Witajcie,
Nie tak dawno, bo nie dalej jak wczoraj, na facebooku Książkowe wieczory u Katji reklamowałam przesyłkę, którą otrzymałam od Wydawnictwa Filia. W białej puchatej kopercie znajdowała się najnowsza powieść autorstwa Malwiny Ferenz zatytułowana „Szpital na peryferiach”. Opis, który znajduje się na okładce publikacji tak mocno mnie zaciekawił, zainteresował, że książkę przeczytałam w jeden dzień i dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić moimi przedpremierowymi przemyśleniami na temat wspomnianej powieści. Zanim to jednak nastąpi pragnę przypomnieć, że premiera „Szpitala na peryferiach” już jutro, czyli 9.09.2020r.Warto zapamiętać tę datę, ponieważ głęboko wierzę, że po mojej recenzji zechcecie mieć w swoich biblioteczkach propozycję Wydawnictwa Filia.
Nim jednak przejdę do recenzji przedstawię nieco bliżej osobę samej autorki. Ferenz mieszka i pracuje we Wrocławiu, wraz z mężem wychowuje trzy córeczki a grono domowników powiększa kilkunastoletnia suczka i gromadka akwariowych rybek. Pani Malwina do tej pory napisała kilka powieści. Są to: ”Pora na miłość” , ”Anioły do wynajęcia”, ”Życie pełne barw”, ”Dni wypełnione słońcem”, ”Poranki o zapachu kawy”, „Na miłość boską”, ”Miłość z odzysku”. Myślę, że część tytułów jest Wam znanych. A jeśli nie to odsyłam do Waszych ulubionych internetowych i stacjonarnych księgarń, w których znajdziecie wymienione publikacje.
Malwina Ferenz po raz kolejny zabiera czytelnika w podróż do Wrocławia. Tym razem do…..szpitala i to nie byle jakiego. Tytuł „Szpital na peryferiach” w większości z Was zapewne skojarzy się z czechosłowackim serialem opowiadającym o prywatnych i zawodowych losach pracowników ortopedii w peryferyjnym, maleńkim czeskim szpitaliku. Telewizja Polska emitowała ten serial pod koniec lat siedemdziesiątych. Jak się okazuję, sama książka ze znanym filmem nie ma nic wspólnego, aczkolwiek jego akcja również rozgrywa się w szpitalu we Wrocławiu na ul. Fieldorfa 2. Wróćmy jednak do recenzowanej książki.
Aby Was zaciekawić recenzowaną publikacją uchylę rąbka tajemnicy o czym jest „Szpital”. Na Oddział Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej trafiają z jednego wypadku uciekający na hulajnogach dwaj złodzieje, goniący ich również, na hulajnodze, policjant, biznesmen jadący pożyczonym od syna samochodem do kochanki, oraz para zakochanych zmierzająca na weekend do Szklarskiej Poręby. Hulajnogi tak uciekający jak i goniący ich aspirant Gałązka zarekwirowali przypadkowym jadącym na nich osobom. Wśród bohaterów jest ordynator zwany „Dziadu” liczący, że wreszcie odpocznie, bowiem zaczyna się długi majowy weekend zwany „świętem Matki Boskiej Grillującej”. Podczas lektury poznajemy trzęsącą całym oddziałem pielęgniarkę Krystynę i jeszcze nieskażonego rutyną, pełnego zapału lekarza stażystę zwanego Młodym. Jak to bywa w szpitalach jest też ksiądz kapelan Irek – kapucyn. Pomiędzy dorosłymi bohaterami powieści „kręci” się Tadziu Sosnowski, mały pacjent Oddziału Neurologii Dziecięcej tegoż samego szpitala. A, że ośmiolatkowi się nudzi, więc uprzyjemnia sobie czas zaglądając na kolejne oddziały i wymyślając na użytek pytających o jego rodziców różne historie. Jak się okazuje zakodowane zamki nie stanowią dla niego żadnej przeszkody, bowiem chłopczyna ma doskonałą pamięć do liczb. A to dopiero początek!
„…zdążył zajrzeć praktycznie wszędzie i poznał szpital dokładnie z blokiem operacyjnym włącznie, choć tam akurat znalazł się czystym przypadkiem. Po pierwszej wpadce z powrotem, który nie okazał się taki niepostrzeżony, nabrał wprawy i teraz znikał oraz pojawiał się ponownie jak duch, pilnując by w porze wydawania posiłków już być w swoim łóżku i grzecznie czekać jak gdyby nigdy nic.”*
Nie będę Wam zdradzać tego, co się działo na szpitalnym oddziale ani jakie powiązania mają między sobą głowni bohaterowie i jaką rolę odegra Tadzio. Muszę jednak napisać, że czytaniu towarzyszyć Wam będą wybuchy śmiechu, bo niestety zachować powagę się nie da.
Malwina Ferenz stworzyła komedię kryminalną, pełną zabawnych, czasami wręcz absurdalnych sytuacji. W pomiędzy groteskowe, komiczne zdarzenia wplotła codzienną i wcale nie śmieszną rzeczywistość z naszych domów ulic, szpitali i relacji międzyludzkich. Na duży plus zasługują sympatyczni bohaterowi i cała otoczka szpitalna w której przyszło im żyć. Z powieści przebija nadzwyczajne poczucie humoru samej autorki i jej perfekcyjna zdolność obserwacji naszego społeczeństwa. A wszystko to napisane jest jak się to mówi lekkim piórem.
Jeśli więc szukacie książki, która wywoła szeroki uśmiech na Waszych twarzach, koniecznie przeczytajcie „Szpital na peryferiach”. Jeśli ciekawi Was co połączyło parę narzeczonych próbujących dość nietypowo zażegnać kryzys, dwójkę recydywistów oraz czy kapelan może zaprzyjaźnić się z pytonem bezwzględnie sięgnijcie po „Szpital na peryferiach”. Bo wystarczy uchylić lekko drzwi tytułowego szpitala by zostać i to na maxa wciągniętym w komedię pomyłek ( a może nie pomyłek), w której możne zdarzyć się dosłownie wszystko! Szczerze polecam, bo to doskonała lektura by, chociaż troszkę „rozśmieszyć” naszą, nie zawsze kolorową i wesołą codzienność.
Za możliwość otrzymania egzemplarza recenzenckiego dziękuję Wydawnictwu Filia.
Przypisy:
*M.Ferenz:"Szpital na peryferiach", Wydawnictwo Filia, Poznań, 2020, s. 114
Polecam,
Katja
Dawka humoru przyda się większości z nas, jak sądzę... Autorka ma chyba rzadką umiejętność dopatrywania się komizmu w codziennych sytuacjach! Jeśli ma do tego lekkie pióro, jak jest napisane w recenzji, to jestem zaciekawiona :)
OdpowiedzUsuńCzytałam dwie książki autorki „Na litość boską” i Pora na miłość” i mam jak najlepsze wrażenia .Cieszę się ,ze będę mogła przeczytać powieść ,która pozwoli pośmiać się i oderwać od szarości dnia codziennego .
OdpowiedzUsuńCzytałam jedną serię tej autorki i mi się podobała, więc pewnie po tę pozycję też sięgnę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Malwina Ferenz potrafi czytelnika wprowadzić w dobry nastój.Kiedy czytałam "Na litość boską" nie mogłam opanować w niektórych momentach śmiechu.Taki stan towarzyszył mi kiedy dawno temu czytałam "Lesia" nieżyjącej już Pani Chmielewskiej.Z przyjemnością i ciekawością przeczytam "Szpital na peryferiach" bo jak piszesz czytającego czeka niezła dawka wesołości.
OdpowiedzUsuńRecenzja zachęcająca. Ogromnie mam ochotę na przeczytanie takiej książki /lubię powieści M.Ferenz/.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i potwierdzam to co napisała Katja. Powieść z niesamowitą dawką absurdalnych sytuacji wprowadzających w doskonały nastój i wywołujących u czytającego salwy chichotu.
OdpowiedzUsuń