Witajcie,
"Nadszedł koniec mojego życia. [...] Nie bałam się śmierci. Poznałam ją dobrze lata temu. Przez sześć lat widziałam ją co dnia. Stawałam z nią twarzą w twarz, a ona śmiała mi się prosto w oczy."
Jestem po lekturze bardzo ciekawej, niezwykle emocjonującej, trzymającej w napięciu do ostatniej strony powieści, która na długo pozostanie ze mną, nie tylko ze względu na treść, fabułę, ale i sposób przedstawienia przez Autorkę historii. Już 24 stycznia 2024 roku odbędzie się premiera książki Anny Rybakiewicz pt." Do końca moich dni".
Anna Rybakiewicz to jedna z tych autorek, po której powieści zawsze sięgam z ogromną ciekawością. Jej wcześniejsze publikacje, takie jak " Lekarka Nazistów", czy "Złodziejka listów" zrobiły na mnie niezapomniane wrażenie, toteż z wielką niecierpliwością czekałam na najnowszą książkę Pisarki wydaną przez Wydawnictwo Filia.
Przechodząc do sedna dzisiejszej recenzji, pozwólcie, że podzielę się moimi refleksjami po przeczytaniu " Do końca moich dni." Bez zbędnych wstępów, przechodzimy do konkretów.
Apolonia, główna bohaterka książki to starsza kobieta, która na końcu swojego życia pragnie spisać historię wydarzeń z 1940 roku. Brutalne wygnanie ze swojego dworu w Szczepankowie i podróż towarowym pociągiem zmieniają wszystko. Apolonia jest świadkiem ludzkich dramatów, dlatego podejmuje ogromny wysiłek, by zapewnić przetrwanie nie tylko sobie, ale także swojej matce, ojcu i małemu bratu. Katorżnicza praca, nieludzkie warunki, mróz i głód panujący na skutej lodem Syberii, sprawiają, ze kobieta zmienia się diametralnie przede wszystkim wewnętrznie, bo o zmianę wyglądu zewnętrznego "zadbała" sama sytuacja w jakiej się znalazła.
To co opisuje Autorka na kartach powieści pobudzą wyobraźnię czytelnika. To historia, gdzie ból, cierpienie i odwaga odgrywają główną rolę. Anna Rybakiewicz nie tylko odkrywa nieznane zakątki Syberii i jej przymusowych mieszkańców, ale także oddaje hołd prawdziwym historiom tych, którzy tam zginęli.
"[...] słuchaj głosu serca, zawsze. Rozum podpowiada nam, żeby wybrać łatwiejszą drogę, tę, która może przynieść nam jakieś korzyści. Ale do upragnionego celu często prowadzi ta dłuższa, która przynosi zwątpienie, i która wymaga od nas wielu poświęceń."
Musicie wiedzieć, że w tejże książce Pisarka splata wątki z prawdziwego życia, bowiem pisząc ją inspirowała się wydarzeniami, które zdarzyły się naprawdę. Książkę zadedykowała swojej prababci Marii, cioci Wincencie i dziadkowi Józefowi, którzy w Kraju Ałtajskim spędzili 6 lat swojego życia. Zatem Syberia z lat wojny stała się nie tylko tłem fabuły, ale po dziś dzień pozostaje w pamięci rodziny Autorki. W lekturze kształtuje losy bohaterów, definiuje ich charaktery i dostarcza czytającemu wachlarz niezapomnianych emocji- tych pozytywnych i negatywnych.
" Kiedyś byliśmy piękni i pełni życia, potem przyszła wojna i zrujnowała nas doszczętnie."
Postać Apolonii jest wiodąca, ale warto się przyjrzeć postaciom drugoplanowym np.: Andriejowi, Wierze, Jerzemu, Marii. Pióro Autorki, misternie tkające fabułę, ukazuje zmagania bohaterów, którzy muszą zmierzyć się z tym co tak trudne do opisania- rozłąką z najbliższymi, głodem, ciężką pracą, tęsknotą. Bolesna tematyka oparta na faktach autentycznych sprawia, że powieść staje się bardzo prawdziwa i realistyczna.
Ktoś powie, że książek na temat wojny, syberyjskich losów Polaków napisano wiele. Owszem, to prawda, ale uważam, że ciągle trzeba o tej gehennie przypominać, przytaczać, fabularyzując fakty by pamięć o tych, co doświadczyli okrucieństwa wygania na tereny, gdzie głód i zimno, ciężka praca były codziennością, nie odeszły w niepamięć.
Autorka w "Do końca moich dni" przybliża to wszystko w sposób interesujący, nieszablonowy, przyciągający uwagę czytelnika i robi to z wyczuciem i szacunkiem do rzeczywistej historii. Walka o przetrwanie, miłość i ludzkie odruchy u wroga, niegasnąca nadzieja na odzyskanie wolności i namiastkę szczęścia, ukazująca siłę walki o przetrwanie, miłość do wroga, która nie powinna zaistnieć, oraz niegasnącą nadzieję na szczęście i wolność.
Co mnie szczególnie poruszyło w tej powieści, to nie tylko historia i losy bohaterów, ale również sposób, w jaki Autorka ukazała zmiany zachodzące w samej Apolonii. To nie tylko opowieść o przetrwaniu , lecz także o sile człowieka, zdolnego przemienić się w obliczu trudności. Syberia staje się nie tylko miejscem, ale wręcz istotą, która formuje losy bohaterów. Czuć w każdym zdaniu autentyczność i głębię, co sprawia, że czytelnik nie tylko śledzi historię , ale przenosi się w świat przedstawiony. Anna Rybakiewicz idealnie łączy współczesny wątek Apolonii, z historią, która wydarzyła się kiedy główna bohaterka była młodą dziewczyną.
Mimo ciężkiego tematu, który został opisany w powieści uważam, że jest to idealna lektura dla tych, którzy niechętnie sięgają po książki o tematyce wojny.
Zakończenie historii losów bohaterów jest pozytywne, aczkolwiek takie "urwane" i w moim odczuciu za krótkie, pozostawiające niedosyt. Być może ten zabieg jest celowy, a może Autorka napiszę książkę o losach brata Apolonii- Areczka.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Filia, któremu bardzo dziękuję za egzemplarz recenzencki.
Premiera powieści już jutro- 24.01.2024r.
Polecam.
Katja
Dzięki Legimi miałam możliwość przeczytania powieści jeszcze przed premierą.Bardzo ciekawa lektura ,którą czyta się jednym tchem....Tylko to zakończenie takie nijakie bo niby z happy endem ale pozostawia niedosyt.
OdpowiedzUsuńMimo ciężkiego tematu, to będę ją miała na uwadze.
OdpowiedzUsuń