wtorek, 19 sierpnia 2025

"Drobne przysługi"- Alicja Filipowska

 Witajcie!

 

„[…]wszyscy jesteśmy utkani z sekretów.”

Czasami w życiu nie potrzeba wielkich słów ani wielkich czynów. Wystarczy drobny gest – uśmiech, zainteresowanie, zwyczajne „jak się masz?”. Takie właśnie drobiazgi stają się, w moim odczuciu, punktem wyjścia do powieści Alicji Filipowskiej „Drobne przysługi”. To książka, która nie narzuca się krzykliwą fabułą, lecz spokojnie i konsekwentnie otwiera przed czytelnikiem swoje serce. Jeśli jesteście ciekawi moich przemyśleń  to zapraszam do zapoznania się z moją recenzją. Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina.

 



„ Drobne przysługi” to lektura, która otula ciepłem niczym miękki koc, pod którym można się schować, kiedy świat staje się zbyt głośny. Filipowska pokazuje codzienność zwykłych ludzi – ich drobne radości, niewidoczne rany i niespełnione pragnienia. Jej bohaterka, Halina, pracuje na poczcie i wiedzie życie na pozór przewidywalne, pełne powtarzalnych obowiązków i znajomych twarzy. To kobieta cicha, niemal przezroczysta, która zawsze stara się dogodzić innym, a coraz rzadziej pyta samą siebie, czego tak naprawdę chce.

 


Jednak to nie tylko powieść o kobietach. Autorka daje nam również postać Stefana o ciekawym nazwisku – mężczyzny, który, choć z pozoru prosty i pogodny, także skrywa swoje marzenia i ciężar rodzinnej historii. Jego obecność przy Halinie pokazuje, że także mężczyźni chowają swoje tęsknoty głęboko w sercu, nierzadko w ciszy i milczeniu. Dzięki temu Drobne przysługi stają się opowieścią uniwersalną – o ludziach, niezależnie od płci, którzy niosą swoje niewidoczne historie.


 

„O pewnych rzeczach nie trzeba mówić. To się czuje, że ktoś może być samodzielny, samowystarczalny, ale samotny. Ból kryje się pod najbardziej promienistym uśmiechem.”


Czytając historie napisaną przez Alicje Filipowską, miałam wrażenie, że siedzę w kuchni u Haliny, że śmieję się z kobietami- Basią, Urszulą, Ewą i jednocześnie wsłuchuję w zwierzenia Stefana. To niezwykłe poczucie bycia „w środku” opowieści, jakby Autorka zaprosiła mnie do kręgu bohaterów i pozwoliła współodczuwać ich codzienność. Rzadko trafia się książka, która w tak szczery i prosty sposób potrafi stworzyć więź między światem literackim a czytelnikiem.


„Takie życie. Jak już nam się wydaje, że wszystko mamy poukładane, to najbardziej wkurza, jak nas zaskoczy czymś nowym.”



Filipowska nie ucieka się do fajerwerków ani dramatycznych zwrotów akcji. Jej siłą jest uważność – ciche obserwowanie życia małego miasteczka, w którym wszyscy się znają, a każdy szczegół staje się tematem rozmów. To właśnie w tej zwyczajności kryje się magia: niewielkie zdarzenia mogą obudzić tęsknotę za czymś innym, za własnym „więcej”.

 

„Drobne przysługi” to powieść o odwadze, która rodzi się z małych rzeczy – z drobnego gestu,
z jednego słowa, z cichego buntu przeciwko własnym ograniczeniom. To historia, w której jest miejsce na humor, czułość, nostalgię, ale i gorycz – bo życie nigdy nie jest tylko jasne albo tylko ciemne.

 

„Przez wszystkie te lata nauczyłam się, że czasem nie potrzeba żadnych słów, wystarczy być. Zrobić miejsce dla bólu, łez i smutku. Nie pytać, nie mówić, że będzie dobrze, nie kłamać, że ktoś jest silny i ze wszystkim sobie poradzi, kiedy właśnie leży zwinięty w kłębku swojej rozpaczy
u naszych stóp. Po prostu zrobić miejsce i czekać.”

 

Moim zdaniem „Drobne przysługi” to książka wyjątkowa, refleksyjna i niezwykle ludzka. Można ją podarować mamie, przyjaciółce, sąsiadowi, a nawet… sobie samemu. Bo przypomina, że warto zatrzymać się i spojrzeć na siebie oraz innych z większą czułością. A przede wszystkim – że nasze życie w istocie składa się właśnie z drobnych przysług, które potrafią zmienić wszystko.

Powieść wydana w dużym formacie z większą czcionką. Polecam!

Katja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz