Witajcie!!!
Dziś chciałabym zaprosić Was do kolejnej recenzji. Tym razem
będzie o miłości. Ale nie tej, która objawia się motylami w brzuchu i szybszym
biciem serca. Choć zapewne też. Ale przede wszystkim o tej, skropionej
łzami...tragedii, bólu i cierpienia. Zapraszam.
Dzisiejszą recenzję rozpocznę od pytania ....i pozostawię go bez odpowiedzi. Myślę, że każdy z na odpowie sobie na nie tak, jak czuje...
Czy można kochać na przekór innym i mimo wszystko?
„Miłość na
dziesiątej wsi” to jeden z tomów sagi napisanej przez Agnieszkę Olszanowską i może stanowić samodzielną opowieść, gdyż
autorka przypomina historię bohaterów z dwóch pozostałych tomów. Akcja powieści rozciąga się na przestrzeni kilkudziesięciu
lat począwszy od czasów sprzed drugiej wojny światowej aż do współczesnych. Agnieszka Olszanowska w powieści opisała nam życie na łowickiej wsi ze
wszystkimi jego konsekwencjami czyli pracą, nauką i aranżacją małżeństw. Trudno
dzisiaj sobie wyobrazić by rodzice wybierali komuś męża czy żonę, by nauka była
dostępna tylko dla wybranych, by codzienna higiena była dostępna raz na jakiś
czas. A tak było niestety i być może żyją gdzieś w Waszych rodzinach
osoby, które były świadkami bądź
sami doświadczyli tych zdarzeń.
Janek Cichy zakochany w Żydówce Sarze przerywa naukę w
mieście i wraca na wieś. Dla jego rodziców a zwłaszcza matki, która chciała by
został księdzem jak jego starszy brat
jest to dyshonor. Nie bacząc na jego uczucia, pragnienia przymusza go do
małżeństwa z Basią Kowalówną. Dla panny młodej jest to także niechciane
małżeństwo i być może do ślubu by nie doszło gdyby „ze strachu przed zabiciem ojcowskimi widłami, zostać żoną Janka się
zgodziła”*
Mijają lata, Basia żyje
u boku niekochanego i niechcianego mężczyzny, który egzekwuje swoje mężowskie
prawa, a ona rodzi kolejne dzieci, z
których cześć umiera. Jej dzieci
zakładają swoje rodziny, w których również brak jest uczucia i wzajemnego poszanowania. Barbara sterana
życiem i ciężką pracą marzy o miłości. Jej pragnienie spełnia się kiedy na
świat przychodzi wnuczka Beata:
„tak długo żyłam, aż
doczekałam się, że ktoś mnie pokochał, choć dawno, dawno temu przestałam
wierzyć, że miłość czy miłowanie jak się
kiedyś mówiło istnieje”**
Janek również jest nieszczęśliwy w małżeństwie. Nie może
zapomnieć Sary Abke, którą wojenna zawierucha zaprowadziła aż do Australii. Po
latach do Zwierzyńca przyjeżdża wnuczka Sary, Róża, która wniesie świeży powiew
do tej rodziny. Pokaże im, że dla miłości do drugiej osoby można zrobić wiele.
Nie wiedzie się też w małżeństwie Beacie, ukochanej wnuczce
Basi. Zdradzona przez męża zostaje sama z dziećmi bez środków do życia. Czy
potrafi poradzić sobie z trudnościami dnia codziennego, jak zakończy się konflikt z jej bratem o majątek
po rodzicach? Czy Kuba potrafi pokochać Różę?
Smutna to powieść, przepełniona tęsknotą za miłością, szacunkiem od drugiego człowieka, brakiem
zrozumienia od najbliższych. Autorka na przykładzie Basi pokazała nam ile zła
musieli znosić młodzi od rodziców, teściów. Brak serdeczności, rodzinnego
ciepła, czułości utrudniał i tak ciężkie życie ….i przenosił się z pokolenia na
pokolenie. Można by powiedzieć, że matki nie umiały nauczyć dzieci
miłości bo same jej nie doświadczały.
Warto przeczytać tą powieść choćby po to, by docenić to co w
życiu mamy czyli możliwość wyboru partnera, szkoły, zawodu, miejsca
zamieszkania. Bo ta książka nie jest całkowitą fikcją literacką chociaż
bohaterowie są fikcyjni. To ubrana w
słowa dawna polska wiejska rzeczywistość...Ja osobiście znam panią, która uciekła z rodzinnego domu by móc uczyć się w
szkole średniej, a później studiować. A pieniądze na bilet zbierała kilka miesięcy
podkradając z kurnika i sprzedając jedno jajko dziennie! Jej siostra nigdy nie
wyszła za mąż bo tego, którego kochała
rodzice jej nie pozwolili poślubić.
Książkę czyta się
dobrze mimo, że nie mamy okazji jak to
się czasem zdarza przy innych powieściach uśmiechać się pod nosem. Wczuwając
się w losy bohaterów jest nam zwyczajnie, po ludzku smutno.
Mimo wszystko…serdecznie
polecam!
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki
Przypisy
*A. Olszanowska: Miłość na dziesiątej wsi, Prószyński i
S-ka, Warszawa, 2018 s. 35
**Tamże, s. 183
Katja
Lubię sięgać po tak przejmujące książki. Tę również mam w planach.:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie przeczytaj, warto.
UsuńWidzę, że to powieść z przesłaniem. Książka ma piękną okładkę.
OdpowiedzUsuńTak, to książka z przesłaniem, a jej główna myśl zostaje na długo w głowach czytelników. Tak, okładka wyjątkowa, zwraca na siebie uwagę.
UsuńOdpowiadam... Można kochać na przekór innym i mimo wszystko! Książka zapowiada się ciekawie i mam ją w planach . Dziękuję Kasiu za recenzje
OdpowiedzUsuńTak, to prawda. Można kochać na przekór i mimo wszystko.....choć czasem to bardzo trudne. Polecam się na przyszłość.:)
Usuń