poniedziałek, 15 września 2025

"Smak dojrzałych jabłek"-Karolina Wilczyńska

Witajcie,

Dzisiaj przychodzę do Was z refleksjami, które zawarłam w recenzji książki Karoliny Wilczyńskiej pt.” Smak dojrzałych jabłek”.  Egzemplarz powieści otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego, za co serdecznie dziękuję.

 



„Samotność. Niewypowiedziana, wsączająca się w każdy zakamarek domu.[…] Pustka nie miała już smaku odpoczynku, tylko zapowiedzi końca.”

 

 


Smak dojrzałych jabłek” Karoliny Wilczyńskiej to powieść, która porusza w nas te struny, o których na co dzień wolimy milczeć. Struny ukrytej samotności, niezaspokojonych pragnień i potrzeby czułości, która – choć oczywista – bywa w wielu związkach najtrudniej dostępna.

 


Na kartach tej książki poznajemy Lidię – kobietę piękną, spełnioną i w teorii szczęśliwą. Jej życie wygląda dokładnie tak, jak powinno: ma stabilną pracę, dom z ogrodem, męża lekarza i córkę, która realizuje swoje marzenia za granicą. A jednak, im głębiej wchodzimy w jej codzienność, tym wyraźniej widzimy pęknięcia. Każdy jej dzień wygląda podobnie: kawa, śniadanie, kilka słów z Maciejem – słów, które są wyuczone jak rola w teatrze- codziennie takie same…bez uczucia. Dom, który miał być bezpiecznym azylem, zamienia się w chłodne muzeum, gdzie zamiast życia panuje pustka i cisza. Ta codzienna powtarzalność staje się dla niej więzieniem, a samotność – najwierniejszym towarzyszem.

 

 

„Miała dość. Dość samotnych kolacji. Dość czekania. Dość rozczarowań i milczenia. Dość bycia tą, która zawsze rozumie, czeka podtrzymuje nastrój.”

 

 

Z drugiej strony pojawia się Witold. Młody mężczyzna, mąż i ojciec, otoczony przez rodzinny chaos: płacz dzieci, krzyki, nieustanny pośpiech i tak zwana logistyka codzienności. Powinien być szczęśliwy – przecież ma rodzinę, która w oczach innych jest powodem do dumy. Jednak jego serce mówi coś innego: czuje zmęczenie, przytłoczenie i dziwną obcość we własnym domu. Aby znaleźć chwilę spokoju, odwiedza starszą ciocię Bogumiłę. Ta mądra, ciepła kobieta staje się dla niego powierniczką, kimś, kto potrafi wysłuchać bez oceniania. I właśnie w jej domu spotyka Lidię.

 

Relacja Lidii i Witolda rodzi się nie z romansu, nie z płomiennego uczucia, ale ze zwykłej rozmowy. Z autentycznego spotkania dwojga ludzi, którzy – choć tak różni – noszą w sobie podobną pustkę. Ich dialogi są jak powiew świeżego powietrza: szczere, proste, pełne refleksji. To nie flirt, ale poszukiwanie sensu i zrozumienia, które tak trudno odnaleźć w codziennych rolach – męża, żony, matki, ojca.

 

Karolina Wilczyńska dotyka tu bardzo ważnego tematu – samotności w relacjach. Samotność w małżeństwie czy w rodzinie boli jeszcze bardziej niż samotność w pojedynkę. Bo przecież jesteśmy razem – a jednak każdy żyje osobno. Lidia tęskni za bliskością, której nie dostaje od męża. Witold ucieka od rodzinnego hałasu, bo zamiast radości czuje zmęczenie. Każde z nich na swój sposób doświadcza, że życie, które miało smakować jak najsłodszy owoc, coraz częściej przypomina gorzkie pestki.

 


Ogromnym atutem książki jest postać Bogumiły. To starsza kobieta, która nie tylko dźwiga bagaż własnych doświadczeń, ale przede wszystkim potrafi je przekazywać innym. Jej obecność w powieści jest jak kompas – to ona nadaje kierunek, przypomina, że relacje wymagają rozmowy, cierpliwości i odwagi, by nazwać swoje pragnienia. Jej rola jest nieoceniona: staje się pomostem między młodymi bohaterami, ale także lustrem, w którym czytelnik może dostrzec siebie.

 

Karolina Wilczyńska nie kreuje bohaterów idealnych. Nie ma tu bajkowych postaci ani przesłodzonych historii. Są zwyczajni ludzie, którzy mogliby być naszymi sąsiadami, przyjaciółmi, a nawet nami samymi. Właśnie ta zwyczajność sprawia, że książka uderza tak mocno. Bo czyż każdy z nas nie zna uczucia niezrozumienia? Czy nie tęsknimy za prostą bliskością – wspólną rozmową, spacerem, spojrzeniem pełnym ciepła? Autorka pokazuje, że to, co najważniejsze, wcale nie wymaga wielkich gestów, ale uwagi i obecności.

 

„Smak dojrzałych jabłek” to powieść, która skłania do refleksji nad własnym życiem. Każe zapytać: czy naprawdę rozmawiam z moim partnerem, czy tylko wymieniam informacje? Czy potrafię usłyszeć drugiego człowieka, czy jestem zbyt skupiony na sobie? Czy w naszym domu jest jeszcze miejsce na śmiech, spontaniczność, czułość – czy zostały tylko rytuały i obowiązki?

 

To nie jest książka o romansie, choć spotkanie Lidii i Witolda mogłoby sugerować inną drogę. To książka o potrzebie drugiego człowieka. O tym, że czasem rozmowa z kimś obcym bywa bardziej szczera niż z najbliższym. O tym, że tęsknota za bliskością jest uniwersalna i naturalna. Wilczyńska mówi wprost: nie jesteśmy sami w tym doświadczeniu.

 

„Smak dojrzałych jabłek” to powieść, którą się nie tylko czyta, ale przeżywa. To książka, która boli, bo dotyka tematów, o których zwykle milczymy – ale jednocześnie koi, bo pokazuje, że nasza samotność nie jest wyjątkowa ani wstydliwa. To historia o nadziei, że nawet jeśli życie smakuje gorzko, zawsze można odnaleźć w nim słodycz – tak jak w dojrzałym jabłku, które pod twardą skórką kryje miękki i soczysty miąższ.

 

Karolina Wilczyńska napisała swoją najbardziej dojrzałą i przenikliwą powieść. „Smak dojrzałych jabłek” nie tylko wzrusza – on uczy, przypomina i zmusza do zatrzymania się. To książka, którą warto przeczytać razem – z partnerem, mężem, żoną. Bo może być początkiem ważnej rozmowy. A rozmowa to zawsze pierwszy krok ku zmianie.


Polecam!!

Katja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz