Witajcie,
Przystępując do napisania dzisiejszej recenzji, nie wiedziałam, jak ją rozpocząć. Biłam się z myślami. Chciałam, by była inna. Dlaczego? Bo chcę napisać nie tylko o książce, ale także o tym, co ona z nami robi. „Ostatni lot” Katarzyny Grochowskiej nie jest bowiem zwykłą historią – to lustro. Trudne, szczere i momentami niewygodne.
Zapraszam
do zapoznania się z moimi odczuciami po przeczytaniu ostatniej powieści
Autorki. Za egzemplarz bardzo dziękuję i Autorce i Wydawnictwu Szara Godzina.
Są takie książki, które nie tylko opowiadają historię, ale wręcz przenikają czytelnika na wskroś. Dotykają najczulszych strun, poruszają emocje i pozostawiają ślad w sercu na długo po odłożeniu ich na półkę. "Ostatni lot" Katarzyny Grochowskiej to właśnie jedna z takich powieści – głęboka, intensywna i zmuszająca do refleksji nad życiem, wyborami oraz tajemnicami, które skrywamy przed światem i sobą samym.
„W oczach ludzkich są ważni i
ważniejsi, ale dla śmierci wszyscy jesteśmy jednakowi, bez względu na sławę,
status czy pieniądze.”
Powieści
obyczajowe to ten gatunek który lubię, jednak . …jeśli autor zawiera coś jeszcze ponad, w swojej powieści, co powoduje,
że nie umiem jej odłożyć, zarywam noc…wtedy jestem przeszczęśliwa. W przypadku
dzisiejszej recenzowanej powieści tak właśnie było.
"Ostatni
lot" Katarzyny Grochowskiej to również powieść psychologiczna, historia, która
wstrząsa, porusza i na długo pozostaje w pamięci. To książka, która nie tylko
wciąga od pierwszych stron, ale też nie pozwala o sobie zapomnieć, zmuszając do
refleksji nad własnym życiem, nad ludźmi, których spotykamy, i nad uczuciami,
których czasem nie potrafimy nazwać.
„ Życie nie polega na byciu
szczęśliwym, tylko na tym, by robić swoje i godnie je przeżyć.”
Liliana – bohaterka tej opowieści –
mogłaby być Twoją sąsiadką. Koleżanką z pracy. Albo Tobą.
Ma piękny zawód, klasę, pozornie ułożone życie. Ale jej oczy są martwe. Jej
dusza – pusta.
Bo za zamkniętymi drzwiami czeka Konrad.
Mężczyzna, który nie kocha – on posiada. Kontroluje. Odbiera głos.
A Ty czytasz i... przestajesz oceniać.
Zaczynasz rozumieć, że czasem to nie słabość trzyma człowieka w piekle, ale
brak nadziei, że można z niego wyjść.
A potem jest przeszłość.
Katastrofa lotnicza.
Matka, brat, ojciec – wszyscy znikają.
Zostaje dziewczynka, która przestaje wierzyć, że zasługuje na miłość.
I nawet gdy rośnie – nadal się karze. Za wszystko. Za to, że żyje.
Ale pojawia się Maria.
Nie wiemy, kim jest – ale wiemy jedno: pojawia się wtedy, gdy najbardziej
potrzeba drugiego człowieka.
Takiego, który nie pyta. Nie ocenia.
Po prostu jest.
I właśnie wtedy zaczynasz rozumieć,
że wystarczy jeden człowiek, by uratować drugiego.
Jedno spojrzenie, jedno „jesteś ważna”.
Jedna obecność.
I pojawia się Maks.
Nie wybawiciel. Nie bajkowy książę.
Człowiek.
Zraniony. Milczący. Ale czuły.
Nie niesie Liliany na rękach – on uczy ją chodzić na nowo.
Uczy, że można kochać bez przemocy. Że można być dla siebie dobrym.
I że można kochać – bez bólu.
„Człowiek jest jak pudełko z
ciemnego szkła. Trzeba dobrze się przyjrzeć, by zobaczyć zawartość, a i tak nie
sposób odgadnąć, co dokładnie skrywa się głębiej.”
W
"Ostatnim locie" przewijają się motywy, które bolą i nie pozwalają
zasnąć spokojnie: przemoc wobec kobiet, dzieciństwo naznaczone traumą,
odrzucenie i samotność. Konrad traktuje Lilianę jak przedmiot, odbierając jej
prawo do decydowania o sobie. Gdy na horyzoncie pojawia się tajemniczy Maks,
pojawia się też pytanie – czy można jeszcze zacząć wszystko od nowa? Czy
istnieje szansa na miłość, która nie rani, a leczy? Czy Liliana odnajdzie w
sobie siłę, by zawalczyć o siebie, by odciąć się od przeszłości, by wreszcie
spojrzeć w lustro i zobaczyć kogoś, kogo warto pokochać?
Ale to nie
tylko historia o miłości.
Grochowska
w swojej najnowszej powieści nie daje
gotowych odpowiedzi. Ona pokazuje.
Autorka w „Ostatnim
locie” znakomicie balansuje między
psychologicznym dramatem a wątkiem sensacyjnym, sprawiając, że czytelnik nie
może przewidzieć, co wydarzy się na kolejnej stronie.
W moim
odczuciu, Katarzyna Grochowska stworzyła powieść dojrzałą, przepełnioną
refleksjami, pisarsko dopracowaną w najmniejszym szczególe. "Ostatni
lot" to nie tylko historia, to przeżycie. Sposób, w jaki Autorka buduje
napięcie, jak wnika w psychikę bohaterów, sprawia, że nie da się pozostać
obojętnym. Każda strona tej książki boli, ale i przynosi ulgę. Każda emocja
jest wyryta tak mocno, że nie da się jej zapomnieć. Autorka nie daje prostych
odpowiedzi, ale skłania do refleksji, otwierając oczy na problemy, które
dotykają wielu ludzi, lecz często pozostają niezauważone.
Uważam, że jest to najlepsza powieść w całym dotychczasowym dorobku literackim Autorki.
To pewnego rodzaju doświadczenie. Lustro… I przypomnienie, że nie wolno nikogo – nawet siebie – skreślać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz