Witajcie!
Znacie mnie i wiecie że rzadko sięgam po kryminały. Dla kontrastu napiszę może że właściwie nigdy.... chyba że chodzi o Tego właśnie autora. Wielokrotnie zastanawiałam się skąd to się u mnie wzięło? Czy przyczynił się do tego wyłącznie talent i profesjonalizm tego skądinąd sympatycznego Pana, czy też może to, że nikt tak jak on swoją twórczością nie uświadamia mi, jak szczęśliwe i poukładane życie wiodę... Tyle tytułem wstępu.
Dziś chciałabym
abyśmy wraz z Robertem Małeckim, autorem najnowszej powieści "Urwisko",
wkroczyli na ścieżkę zbrodni i poszukali odpowiedzi, czy zawsze jej
konsekwencją jest kara?
" - Czy pamięta pani sprawę rocznej dziewczynki z Torunia,
która zmarła w wyniku hipertermii latem dwa tysiące siedemnastego roku?
(...)
-Kojarzę. Dawno nie mieliśmy podobnego przypadku -
skwitowała Raszeja. - Dlaczego do tego wracasz?
- Czy gdyby miała pani pomyśleć o zbrodni doskonałej..."*
Na toruńskim parkingu umiera roczna dziewczynka, pozostawiona w
rozgrzanym, szczelnie zamkniętym samochodzie. Matka dziecka, Monika
Chudzińska przeżywa załamanie nerwowe i wkrótce znika bez śladu. Snując
przypuszczenia o samobójczej śmierci młodej matki, oraz mając na uwadze
szereg trudności w odnalezieniu jej ciała na porośniętych lasami,
obejmujących żwirowisko terenach, śledczy wkrótce podejmują decyzję o
zakończeniu intensywnych poszukiwań odpowiedzi na palące wszystkich
pytania. Tak więc akta trafiają do archiwum, a wraz z tym umiera
nadzieja najbliższych na jakiekolwiek wyjaśnienia i choć częściowy
spokój ducha... Po sześciu latach do akcji wkraczają Maria Herman oraz
Olgierd Borewicz, policjanci z Archiwum X. Jak to u Pana Roberta stało
się standardem, bohaterowie książki to nie supergliny i oderwani od
rzeczywistości "Policjanci z Miami"... To mocno osadzeni w otaczających
ich realiach zawodowcy, jednocześnie codziennie zmagający się z własnymi
złymi duchami, nierzadko podnoszący autodestrukcję do rangi sztuki.
Codziennie opędzając się przed gromadzącymi nad ich głowami czarnymi
chmurami, słabo opłacani pokazują nam czytelnikom, że ich zawód to
przede wszystkim misja. Misja zasilana energetykami i drożdżówką, oraz
chesterfieldami. Ale napędzana też doświadczeniem, genialną intuicją i
intelektualnym zapleczem bohaterów pozwalającym wierzyć, że każda
zbrodnia zostawia jakiś ślad. Pisząc na swój charakterystyczny sposób,
autor zaprzecza pojęciu zbrodni doskonałej. Wskazuje tym samym, że ewentualna porażka zawsze wiąże się z brakiem konsekwencji, umiejętności w
interpretacji i łączeniu faktów, ale też czasami w zwykłym braku
szczęścia w postaci na pozór przypadkowych zdarzeń.
Małecki to rzadki i cenny przypadek twórcy który się rozwija, a
jego kolejne powieści prezentują coraz większą wartość merytoryczną i
emocjonalną. Bo choć poprzednie jego powieści również zawierają potężną
dawkę wiedzy, to jako czytelnik czuję się coraz bardziej dopieszczona,
niemal poprowadzona przez autora za rękę po to, aby nie zagubić się w
meandrach techniki kryminalistycznej. Jednocześnie treść książki
wyzwala w nas nieziemsko skrajne odczucia, a bohaterowie ewoluują. W tej
odsłonie zmagań Herman i Borewicza wiele się co do ich postaci wyjaśni,
część losów nawet wyprostuje, ale większość jeszcze bardziej zagmatwa.
Wierny autorowi czytelnik świetnie się tu poczuje, a najwięcej straci
tutaj ta część odbiorców, którzy dopiero zaczęli swoją drogę z pisarzem.
Wszystko dlatego, że na kolejną powieść autora należy koniecznie
spojrzeć przez pryzmat poprzednich. Mam wrażenie że znakomita część
Jego twórczości stanowi zadziwiająco spójną i logiczną całość. Trwając w
symbiozie twórca-czytelnik, Małecki dzięki talentowi i sporemu już
audytorium wciąż rozwija wachlarz swoich możliwości. Czytelnik w zamian
dostaje coś, co pozwoli jeszcze bardziej docenić swoje własne życie oraz
jedną cenną wskazówkę. Autor nie wskazuje nam ścieżek prowadzących do
rozwiązania wszystkich problemów, ale wskaże te drogi, na które nigdy
nie warto wchodzić by nie zniweczyć wszystkiego co dla nas
najważniejsze...
Motyw drogi jest niezwykle
zresztą ważny w powieści Małeckiego również z innego powodu. Czytelnika
oczarowuje dbałość autora o to, aby odbiorca nie zaginął na ulicach
miast i wielu miejsc gdzie toczy się akcja. Mam nadzieję że może ktoś
kiedyś stworzy osobliwą atrakcję turystyczną,nazwaną "śladami Roberta
Małeckiego i jego bohaterów"!
Czy zatem ma
sens pojęcie "zbrodni doskonałej"? Po ostatniej lekturze "Urwiska" z
całą pewnością stwierdzam że tak. Moim zdaniem cała dotychczasowa
twórczość Roberta Małeckiego to precyzyjnie wymyślony, genialnie
napisany, zabójczo wciągający i uzależniająco dawkowany wielki twór
literacki. A to wszystko nosi znamiona zaplanowanej "zbrodni doskonałej"
na nas.... czytelnikach;).
Polecam!!
Przypisy:
*R.Małecki: "Urwisko", Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2023, s. 238
Za otrzymany egzemplarz dziękuję Autorowi oraz Wydawnictwu Literackiemu.
Katja
Książka wydaje się wciągająca.
OdpowiedzUsuńJa również nie przepadam za kryminałami ale po przeczytaniu tejże, jakże interesującej recenzji skuszę się na lekturę "Urwiska"
OdpowiedzUsuńZapisuję tytuł - uważam,że warto tę książkę przeczytać chociażby po to by "docenić życie"
OdpowiedzUsuńJa z kolei jestem fanką kryminałów, aczkolwiek z twórczość Roberta Małeckiego, jeszcze przede mną :D
OdpowiedzUsuń