piątek, 8 sierpnia 2025

"Miasto miłości"- Pewnego razu w Wolnym Mieście- Marlena Wittstock- recenzja przedpremierowa

 Witajcie, 

Są książki, które się czyta. I są takie, które się przeżywa – jakby bohaterowie byli naszymi bliskimi, jakby ich miłość i cierpienie w jakiś sposób należały także do nas. „Miasto miłości” Marleny Wittstock to właśnie taka powieść. Czuła, piękna, przesycona emocjami i klimatem dawnych lat – opowieść, która nie tylko wzrusza, ale także zostawia po sobie ślad. To mój patronat medialny o którym dzisiaj chciałabym opowiedzieć. Premiera trylogii zapowiadana jest na 12.08.2025 r.  Za możliwość przeczytania sagi i objęcia jej patronatem medialnym  bardzo dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina.

 


W centrum tej historii stoi Rita Ziegler – dziewczyna z niemieckiej rodziny, która po śmierci matki trafia pod opiekę ciotki i wujka, do ciepłego, pachnącego czekoladą, polskiego domu Kostrzewskich w sercu Wolnego Miasta Gdańska. To właśnie tam,  dziewczyna  po raz pierwszy doświadcza czułości, bezpieczeństwa i rodzinnej bliskości. I nie tylko ze strony bliskich. Tam też poznaje Janka Kędzierskiego – prawego, uczciwego strażaka, który szybko staje się dla niej kimś więcej niż tylko przyjacielem.

Ich miłość rozwija się powoli, z delikatnością i szczerością, która chwyta za serce. Wspólne chwile, spojrzenia, rozmowy i te ciche momenty, w których dzieje się najwięcej – wszystko to prowadzi nas do uczucia, które wydaje się być silniejsze niż czasy, w jakich przyszło im żyć. Rozdziały prowadzone naprzemiennie z perspektywy Rity i Janka sprawiają, że stajemy się niemal ich towarzyszami, dzieląc ich emocje – od nadziei po rozczarowanie, od szczęścia po ból i tęsknotę.

Bo niestety, ich uczucie dojrzewa w czasach niepokoju. Lata 30. w Wolnym Mieście Gdańsku to okres narastającego nacjonalizmu, nieufności i politycznych napięć. W tym świecie miłość między Polakiem i Niemką staje się nie tylko trudna, ale wręcz niemożliwa do zaakceptowania – szczególnie dla tych, którzy stawiają obowiązek wobec narodu ponad osobiste wybory. Pod wpływem presji rodziny Janek żeni się z kuzynką Rity, Anielą. Zdrada – choć uwarunkowana realiami epoki – boli tym bardziej, że jest tak ludzka, tak prawdziwa.


 

„Małżeństwa nie trzeba zawierać z miłości. Ona przychodzi później.”


To zdanie, wypowiedziane niemal mimochodem, uderza jak zaciśnięta pięść w brzuch. Staje się bolesnym symbolem pokolenia, w którym uczucia były luksusem, a lojalność wobec rodu i kraju – obowiązkiem silniejszym niż serce. Dla Janka i Rity to moment rozdzielenia. Dla niej – początek czegoś znacznie większego.

„Kiedy w końcu ludzie pozwolą kobietom żyć tak, jak one chcą!

I wtedy powieść skręca w niespodziewanym kierunku. Rita – złamana, ale nie pokonana – decyduje się opuścić Gdańsk. Wyjeżdża do Niemiec, gdzie kończy kurs dziennikarstwa i poznaje kobiety, które zmienią jej życie. To właśnie tam, w Berlinie, Rita styka się z ruchem kobiecym, który dopiero zyskuje na sile – poznaje koleżanki, które otwarcie nazywają siebie feministkami, walczą o prawo do pracy, niezależności i głosu w życiu publicznym. Te relacje stają się dla Rity źródłem inspiracji – po raz pierwszy dostrzega, że kobieta może być kimś więcej niż żoną i matką. Może mieć ambicje. Może być wolna.

Ten wątek – subtelny, ale znaczący – dodaje historii drugiego wymiaru. Rita przestaje być jedynie bohaterką romantycznej tragedii. Staje się symbolem kobiety, która – mimo osobistego bólu – wybiera samodzielność i siłę. Odkrywa w sobie głos, który dotąd tłumiła. I choć pojawia się w jej życiu Otto – mężczyzna z wpływowej rodziny browarników – to relacja z nim nie definiuje jej tożsamości, a raczej stanowi przestrzeń do nowego początku.

 


„Może jeszcze nie wygrałam, może wciąż nosiłam w sercu ciężar przeszłości, ale tego wieczoru czułam coś, co wydało mi się zapomniane- iskierkę nadziei. Zaczęłam pisać swoją własną historię.”

„Miasto miłości” to opowieść nie tylko o uczuciu między dwojgiem ludzi. To także historia o dojrzewaniu, o kobiecej niezależności i odwadze, by wybierać własną drogę – nawet jeśli oznacza to samotność. Marlena Wittstock z wyczuciem i empatią oddaje głos kobiecie, która żyje w cieniu wielkich historycznych przemian, ale nie pozwala, by historia napisała za nią wszystko. To powieść o miłości, która boli – i o sile, która z bólu się rodzi. To także to powieść, która zaskakuje. Bo „Miasto miłości” to coś więcej niż historia miłosna. To głęboka opowieść o losie, który nie zawsze jest sprawiedliwy. O tym, że nasze wybory często są wynikiem nie tylko naszych pragnień, ale też pochodzenia, tożsamości, historii, z której się wywodzimy. To książka o tym, jak bardzo człowiek potrafi cierpieć, gdy nie może żyć w zgodzie ze sobą – i o tym, że czasem największym bohaterstwem jest nie walka, lecz milczenie.

„Miasto miłości” to książka, która mówi o sercu, ale myśli głową. Która przypomina, że miłość to nie wszystko – i że czasem trzeba ją porzucić, by odnaleźć siebie. I choć może zostawia w duszy odrobinę żalu, to jeszcze więcej daje siły.

 


 

Trylogia „Pewnego razu w Wolnym Mieście” Marleny Wittstock to poruszająca saga o uczuciach
i wyborach w jednym z najtrudniejszych momentów XX wieku. Na tle wydarzeń w Wolnym Mieście Gdańsku – od końca lat 20., przez piekło wojny, po dramatyczne początki powojennego ładu – śledzimy losy Rity i Janka, których miłość zostaje rozdarta przez narodowość, powinność, uprzedzenia i historię.

To opowieść o stracie i nadziei, o dojrzewaniu i wewnętrznej sile – zwłaszcza kobiet. Ale też o tym, jak łatwo zgubić siebie, gdy świat zmusza do życia wbrew sercu. Wittstock tka intymną, emocjonalną historię na tle wielkich dziejów – pełną detali, emocji i postaci, które zostają z czytelnikiem na długo.

 

Trylogia Marleny Wittstock Pewnego razu w Wolnym Mieście to poruszająca opowieść, która  w moim odczuciu znajdzie uznanie w oczach wielu czytelników – zarówno tych, którzy cenią literaturę historyczną, jak i tych, którzy poszukują w książkach głębokich emocji, silnych postaci oraz opowieści o miłości silniejszej niż wojna.

To książka przede wszystkim dla osób wrażliwych na historię – nie tylko w jej wielkim, politycznym wymiarze, ale również w tej cichej, codziennej odsłonie, która rozgrywa się w sercach zwykłych ludzi. Czytelnicy zainteresowani dziejami Gdańska, skomplikowanymi losami Polaków i Niemców w pierwszej połowie XX wieku, a także realiami Wolnego Miasta, znajdą tu niezwykle sugestywne i realistyczne tło.

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Szara Godzina.

Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz