Dziś będzie klimatycznie.Dlaczego?
Jestem
świeżo po lekturze książki pt."Och, Elvis! autorstwa Mariki Krajniewskiej, której premiera
datowana jest na jutro, czyli 4.07.2018r. Ta wyjątkowa powieść jest dowodem na to, że
marzenia trzeba i należy spełniać, a tylko prawdziwa przyjaźń może
dopomóc w ich realizacji, nawet jeśli owe marzenia są szalone, być może
z pozoru trudne do wykonania. Ale przecież w imię prawdziwej przyjaźni można
wszystko!
Poznając losy
trzech można by rzec "babć", od razu przypomniała mi się pewna
piosenka.
Mam tu na myśli utwór śpiewany niegdyś przez Wiesława Michnikowskiego
pt. "Wesołe jest życie staruszka". To właśnie ta piosenka idealnie
wpasowuje się w treść recenzowanej powieści. Bo czy ktoś z Was widział
babcię jeżdżąca na hulajnodze, czy zjeżdżającą na zjeżdżalni? Ja nie.
Mało tego- autorka w sposób humorystyczny pokazała, że do życia można
podejść w sposób lekki, zabawny, nierzadko niezrozumiały przez innych.
Ale
czy to w czymś przeszkadza? Oczywiście, że nie. I cóż, że bolą stawy i
dokucza reumatyzm. Najważniejsze, żeby czuć się na tyle lat ile się
chce, a niekoniecznie na tyle ile wskazuje metryka.
"Skrzypnięcia
wykonywały znajomą arię. Myśli trzech kobiet zsynchronizowały się z
rdzawą melodią. Jest taka sama jak my trzy, myślały wszystkie. Alicja,
która zaraz pogna do kościółka, a potem będzie musiała wrócić do swojego
pokoju spokojnej starości. Marysia, która przejdzie się dostojnie przed
kioskiem i puści oko z opadającą powieką Szczepanowi, tak dla zabawy,
bo przecież wiek już nie ten.Gienia, która kulejąc, dobrnie do sklepiku
za rogiem, zajrzy do portmonetki, aby sprawdzić, czy z emerytury starczy
na dziesięć deko galaretki w czekoladzie, i pójdzie do domu, by zamknąć
się w dwupokojowym mieszkaniu i przerobić żuka Frania na wiewiórkę
Hankę i koniecznie domalować jej większe, czerwieńsze serce."*
W tle podczas pisania tej recenzji śpiewa mi wszystkim znany Elvis Presley. Być może ktoś zapyta po co? W pewnym sensie jest to z mojej strony premedytacja, a właśnie jego muzyka nie jest tu przypadkowa. Ale czy Elvis może być tylko jeden?...
Głównymi
bohaterkami są żywiołowe staruszki. Alicja mieszka w warszawskim domu
spokojnej starości "Patrycja", prowadzonym przez Joannę, zwaną Małą Mi.
Na łamach książki poznajemy też Marię zwaną Mryśką oraz szaloną Genię.
Gdy jedna ze staruszek umiera, obie przyjaciółki postanawiają zrobić
wszystko aby spełnić ostatnie marzenie przyjaciółki. Jakie? Tego dowiecie się po lekturze.
Dodam tylko, że owo marzenie usytuowane jest w Memphis, gdzie oczywiście wybierają
się Genia i Marysia. Czy tajemnicza koperta z planem ucieczki pozwoli
staruszkom dotrzeć do celu?
"Jej matka nie daje jej w ogóle przestrzeni na własne życie"**
Na
łamach powieści poznajemy też losy Joanny- szefowej domu spokojnej
starości. Nie ma najlepszego kontaktu ze swoją matką, która wciąż wytyka
jej, że ta mimo swojego wieku jeszcze nie znalazła idealnego kandydata
na męża. Myślę, że pisarka poprzez losy Małej Mi chciała pokazać, że
na wszystko musi przyjść odpowiednia pora. Jak potoczą się losy Joanny?
Kim jest tajemniczy mężczyzna, który pojawi się w "Patrycji"? Czy między
nimi nawiąże się nić "sympatii"? Kim jest słodka Urszula a jaką rolę
odegra Stachu? Kim jest Czarna Wanda? I kogo wnukiem jest ...Paweł? Co to znaczy pić za "cebulę" i jaką tajemnicę kryje malowniczy dom z zielonymi okiennicami?
Pytań dużo a odpowiedzi tylko w jednym miejscu... na kartkach książki
Mariki Krajniewskiej.
"Jeśli
nie odnajdziesz własnego szczęścia, za które sam jesteś odpowiedzialny,
wiecznie będziesz zrzucał winę za swój smutek na innych."***
O
ile z wielkim zaciekawieniem śledziłam główny wątek powieści, to również mocno spodobały mi się fragmenty z retrospekcji, które
wprowadziła do swojej
powieści autorka. To właśnie wtedy, w roku 1964, poznajemy historię
żywiołowych staruszek. To właśnie we wspomnieniach wyjaśnia się wiele
tajemniczych sytuacji. To dzięki nim powieść nabrała swoistej
klarowności a jej akcja, mówiąc kolokwialnie "rozkręciła się" i nabrała
tempa. Ale powoli...czytajcie uważnie..
Zakończenie jest wzruszające i zaskakujące.
"Liczyło
się jedno: były razem, znowu we trzy, w tym samym mieszkaniu do którego
przyjechały ponad dwadzieścia lat temu. (...)Zmęczone smutkiem,
zlęknione chęcią dzielenia się radością. W milczeniu, skupieniu i
dziwnym przeświadczeniu, że życie, ich wspólne życie, jeszcze trwa, choć
każda na swój sposób czuła, jakby więcej nic nie powinno się wydarzyć,
jakby miały wpaść w wielką nicość i pożegnać się z własnym istnieniem."
****
Marika
Krajniewska zwraca uwagę na niezwykle istotną, choć oczywistą rzecz. Przypomina, że czas
biegnie do przodu i nie da się go zatrzymać. Dlatego starajmy się
wykorzystać go jak najlepiej, na kontakt z najbliższymi- babcią, córką,
wnukiem...
"Och
Elvis" to powieść obyczajowa okraszona szczyptą humoru, zawierająca w
sobie wiele tematów, o których należy mówić głośno. Marika Krajniewska
nie boi się wkładać w usta swoich bohaterek mocniejszych słów,
uszczypliwych dialogów, które być może nie
zawsze pasują do potulnych staruszek. Ale tutaj były jak najbardziej na
miejscu. To
lektura która momentami wzruszy, ale i zaskoczy. Pokaże siłę przyjaźni
zachowanej mimo zawiłych losów bohaterek. Jak się okazuje grobowa deska
nie musi być przeszkodą do realizacji marzeń, nawet tych głęboko
ukrytych, trudnych z pozoru do zrealizowania..
"Wyszli za domu i zobaczyli ławeczkę, na której tyłem do nich siedziała Maria z Genowefą, a między nimi stała urna z prochami Alicji.
Pod krzakiem kwitnącej róży w ziemi widniał mały drewniany krzyż z napisem..(...)"*****
Celowo nie dokończyłam tego zdania po to aby zachęcić Was drodzy czytelnicy sięgnięcia po powieść Mariki Krajniewskiej. Skorzystacie z mojego zaproszenia? Mam nadzieję, że tak.
Za książkę bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona
Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki
Przypisy:
*M. Krajniewska "Och, Elvis!, Wydawnictwo Czwarta Strona, Poznań, 2018, s. 9
** Tamże, s. 111
*** Tamże, s. 265
****Tamże, s. 272
*****Tamże, s. 312
Katja.
Ojojoj!!! Zakręciło mi się w głowie od tych wszystkich imion:) Ogromnie podoba mi się pomysł, tych wesołych staruszek. Każdy patrzy na metrykę, a przecież metryka , to nie wszystko. Mimo upływu lat, nadal mamy prawo do radości, małego szaleństwa:) To wciąż jesteśmy my, a nie jacyś starzy ludzie. To nadal my pomimo, że starsi od otoczenia:) Podoba mi się wprowadzona retrospekcja. Lubię ten element. Ciekawa jestem jak autorka poradziła sobie z tą ilością zasygnalizowanych przez Katję wątków.:) I Elvis!!! Zakładka, wbiła mnie w fotel!!! Wow!!! Tylko , tyle udało mi się wydusić :):) Obłędna !!!Obłędna!!! Elvis wciąż żywy!!:):) Chcę taka zakładkę!!!! Też chcę!!!!:):) "Jeśli nie odnajdziesz własnego szczęścia, za które sam jesteś odpowiedzialny, wiecznie będziesz zrzucał winę za swój smutek na innych."*** Katju, nie wiem jak Ci się, to udało, ale....swoją recenzją zmusiłaś mnie, wpisania tego tytułu na listę książek do zakupienia . nie wiem, jak Tyś to zrobiła. Ta okładka, jak zobaczyłam ją w internecie, od razu mnie odrzuciła. To typ okładki, która mówi -nie jestem dla ciebie. I nie jest. Ten 'malowniczy dom z zielonymi okiennicami" bardziej pasowałby mi na okładkę. To byłoby życie, jakaś historia. A tak? Martwa okładka; oczywiście dla mnie. Po przeczytaniu recenzji na spokojnie pooglądałam dołączone do niej zdjęcia. Fantastyczne. I znowu ta zakładka. :) I do tego z fragm.tekstu piosenki Elvisa Presleya:) Hahaha włączyłam ten utwór i raz jeszcze przeczytałam recenzję :):) I...poczułam ducha książki:) Pobyłam też trochę w Memphis:) Trochę w domu spokojnej starości:) Poobserwowałam z zza krzaka staruszki. Przyjrzałam się Małej Mi i ..zrobiło mi się jej żal. Przyjaźń, marzenia, retrospekcja,małe szaleństwo i ten upływ czasu...Katju, wygrałaś. Tą recenzją, obłędną zakładką ( słyszę śpiewającego Elvisa:))i swoimi zdjęciami, sprawiłaś, iż sięgnę po książkę do, której wcześniej nie zbliżyłabym się ani na krok:) Jak Ty to robisz?:)
OdpowiedzUsuńPrzekonałaś mnie tymi sprawami, o których należy mówić głośno. 😊
OdpowiedzUsuń