środa, 29 stycznia 2025

"Ostatni z listy"- Anna Rybakiewicz- recenzja premierowa

 „Nic nie dzieje się przypadkiem. Pan wyrokiem Bożym pozostawił wśród nas ocalonych. Bo to, co się tutaj stało, nie może pójść w zapomnienie. Niech te groby będą dla nas wszystkich wielką lekcją historii naszego narodu, dla młodego pokolenia, aby pamiętało, że naszym pragnieniem jest pragnienie Polski, która będzie żyła w pokoju, w ładzie moralnym i szacunku do każdego życia…”

Witajcie,
dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami moją refleksją o książce, która nie tylko mocno zapadła mi w pamięć, ale także wstrząsnęła mną dogłębnie. Nieczęsto zdarza się trafić na powieść, która łączy literackie piękno z trudną, a wręcz bolesną historią. Jednak „Ostatni z listy” autorstwa Anny Rybakiewicz to właśnie taka książka. Być może słowa „poruszająca” czy „przejmująca” pojawiają się często w recenzjach, ale uwierzcie mi – to jedna z tych historii, które pozostawiają czytelnika z poczuciem, że nie można pozostać wobec niej obojętnym.





Zanim jednak przejdę do opinii o książce, chciałabym wspomnieć kilka słów o Pisarce. Anna Rybakiewicz to nie tylko autorka cenionych powieści obyczajowych o tematyce wojennej, ale także radczyni prawna, żona i mama. „Ostatni z listy” to Jej siódma książka, a każda poprzednia zyskała ogromne uznanie czytelników, często stając się bestsellerem. Dlaczego tak się dzieje? Myślę, że każdy, kto sięgnie po jedną z jej powieści, sam odnajdzie odpowiedź na to pytanie.

Przechodząc jednak do najnowszego dzieła Pisarki – „Ostatniego z listy” – muszę zaznaczyć, że to opowieść oparta na prawdziwych wydarzeniach. 



Tragedia, która rozegrała się w Lesie Jeziorkowskim 15 lipca 1943 roku, nie jest tak szeroko znana, jak na to zasługuje. Tego dnia niemieccy żandarmi zamordowali ponad pięćdziesięciu mieszkańców ziemi łomżyńskiej – wśród nich były dzieci, rodziny, ludzie z różnych środowisk. Dziesięć ofiar to dzieci poniżej dziesiątego roku życia. Ich nazwiska znalazły się na liście. Tylko nielicznym udało się uniknąć śmierci.

„Gdy sobie to uświadomiłam, zobaczyłam imiona i nazwiska ułożone w porządku alfabetycznym. Podświadomie skierowałam wzrok na jej koniec, a to, co tam dostrzegłam, rozerwało mnie na strzępy. To jedno imię i nazwisko sprawiło, że przestałam przejmować się własnym losem, a zaczęłam bać się o jego życie.”

 

Anna Rybakiewicz oddaje hołd tym ofiarom, tworząc powieść opartą na wspomnieniach tych, którzy przetrwali. „Ostatni z listy” to nie tylko literacka rekonstrukcja tragicznych wydarzeń, ale też przejmujący zapis bólu, codziennych zmagań i życia w cieniu wojny.




Akcja powieści toczy się w Łomży, gdzie poznajemy Władysława, pracownika Banku Polskiego, i Anielę, jego ukochaną. Ich historia zaczyna się od przypadkowego spotkania na dworcu, a później – na skutek wojennych wydarzeń – ich losy splatają się na nowo. Równocześnie autorka przedstawia losy  innych bohaterów, takich jak Irena Hojak, organizatorka tajnego nauczania, czy Tosia i Marian Smurzyńscy, których życie diametralnie się zmienia, gdy Niemcy przejmują ich sklep. Marian zostaje zmuszony do pracy na rzecz okupanta i staje przed dramatycznymi wyborami.

Rybakiewicz w realistyczny sposób ukazuje, jak wojna wpłynęła na codzienność mieszkańców Łomży – jak odbierała im poczucie bezpieczeństwa, domy, bliskich, a czasem i nadzieję. W tle tej opowieści znajdziemy szczegółowe opisy życia w okupowanej Polsce, od tajnego nauczania po trudności z zaopatrzeniem w żywność, które nadają powieści niezwykłej autentyczności.

 

„Ale te wszystkie buty… Te buty, które znaleźliśmy, one…[…] one są przerażające. Przyprawiają mnie o dreszcze. I to za każdym razem. Patrząc na nie, nieustanie zastanawiam się, do kogo należały. Z czyjej stopy spadły.”

W powieści znajdziemy wielość perspektyw – historia opowiedziana jest oczami różnych bohaterów, co pozwala czytelnikowi jeszcze głębiej zanurzyć się w emocjach, przeżyciach i lękach postaci. Dzięki temu książka nie jest jedynie rekonstrukcją wydarzeń – staje się pomnikiem dla tych, którzy zginęli.

 

 


„Ostatni z listy” to również przypomnienie o konieczności pamiętania o przeszłości. Autorka zadaje trudne pytania o ludzką pamięć, o to, jak radzimy sobie z historią, która boli, ale której nie możemy zapomnieć. Na końcu książki znajdziemy posłowie Jerzego Smurzyńskiego, ostatniego ocalałego z listy. To ważny dodatek, który nadaje całej powieści jeszcze większej wiarygodności.

Czy warto sięgnąć po tę książkę? Zdecydowanie tak. Choć opisana historia jest trudna, a emocje momentami wręcz przytłaczające, takie opowieści są niezbędne. Przypominają, że wojna to nie tylko wydarzenia na polach bitew, ale przede wszystkim tragedie ludzi – rodzin, dzieci, sąsiadów, których życie zostało na zawsze naznaczone przez zło tamtych czasów.

Na koniec chciałabym zadać pytanie: czy „Ostatni z listy” jest książką dla każdego? Myślę, że tak. To nie tylko poruszająca historia, ale także lekcja pamięci i szacunku do życia, której nie da się zapomnieć. To opowieść o tych, którzy zginęli, byśmy mogli żyć w wolnym świecie. Polecam ją każdemu, kto chce spojrzeć na historię oczami ludzi, którzy ją przeżyli.

Recenzja powstała przy współpracy z Wydawnictwem Filia.


Polecam,


Katja



2 komentarze:

  1. Każdą książkę napisaną przez Panią Rybakiewicz trzeba przeczytać mimo trudnych tematów jakie w nich porusza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uwielbiam powieści z historią w tle, więc chętnie przeczytam i tą. Nie straszne mi trudne i smutne tematy. Dobrze, że jest dużo takich powieści. Moja babunia była z tego pokolenia wojennego i zawsze dużo mi opowiadała o wojnie. Pradziadek został zabrany do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu i już nie wrócił. Byli tacy, co wrócili, ale nie byli już tacy sami jak przed wywózką do obozu. Niech ta historia i pamięć o bohaterach żyje w nas do końca.

    Pozdrowionka z Krakowa

    OdpowiedzUsuń