wtorek, 7 lipca 2020

"Winne"- Jarosław Czechowicz


Witajcie!

Dzisiaj przyszła pora na poważną i być może nieco inną niż dotychczas recenzję. Jakiś czas temu dzięki uprzejmości Wydawnictwa Seqoja i samego autora Jarosława Czechowicza, w moje ręce trafiła powieść pt. „Winne”. Nadmienię, że jest to  moja pierwsza recenzja publikacji spod pióra tegoż pisarza.




Być może wspomniane nazwisko  nie jest Wam jeszcze znane, a skromny autor nie dba należycie o autoreklamę, dlatego w tym miejscu  chciałabym nadmienić, że Jarosław Czechowicz,  jak sam stwierdził w jednym z wywiadów, nie jest „etatowym pisarzem”*. To przede wszystkim znany bloger, który od 13-stu lat  na stronie  zatytułowanej ”Krytycznym okiem”, publikuje bardzo interesujące, niebanalne i  wartościowe recenzje. To właśnie on ma na swoim koncie kilka nagród i wyróżnień, a w 2019 roku otrzymał statuetkę i tytuł najlepszego blogera. Autor powieści „Winne” to także  absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego, na którym to ukończył filologię polską oraz Podyplomowe Studium Dziennikarstwa i Komunikacji Medialnej. Do tego rozbudowanego portfolio, koniecznie należy wpisać, że to również fantastyczny polonista w jednej z krakowskich szkół podstawowych.




„Winne” jako druga książka Czechowicza trafiła do mnie zupełnym przypadkiem. Debiutu pisarskiego  zatytułowanego „Toksyczność” nie miałam okazji czytać, jednak zaciekawiona stylem pisarza zaprezentowanym na wspomnianym powyżej blogu, z ogromną  ciekawością zanurzyłam się  w historię opowiedzianą na stronach „Winnych”. Od samego początku bardzo zaintrygowała mnie okładka. Jej  główny motyw to niemal zerwany już sznur i  towarzyszące temu zjawisku myśli, czy właśnie jesteśmy świadkami zerwania ostatniej nici, czy może ta ostatnia nić okaże się być tym bastionem nie do pokonania, utrzymującym całą kruchą istotę człowieczeństwa? Jak to się ma w stosunku do treści, postaram się za chwilę Wam naświetlić.

Czy poczuliście kiedyś tak naprawdę ciężar winy za popełniony czyn na swoich barkach? Czy towarzyszące Wam wtedy smutek i żal, to jedyne uczucia grające na strunach Waszych emocji? A co jeśli nie da się naturalną koleją rzeczy obudzić wyrzutów sumienia,  bo los zdaje się uderzać na oślep, a źródło winy wciąż bije z nieznanej strony?

Być może zastanawiacie się dlaczego właśnie takim wstępem rozpoczęłam dzisiejszą recenzję? Książkę Jarosława Czechowicza przeczytałam już jakiś czas temu, lecz dopiero teraz jestem w stanie podzielić się moimi odczuciami… Zacznę od tego, że lektura wywołała dosłownie powódź myśli i  dopiero po opadnięciu szalejącego żywiołu jestem w stanie ocenić ogrom spustoszenia, jakie wywołała w moim  ciężko wypracowanym postrzeganiu  świata i  ludzi, oraz utrwalonym systemie wartości.



Na łamach powieści poznajemy losy sióstr, Anny i Ireny, które kiedyś mocno zżyte i dzieląc wspólną niedolę nadzwyczaj sobie bliskie, teraz znajdują się niemalże na dwóch krańcach świata. Uciekająca od własnej historii Anna, udaje się w najbardziej odległe miejsce które nie wymaga posiadania paszportu. Właśnie w tym momencie na scenę wkracza Islandia, ze skomplikowanym i niezwykłym jak kobieca psychika, zimnym lecz cudownie pięknym krajobrazem. Położone na północnym-zachodzie Ísafjörður daje schronienie Annie, a jej egzystencję zakłócają jedynie myśli i  maile wysyłane przez siostrę… Z drugiej strony, posmakujemy też Krakowa, będącego w niezwykłym kontraście do krainy ognia i lodu. Tutaj też czeka nas zajmująca retrospekcja, która mocno zmieni postrzeganie rzeczywistości…

Przed czym, lub kim  tak naprawdę ukrywa się kobieta? Jedynym rozsądnym wytłumaczeniem zdaje się być izolacja od toksycznej Matki, której apodyktyczne i surowe, pozbawione miłości wychowanie, odcisnęło trwałe piętno w psychice córek. A może powodem jest samo tylko wspomnienie ukochanego ojca, który zginął w wypadku? Znamienne jest, że matka przez zdecydowanie większą część książki zdaje się nie mieć imienia, jak oprawca którego przecież godności nigdy nie znamy. Czy więc to, że w końcu poznamy jej miano przywróci tej postaci ludzką twarz? 

Autor po mistrzowsku „znęca się” nad czytelnikiem, nim zdradzi cokolwiek z niezwykle wciągającej fabuły. Pełno tu niewygodnych tematów, niejeden sznur milczenia pójdzie w niebyt, a na niemal każdej kartce przekonamy się , że nic tak naprawdę nie jest takie jak się wydaje. To również intrygująca analiza faktu, że czasami oczywiste na pozór rozwiązania, w znacznym stopniu komplikują trudną już na wstępie sytuację. Zmierzymy się ze strasznym poczuciem bezradności, uświadamiając sobie, że czasami po prostu nic nie da się zrobić. 




Reasumując „Winne” nie należą do książek łatwych w odbiorze. Jest to lektura wymagająca zaangażowania, podnosząca interakcję między czytelnikiem a bohaterami do rangi sztuki.  To publikacja, która zostanie doceniona przez odbiorców  szukających literatury niebanalnej, zaskakującej i ponadnormatywnie wartościowej.  

Zastanawiam się, czy sięgając po „Winne”  byłam przygotowana na tak duży ładunek emocjonalny? Na pewno nigdy nie pomyślałabym, że przeczytam historię, która może dotknąć każdego z nas, kogoś z naszych sąsiadów, czy też znajomych. Jak wszyscy wiemy przemoc psychiczna niesie większy ładunek destrukcji, niż jakakolwiek przemoc fizyczna. 

Jarosław Czechowicz pisze interesująco, a jego styl jest przejmujący i bardzo realistyczny. Książka jest świetna, bo czuć w niej ogrom pracy autora, a jego sentyment do Islandii jest mocno zaakcentowany. Być może dlatego „Winne” na  bardzo długo pozostają w pamięci. Ale szczególnie zapada w pamięć to, jak mocno autor zwraca uwagę na  wartość rozmowy. Moim zdaniem książka ma szczególny walor pedagogiczny, uczy bowiem, że warto rozmawiać i pokazuje jak to robić. 

To  w pewnym sensie też spowiedź…która zaskakuje, szokuje i pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi, pozostawiając miejsce wyobraźni.

Jeśli zatem  chcesz przeczytać coś innego niż do tej pory, chcesz zostać sponiewierany emocjonalnie…koniecznie sięgnij po „Winne”.   Dlatego bez dwóch zdań warto sięgnąć po „Winne”! Spróbujcie,  a przekonacie się sami.

Mój egzemplarz recenzencki z powodzeniem powędrował do  moich najbliższych . Teraz pora na Was.


Przypisy:

*”Nie jestem etatowym pisarzem – rozmowa z Jarosławem Czechowiczem
http://szuflada.net/nie-jestem-etatowym-pisarzem-rozmowa-z-jaroslawem-czechowiczem/

Za możliwość zrecenzowania dziękuje autorowi oraz Wydawnictwu Seqoja. 

Polecam!

Katja

3 komentarze:

  1. Interesująca powieść ! Wg Twojej recenzji nie jest to pozycja relaksująca tylko zmuszająca do refleksji i zadumy.Dodatkowym walorem lektury przynajmniej dla mnie jest miejsce akcji czyli magiczny Kraków i pełna przyrodniczych uroków Islandia .Na pewno przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno przeczytam!Bezspornie jest to lektura inna od tych dotychczas przeze mnie czytanych,mam nadzieję,że przypadnie mi do "czytelniczego gustu".

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo interesująca propozycja na lato !

    OdpowiedzUsuń