Witajcie!
Kilka dni temu wspomniałam o niespodziance, którą
przygotowało dla mnie Wydawnictwo Szara Godzina. W jej ramach otrzymałam dwa
egzemplarze powieści Aleksandry Katarzyny Maludy pt. „Wisznia ze słowiańskiej
głuszy”.
Dzisiejsza publikacja nie będzie
typową powieścią obyczajową, do których przyzwyczaiłam Was na blogu. Nie będzie
tez komedią kryminalną, ani dramatem. To pierwsza tego typu publikacja recenzowana przeze mnie. Dlaczego to
podkreślam? Dlatego, ponieważ „Wisznia ze słowiańskiej głuszy” to idealna
propozycja dla tych, którzy szukają interesujących, wartościowych książek z
historią w tle. To także książka skierowana do czytelnika, który prócz wydarzeń
historycznych kocha świat mitologii, baśni i z nieskrywanym zainteresowaniem śledzi
losy bohaterów, które miały miejsce w zamierzchłych czasach. I mimo, że nie
jest to do końca mój typ literatury, to jednak uważam tytuł „Wisznia ze
słowiańskiej głuszy” za bardzo wartościową, nietuzinkową książkę, którą warto
przeczytać. Pozwólcie zatem, że poświęcę teraz kilka słów tej nietuzinkowej publikacji.
"Bogowie się na nas
gniewają!- Kapłan nie zamierzał nikogo pocieszać. Trzeba im złożyć ofiarę najcenniejszą!
Ofiarę z dziewczyny, co dopiero w zdatny wiek wchodzi, niewinną."*
Dzisiejszą recenzję, aż prosi się
rozpocząć od słów ”dawno, dawno temu, za górami za lasami..” I myślę, że są one
jak najbardziej na miejscu, bowiem w słowiańskim grodzie Szelągów nad Dnieprem,
żyje kobieta o niezwykle oryginalnym imieniu Wisznia. To istota mądra, silna i
waleczna, dająca sobie radę pomimo, że przyszło jej żyć w świecie, w którym
rządził mężczyzna. To właśnie w niej zakochuje się Rua, wódz Hunów. Co z tego
uczucia wyniknie?
Czytając powieść miałam wrażenie,
że oglądam bardzo dobry film pokazujący prawdziwą i żywą historię, która toczy
się na terenach Rusi, Bizancjum i przyszłego Państwa Polan. Doznałam czegoś w
formie projekcji dlatego, że autorka
opisując zwyczaje panujące wśród plemion posługuje się niezwykle obrazowym,
plastycznym językiem. Jak to oczywiście drzewiej bywało, nie brak tu wierzeń w bożki, w naturę, oraz ogień
i wodę.
"Zima ociągała się
długo, jednak nadeszła. Mróz ściął bagniska
wokół osady, którą na cześć zmarłego króla coraz częściej nazywano Krakowem"**
Aleksandra Katarzyna Maludy w
swojej powieści nie szczędzi historii i sypie faktami jak z rękawa. Opisuje powstanie
pierwszych osad i grodów. Jesteśmy świadkami narodzin miasta Kraków, nazwanego
od imienia jego władcy, Króla Kraka. Stosowany w książce luźny styl gawędziarski, którym posługuje się Maludy,
czyni powieść bardzo atrakcyjną i w niebagatelny sposób wciągającą. Odbiorca,
staje się świadkiem wydarzeń, które mają miejsce w powieści i zatapia się w jej urzekający
klimat, stając się poniekąd fizycznym uczestnikiem starć rożnych światów i
żywiołowych kultur.
Trzeba nadmienić, że w tekście znajdują
się słowa, które nie zrozumiałe dla współczesnego czytelnika, należy określić
mianem archaizmów. Jednak z pomocą
przychodzi sama autorka , która w adnotacji zawartej w przypisie, skutecznie objaśnia
co one oznaczają. Dodatkowo, łaknący historii mogą z legendy zawartej pod
tekstem, odczytać znaczenie scen opisywanych w interesującym ich momencie.
"Czuła jak kiełkuje w
niej nasienie wroga. Ono samo było wrogiem. Nie pozwalało jej nawet na moment
zapomnieć o upokorzeniu, o bólu, o tej kiecce zarzuconej na głowę, o
szyderstwach i wstydzie."***
Pisarka w swojej powieści
skupiając się na Wiszni, nie pomija też zwyczajów panujących w plemionach. Nie szczędzi przy tym czytelnikowi
szczegółów, które mocno zapadają w pamięć i stają się namacalnym obrazem
historii. Szczególnie jest to widoczne podczas obserwacji dzikich plemion Hunów
i Awarów. Tym samym, w książce nie brakuje rozlewu krwi, a także przemocy względem
kobiet, które uznawane wtedy za własność, nierzadko przeżywały bardzo trudne
macierzyństwa będące efektem gwałtów…
„Wielki brzęk szedł
od kwiatów, bo pszczoły uwijały się, by przed wieczorem znieść do barci jak
najwięcej słodkości. To podniośle nastrajało Nielubę. Jakby wypełnić się miał
jej los, jakby skończyć się miała niepewność i nastać spokój. Tylu młodych
garnęło się do niej w nadziei, że ona jest siła. Była. Ale niekompletną. Była
siłą ciała, jego zręcznością, siłą umysłu, bo zawsze wiedziała, co trzeba
zrobić, ale nie było w niej siły ducha.
Była gotowa żebrać o trochę uznania, czułości, miłości, bo tego jej bardzo
brakowało."****
„Wisznia ze słowiańskiej głuszy” to powieść o marzeniach, o
sile i walce kobiet, o nienawiści i
miłości, a przede wszystkim o nowych rodzących się czasach.
Za przeczytanie egzemplarza recenzyjnego dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina
Książka została przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki
Przypisy:
*A. K. Maludy: "Wisznia ze słowiańskiej głuszy", Wydawnictwo Szara Godzina, Katowice, 2019, s. 90
** Tamże, s. 92
*** Tamże, s. 86
**** Tamże, s. 347
Polecam!
Katja
To może być coś dla mnie. Uwielbiam baśnie 😊.
OdpowiedzUsuńBardzo ładna recenzja. Proponuję jeszcze przeczytać poprzednie powieści tej autorki. Są tak inne od współczesnych powieści obyczajowych.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam zwłaszcza,że lubię lektury przenoszące czytelnika kilkaset lat wstecz.Ta powieść na pewno dostarczy mocnych wrażeń i przypomni mi trochę historii z początków naszego kraju.
OdpowiedzUsuńPowieść,w której fikcyjne wątki przeplatają się z autentycznymi faktami w przystępny sposób przybliża nam historię,za którą większość z nas w szkole nie przepadała.Z tego co piszesz to mam takie skojarzenia tej książki ze Starą Baśnią czy Luboniami Kraszewskiego ...
OdpowiedzUsuńLubię powieści z historią w tle a te ze słowiańską nutą - uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńNa tę recenzję czekałam i po jej przeczytaniu z chęcią zapoznam się z tą książką.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk