Witajcie.
Mimo, że wakacje odeszły w zapomnienie a na horyzoncie widać już koniec lata i coraz częściej pojawia się jesień, chciałabym Was dzisiaj zaprosić nad morze. Bo to właśnie tam rozgrywa się akcja powieści, którą całkiem niedawno przeczytałam.
Jakiś czas temu otrzymałam kolejną książkę autorstwa Moniki A. Oleksa. Nie ukrywam, że z ogromną przyjemnością sięgam po powieści tejże pisarki. „Spotkajmy się nad morzem” jest kontynuacją historii zatytułowanej „Tylko morze zapamięta”, której recenzję zamieściłam na blogu 4 listopada 2018 roku. I teraz, po ponad półtorarocznej przerwie od Wydawnictwa Filia otrzymałam egzemplarz do recenzji kolejnej, drugiej części. Niestety, upływie kilkunastu miesięcy i przy tej ilości książek które czytam, dość mgliście pamiętałam treść pierwszego tomu. Dlatego postanowiłam, że wrócę do treści tamtej recenzji i przypomnę tu w kilku słowach jej treść.
„Tylko morze zapamięta” to historia Maksa, który po dwunastu latach życia i pracy na surowej, dalekiej Islandii wraca do Dąbek, by pożegnać się z umierającą matką. W rodzinnych stronach wracają wspomnienia o ukochanej, która nie żyje, atakuje wiadomość o tym, że jest ojcem kilkunastoletniego syna, a mała pyskata sąsiadka Irka wyrosła na piękną, młodą i zaradną kobietę. W dodatku opiekowała się jego samotną matką, poświęcając jej wiele czasu. Jak przypływy i odpływy morza, wracają reminiscencje minionych chwil spędzonych z Beatą, jednak serce Maksa nadal wypełnia chłód, podobnie jak chłodne są wody otaczające Islandię. Postanawia wrócić na wyspę pozostawiając w Dąbkach spalony rodzinny dom, przyjaciół, zakochaną w nim Irkę i czworonożnego przyjaciela Szprota.
W drugim tomie „Spotkajmy się nad morzem” Maks ponownie wraca do Dąbek, jednak tym razem wraz ze swoją dziewczyną, z którą się zaręczył. Chce pokazać Ingrid ojczysty kraj, oraz swoje ukochane morze, tak różne od wód otaczających jego drugą ojczyznę. Pragnie również odbudować swój zniszczony pożarem rodzinny dom. I tym razem wraz z nim, wracają też wspomnienia, serce wypełnia ból niespełnionej miłości, którą żadna z dotychczasowych kobiet nie potrafi ukoić, a Irka tak zawsze spontaniczna, tym razem trzyma go na dystans. W dodatku sąsiadka ma małą córeczkę, letnika Szymona, który aspiruje do roli narzeczonego. Nawet Arleta, od zawsze w nim zakochana przestała wierzyć, że kiedyś będą razem i znalazła przyjaciela, z którym układa sobie życie. Maks zaprzyjaźnia się z Kacprem i ujawnia mu, że jest jego ojcem.
A jak potoczą się dalsze losy Maksa, jego syna Kacpra, Ireny i jej córeczki?? Czy Szymon ma szansę związać się z Irką i stać się zastępczym ojcem dla Łucji? Czy Ingrid zafascynowana polską nadbałtycką przyrodą wytrwa w swej chłodnej naturze i będzie trwać przy Maksie, dając mu swoje przyzwolenie na jego tajemnice?
Ta powieść to piękna historia o ludziach oraz ich uczuciach i marzeniach, tych spełnionych i niespełnionych, dużo tu napisano o przyjaźni, ale też o wadze wzajemnej pomocy. Kolorytu i realności nadaje fabuła osadzona w naszych tak bardzo polskich realiach, rozgrywająca się w nadmorskich miejscowościach Dąbkach, Darłowie, a rola polskiego morza jest nie do przecenienia.
Autorka do ciekawej fabuły, w której obsadziła nieschematycznych, ponadnormatywnych bohaterów wplotła opisy miejsc, sytuacji oraz osoby, których sylwetki poznajemy poprzez retrospekcje, tak jak ma to miejsce w przypadku Beaty. Występujący tu Maks, Irena, Arletta, Oliwia i wszystkie inne osoby to istoty, które ulegają normalnym ludzkim instynktom takim jak miłość, agresja, strach, nienawiść, bezmyślność, szacunek, troska… Odnoszę wrażenie, że główny bohater pewnie niektórych będzie irytował, a nie przebierając w słowach dosłownie wkurzał, bo choć pozbawiony myśli samobójczych, to jednak nosi wiele cech Wertera…
Najważniejszą wartością, którą warto wynieść z lektury tej powieści według mnie, są zapisane między wierszami przemyślenia, a wręcz powiedziałabym takie „złote słowa i zdania”, które zmuszają do refleksji i zadumy, ubogacają treść i powodują, że to mocno nasycona wartościami pozycja.
„Wybaczanie, …to uwolnienie. Uwolnienie kogoś od ciężaru winy, ale przede wszystkim uwolnienie siebie od zaskorupiałego żalu, nienawiści i bolesnego rozpamiętywania. Prawdziwe wybaczenie, takie z dna ludzkiego serca, jest trudne i wymaga prawdziwej dojrzałości, ale jednocześnie daje wolność. Bo ten jeden dojrzały, najtrudniejszy krok jest krokiem w zupełnie innym kierunku, niż do tej pory szliśmy. Do tego jest krokiem bez nadbagażu noszonej w sobie latami skorupy żalu. Bo wybaczając komuś, tak naprawdę uwalniamy i leczymy siebie ”*
Autorka uzmysławia nam skutecznie, że czasami jedna błędna decyzja, najczęściej niestety nieodwracalna potrafi zniszczyć nam życie, a jej konsekwencje mogą dotknąć wielu osób. Z drugiej strony , jakby dla kontrastu dzieli się z nami niby oczywistością, która jednak zawsze artykułować, że dobro ubogaca i jest:
„Najlepszą tarczą ochronną, od której odbije się każda wymierzona w ciebie podłość przekleństwo…” **
Wielką wartością powieści są tu zgodne z rzeczywistością opisy które sprawiają, że mamy wrażenie jakbyśmy spacerowali brzegiem morza, kołysali się na kutrze wyciągając rybackie sieci, przemierzali sale Zamku Książąt Pomorskich i podziwiali Darłowo z wieży widokowej. A wszystko to przy asyście zapachu smażonego przez Artura dorsza, oraz aromatu świeżo zaparzonej przez proboszcza kawy.
„Spotkajmy się nad morzem” oraz pierwsza część „Tylko morze zapamięta”, to naprawdę bardzo wartościowe utwory literackie. Są dopracowane w każdym calu, a na czoło wybija się wypracowany oryginalny styl i niepoliczalne godziny spędzone nad książką przez autorkę. Nie jest to jakaś tam lekka książeczka, czytadełko czy inna banalna historyjka. To mocna pozycja z elementami psychologicznymi która oprócz tego, że ma ciekawą fabułę, łącząc elementy romansu i wątku kryminalnego, przedstawia przede wszystkim normalne życie, z całym jego bagażem .
Warto, naprawdę warto sięgnąć po tę lekturę. Książka na pewno nas niejednokrotnie rozbawi, ale też wzruszy, wpędzi w zadumę i zmusi do refleksji! A wartość dodana jest taka, że być może któraś ze „złotych myśli” pomoże rozwiązać trudny problem, wyjść z impasu, czy innej sytuacji beznadziejnej. Serdecznie zachęcam do lektury zwłaszcza tych, którzy nie znają twórczości Moniki A. Oleksa. Warto sięgnąć też po inne powieści tej autorki, bo to gwarantowane skarbnice mądrych rad!
Przypisy:
*M.A. Oleksa: "Spotkajmy się nad morzem", Wydawnictwo Filia, Poznań, 2020, s. 128
**Tamże, s. 122
Polecam,
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania powieści dziękuję Wydawnictwu Filia.
Polecam,
Katja
Uwielbiam wszystkie powieści tej autorki. Tej nowości jeszcze nie mam. Pierwszy tom dawno przeczytany i pewnie będę musiała do niego wrócić, gdy już zdobędę drugą część. Recenzja cudna. Napisana z sercem.
OdpowiedzUsuńAutorka ma niezwykły dar opisywania meandrów ludzkich losów w ciekawy ,wciągający a zarazem prosty sposób.W usta bohaterów wkłada słowa ,które są esencją życiowych mądrości.Z wielką przyjemnością przeczytam oba tomy.
OdpowiedzUsuńPiękna recenzja... Lubię książki, z których coś wyniosę. Bardzo mnie zainteresowała ta pozycja i z pewnością będzie to książka, ktorą chętnie przeczytam. Także dodaje do listy pozycji koniecznych do przeczytania. Dziękuję 😊
OdpowiedzUsuńRecenzja już mnie zaciekawiła i to bardzo. Nie ujawnia treści, ale oddaje klimat książki. Super :)
OdpowiedzUsuńIdealna lektura na plażę :) , pomyślę, pomyślę
OdpowiedzUsuńLubię czytać książki,które bawią,uczą,rozśmieszają oraz mają ciekawą fabułę.Z Twojej recenzji wynika,że wszystko to można znaleźć w dwutomowej powieści o bohaterach z Dąbek.Będę szukać lektury w bibliotece.
OdpowiedzUsuńNie znam pióra tej autorki ale na pewno warto ją poznać.
OdpowiedzUsuńRecenzja zaciekawia książką, z pewnością będzie warta poświęcenia wolnej chwili na jej przeczytanie.
OdpowiedzUsuń