znacznie więcej miejsca przewidywałam też
dla rodziny Bartka, z małym Tymkiem na czele oraz dla staruszki z papugą.
Tymczasem nie dość, że w trakcie pisania ciekawie rozwijały się losy Majki,
pochłaniając kolejne strony, to jeszcze niespodziewanie pojawiły się dzieciaki
z oddziału onkologicznego razem z fundacją Szkiełko i Onko, spychając
wcześniejsze założenia na dalszy plan. A to wszystko dlatego, że moja córka zaśpiewała
kilka piosenek na koncercie charytatywnym na rzecz chorej na białaczkę
koleżanki. Miałam już gotowych parę fragmentów książki, lecz po powrocie z
koncertu natychmiast odłożyłam je na bok, bo w ciągu tego popołudnia postacie
Maćka i Patrycji na dobre zakotwiczyły mi w głowie i wyparły wszelkie inne
opcje. Z tego powodu nie wykluczam możliwości powstania kontynuacji Cytrusowego
gaju. Odłożone na bok wątki nie były ani złe ani nawet gorsze i nadal dopominają
się o uwagę. Mało tego - doskonale mogą odnaleźć się w przestrzeni czasowej po
finale Cytrusowego gaju.
Gadająca
papuga- nie ukrywam, że wątek z ptakiem w roli głównej rozbawił mnie do łez.
Czy rola gadającej w języku rosyjskim i deklamująca poezję w języku polskim
papugi była zamierzona, czy pojawiła się z innego powodu?
Papuga
to przykład krotochwili, który wpada do głowy znikąd, bez powodu i wypiera
doskonale przemyślaną fabułę. Miałam wizję samotnej staruszki, wdowy po
rusycyście, posiadaczki mopsa, która uwielbia pichcić przy dźwiękach Dziadka do orzechów. Moja córka
zbuntowała się na wieść o Czajkowskim i uznała, że starsza pani powinna słuchać
Obrazków z wystawy Musorgskiego. Z
takim podkładem muzycznym w słuchawkach zaczęłam pisać scenę, w której pojawia
się pani Ludmiła. Weszłam do jej mieszkania, rozglądałam się za psem, a tu
nagle wyleciało wprost na mnie skrzeczące ptaszysko, zaczęło rzucać rosyjskim
mięsem i zburzyło misternie knuty plan. W takich wypadkach ciężko walczyć z
własną wyobraźnią i najlepiej jej się poddać. Jak widać, znowu wina mojej
córki, bo a to koncert, a to Obrazki z
wystawy… Przy Dziadku do orzechów może
zdołałabym wykreować tego mopsa.
Wydała
Pani już kolejną publikację. Na stronie Wydawnictwa Szara Godzina pojawiła się
zapowiedź kolejnej książki. Która z dotychczas wydanych powieści jest Pani
najbliższa i kiedy znajduje Pani czas na pisanie tak wartościowych i mądrych
książek?
Najbliższa
sercu jest zawsze ta świeżo napisana książka, bo ciężko o dystans, wypuszczenie
z rąk bohaterów, zostawienie ich w spokoju, by dalej żyli po swojemu. Po
skończeniu powieści dopada mnie smutek porównywalny do syndromu pustego
gniazda. Muszę pozwolić jej iść dalej – do wydawcy, redaktora, korektora, w
końcu do Czytelników i nie myśleć w kółko o tym, czy sobie poradzi w wielkim
świecie. Oczywiście wyjątkowe miejsce w moim sercu ma Sedno życia, bo to na tej
historii najwięcej eksperymentowałam, nie mając pewności czy uda mi się zamknąć
ją w logiczną całość, najbardziej przeżywałam pierwsze opinie, najboleśniej
przyjmowałam głosy krytyki, zamiast spokojnie wyciągać z nich wnioski. To chyba
naturalne.
A
czas? Gdy w kwietniu 2019 roku pojawiła się w księgarniach moja debiutancka
powieść, miałam gotowe już kolejne trzy, zatem mogłam spokojnie korzystać z
zapasów. Wydaje się, że one wszystkie pojawiły się nagle i niezwykle szybko,
ale to się rozłożyło na lata. Sedno życia powstało w 2016 roku. Mam wrażenie,
że pisanie to była moja głęboka potrzeba tkwiąca pod skórą od najmłodszych lat
i długo znajdowała ujście wyłącznie w postaci wierszyków, tekstów piosenek i
tego typu drobiazgów. Teraz nie potrafiłabym już zatrzymać tej lawiny. Tworzenie
nowych historii to wygodne zajęcie, któremu można się poświęcać przy wielu
innych aktywnościach. Jedni w drodze do sklepu, pracy lub podczas sprzątania
rozmawiają przez telefon, inni słuchają muzyki czy audiobooków, a tacy wariaci
jak ja popuszczają cugli wyobraźni i pozwalają toczyć się w głowie całym
scenom. Wystarczy je oglądać uważnie, jak film, a potem w wolnej chwili
uporządkować, zadbać, by miały głębszy sens. Poza tym nie mam telewizora,
Netflixa ani innego złodzieja czasu, jestem introwertykiem i rzadko spędzam
wieczory ze znajomymi, zatem – jeśli pominąć fakt, że pracuję na etacie w banku
- dla pisania główną konkurencję stanowi moja rodzina i oczywiście czytanie.
Czy
zamierza Pani napisać książkę w duecie ze znanym, innym pisarzem?
Myślę,
że to bardzo trudne, by połączyć dwa różne style pisania oraz dwie wyobraźnie, a
przy tym stworzyć coś wartościowego i właśnie dlatego chciałabym spróbować.
Podejrzewam, że przy takim doświadczeniu można się wiele nauczyć. Chętnie
podjęłabym się takiego wyzwania w duecie z pisarzem tworzącym inny gatunek
literacki lub sięgającym do zagadnień, które mnie kuszą, a na które brakuje mi
odwagi – na przykład z autorem powieści fantasy, podróżniczych lub osadzonych
głęboko w mrokach historii.
Czytając Pani powieści nie sposób się oderwać od fabuły. Skąd taki charakterystyczny, ale lekki styl pisania, do tego ogromne poczucie humoru i .. nader ciężka tematyka poruszająca do bólu życiowe kwestie, problemy?
Osoby,
które mnie znają twierdzą, że moje książki są takie jak ja – na przykład
odnajdują w dialogach czy żartach mój własny styl mówienia. W swoim życiu
doświadczyłam zarówno tragedii i smutku, jak i sporo radości. Jestem osobą
wrażliwą, wnikliwie obserwuję świat dookoła, raz po raz natykam się na trudne
sytuacje, które stanowią dla mnie źródło przemyśleń i inspiracji, a jednocześnie
uważam, że lekkość, dystans do tego, co się dzieje wokół nas i do samego siebie
to broń, która pozwala przetrwać najczarniejsze chwile. Uwielbiam się śmiać.
Chętnie sięgam po książki, które nie stronią od bolesnej tematyki, lecz z
drugiej strony uważam, że przytłaczanie, dołowanie, zasmucanie nie jest rolą
beletrystyki. Powinna sięgać głęboko, poruszać, zmuszać do myślenia, a
jednocześnie dawać motywację, nadzieję, wytchnienie oraz uśmiech, który ma
niesamowitą wartość terapeutyczną. Nie wyobrażam sobie, by przy moich książkach
Czytelnik wyłącznie płakał lub jedynie pękał ze śmiechu, staram się, by były
bliskie życia, a w nim przecież przeplatają się różne emocje. Nie ma sensu
kolorować codzienności tylko jedną barwą, bo nie będzie inspirująca i ciekawa.
„Sedno
życia”, czy „Piętno dzieciństwa”. Które z tych powieści trudniej się pisało?
Która relacja rodzeństwa Edyty czy Wojtka, była bardziej osobista?
Nie
wiem, którą z nich pisało się trudniej, bo w obu przypadkach wyzwanie polegało
na czym innym. Piętno dzieciństwa wymagało głębszych przemyśleń, bo zmusiło
mnie do wejścia w buty mężczyzny, w dodatku człowieka bardzo poranionego przez
życie. Gdy pisałam Sedno życia, nie przewidywałam w nim tak ważnej roli Wojtka.
Zadziałał trochę tak, jak papuga w Cytrusowym gaju. Oparciem dla Edyty miała
być ciotka, lecz nagle, w jednej z kluczowych scen w półmroku chojeńskiego
kościoła, nagle jej brat wlazł do nawy zamiast ciotki i oznajmił, że to on
będzie grał w tej historii drugie skrzypce zaraz po swojej siostrze. Ustąpiłam
mu, bo uznałam, że chociaż pozuje na buca, to jednak tajemniczy z niego facet,
w dodatku jest na czym oko zawiesić, może ma coś ciekawego do powiedzenia i
warto go posłuchać. Rozwinął się tak, że doczekał się własnej powieści i do tej
pory nie mogę się od niego uwolnić, bo pojawia się także w innych moich
książkach, choćby epizodycznie. Nie zajrzał tylko do Cytrusowego gaju, co
wydaje mi się podejrzane. Jeśli powstanie kontynuacja, Wojtek pewnie nie
popuści i wtargnie również tam. Edyta jest bardziej podobna do mnie, jej emocje
są w wielu momentach odbiciem moich własnych, ale to jej brat stał mi się
bliższy. Na dziś mogę stwierdzić, że jeszcze żaden z bohaterów moich powieści
nie zdołał go zdetronizować, chociaż pojawiają się śmiałkowie, którzy podejmują
całkiem obiecujące próby ;)
Przepis
na dobrą kawę.. z pomarańczą już znamy. Jest Pani kawoszem czy gustuje Pani w
herbatach? I który napój towarzyszy Pani przy pisaniu powieści?
Jestem
zdecydowanie kawoszem, choć dziś już nie tak histerycznym, jak Edyta z Sedna
życia. Ale ona ma o parę lat mniej niż ja… Nie kuszą mnie eksperymenty. Serwuję
sobie codziennie dwa duże kubki gorzkiej kawy z ekspresu z odrobiną mleka,
które dolewam wprost z kartonu, bo nie przepadam za spienionym. Od czasu do
czasu łapie mnie chętka na dodatki typu aromat pomarańczy czy cynamon, ale to
rzadkość. Poza kawą pijam głównie wodę.
Motyw
trudnego dzieciństwa często pojawia się w Pani książkach? Czy ten temat jest
podwaliną powstania losów bohaterów, a może to historie z życia wzięte?
Sporo
z tych motywów ma swoje źródło w życiu. Moje własne dzieciństwo było naznaczone
sieroctwem, wielu moich znajomych ma za sobą jeszcze dramatyczniejsze
doświadczenia niż ja, a jako matka i jako pedagog specjalny zetknęłam się
wielokrotnie z trudnymi historiami dzieci, z których każdą można rozwinąć w
powieść ciekawą, niebanalną i niosącą z sobą głębszą refleksję. Trudne
dzieciństwo to nie zawsze bieda, choroba, przemoc. To temat niewyczerpany,
często zasadniczy dla dalszych losów człowieka, niezwykle bliski dla każdego,
bo nie spotkałam jeszcze osoby, która nigdy nie była dzieckiem. Pomijając to
wszystko, uwielbiam kreować dzieci w książkach. To ogromna frajda, zanurkować w
głowę kilkulatka i poszukać tego, co w niej siedzi. Postacie nastolatków wydają
mi się trudniejsze, lecz zachęcona efektem w Cytrusowym gaju pokusiłam się w
najnowszej powieści o uczynienie jednym z wiodących bohaterów ósmoklasistki i
to dopiero była przygoda. Oddanie tego, co dzieje się w myślach dziewczyny,
która jest jednocześnie dzieckiem oraz młodą kobietą, z typową dla tego wieku
labilnością emocji oraz brakiem konsekwencji w sposobie myślenia wymagało
sporej dyscypliny, bo buntowała się przeciw zaplanowanym dla niej scenom
jeszcze bardziej niż inne postacie. Sprawę ułatwiło mi posiadanie w domu dwojga
nastolatków, wnikliwa obserwacja ich zachowań i cwane podpytywanie ich o opinię
w kwestiach związanych z fabułą tak, by nie zorientowali się, że chodzi mi o
książkę.
I
na koniec trudne pytanie. Ile Katarzyny Kieleckiej jest w Pani książkach?
Tyle,
ile się zmieści. Każda moja powieść to roztwór nasycony i więcej siebie już
chyba nie zdołałabym tam upchnąć ;) Staram się pisać tak, by z czystym
sumieniem móc się podpisać pod każdą stroną. Oczywiście zdarzenia, przeżycia,
poglądy, nawet wypowiedzi bohaterów są ich, a nie moje, ale dbam o to, by je
wszystkie rozumieć, znać ich źródło oraz konsekwencję, nawet jeśli nie zawsze
mogę się zgodzić z wyborami czy postępowaniem stworzonych przeze mnie postaci.
Dziękuję
za wszystkie wypowiedzi i poświęcony czas. Ja z ogromną niecierpliwością
wypatruję „Na tej samej ziemi”- powieści będącą kontynuacją losów bohaterów
„Pod tym samym niebem” a Pani życzę weny i kolejnych bestsellerów.
Dziękuję. :)Mam nadzieję, że Na tej samej ziemi zdoła
zaskoczyć, wzruszyć i oczywiście rozbawić Czytelników. To książka, którą
postanowiłam napisać w jedną noc – wprawdzie polarną, ale to przecież bez
znaczenia. Ciemność to ciemność ;) Udało się i ostatnią kropkę postawiłam na
dzień przed wschodem słońca nad Spitsbergenem :)
Mam nadzieję, że wywiad Was zainteresował. Jeśli do tej pory nie czytaliście żadnej powieści Katarzyny Kieleckiej odsyłam Was do Wydawnictwa Szara Godzina, gdzie możecie zakupić "Sedno życia", "Piętno dzieciństwa", "Pod tym samym niebem", "Cytrusowy gaj" i oczywiście "Gieśki- Księgę Przygód'. Polecam!!
Katja
Ciekawy wywiad zachęcający do sięgnięcia po książki tej autorki.
OdpowiedzUsuńWywiad jest interesujący. Ja mam w planach przeczytać ,,Cytrusowy gaj".
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Bardzo ciekawy wywiad z autorką ,której książki to życie ubrane w słowa.
OdpowiedzUsuńDziękuję za interesujący wywiad z Panią Katarzyną.Bardzo cenię Jej twórczość za poruszane w powieściach tematy , za prostotę i naturalność w ich opisywaniu bez "cukierkowości" egzaltacji ,"łzawości" i ckliwości.
OdpowiedzUsuń