poniedziałek, 3 września 2018

"Listy (nie)miłosne"- Natalia Sońska- recenzja przedpremierowa



Witajcie,
       
Dosłownie za parę dni, bo już 5 września 2018 roku będzie miała miejsce premiera książki Natalii Sońskiej pt.  Listy (nie) miłosne.  Kiedy tylko otrzymałam książkę od Wydawnictwa Czwarta Strona od razu zachwyciła mnie okładka. Pomyślałam, że to będzie wyjątkowa lektura, która wniesie wiele przemyśleń oraz spowoduje, że trudno będzie się od niej oderwać. Czy tak było?



„Pozwól mi pokonywać przeszkody, które staną mi na drodze, nie chroń mnie przed tym, co nieuchronne.”*

Z twórczością Natalii Sońskiej spotkałam się po raz pierwszy. Nigdy wcześniej nie miałam okazji zapoznać się z jej piórem, stylem pisania, dlatego bardzo byłam ciekawa „Listów”.


Myślę, że aby dokładnie zapoznać się z recenzją książki należy wspomnieć, że pisarka to młoda kobieta, dla której każdy nowy dzień niesie sporo wydarzeń, odkryć. Jak sama twierdzi, życie to pasmo wzlotów i upadków. I pomimo, że sama nie raz buja w obłokach i marzy  o niebieskich migdałach, to jednak twardo stąpa po ziemi mierząc się z kolejnymi niespodziankami, które niesie dzień.

Sądzę, że jednym z ważniejszych atutów książki jest umiejętność autorki do przelania na papier części własnej osobowości. W moim odczuciu niezwykle mocno urealnia to fabułę książki. To jaką osobą jest pisarka bardzo mocno czuć w jej książkach i to jest szczególnie cenne.

Sięgając po lekturę nie wiedziałam tak naprawdę czego mogę się spodziewać. Bo jeśli chodzi o listy,  to przede wszystkim kojarzą  mi się one z próbą utrwalenia na papierze najbardziej  ulotnego i delikatnego uczucia jakim jest miłość. A tu, jak tytuł podpowiada, o miłości ta książka nie będzie. Myślę, że jest to zabieg przemyślany, przemycony przez autorkę sprytny wybieg i nie do końca mogę się zgodzić, że w powieści nie ma miłości. Bo jest… Ale po kolei..

„Ktoś ma wobec ciebie chyba jeszcze konkretne plany, albo chce, żebyś zaczęła żyć na nowo. Takie rzeczy nie dzieją się bez przyczyny. Dostałaś ogromną szansę”**

Miłość ma niejedno oblicze. Może być radosna z łaskoczącymi motylami w brzuchu, ale może być też zraniona, której obliczem jest żal, smutek, rozgoryczenie i całe stado pytań bez odpowiedzi. Uczucie jakie by nie było,  zawsze pozostawia w człowieku ślad. Ślad, który potrzebuje czasu  aby się zabliźnić, ale nigdy całkowicie nie zniknie...  Wybaczcie, ale zbyt wiele napisać nie mogę, aby Wam nie odkrywać wszystkich tajemnic. Jak w znakomitej większości powieści, również w tej napotykamy bohaterów przeżywających różnorakie perypetie.  Natalia Sońska przedstawia nam  zatem Zosię, której serce wystawione na próbę czasu bardzo tęskni. Zosia to młoda dziewczyna, studentka, którą bardzo mocno doświadcza życie. Miłość, zdrada i choroba…. Czy wydarzenia z przeszłości będą miały decydujący wpływ na przyszłość bohaterki? Kim jest tajemniczy Igor i dlaczego Zosia komunikuje się z nim tak archaicznym komunikatorem, jakim dzisiaj są listy?


Jeśli ktoś z Was pomyśli sobie, że „Listy (nie) miłosne" to tylko słodki romansik będzie w ogromnym błędzie. Owszem znajdziecie tam troszkę również o miłości. Ale miłość pozbawiona najważniejszego szybko umiera, o czym doskonale wie Natalia Sońska. Dlatego też na łamach książki uważnie przygląda się  też przyjaźni bohaterki… Pisarka nie boi się trudnych tematów i zręcznie kieruje losami Zosi, by ta przekonała się na własnej skórze,  czym jest tak naprawdę prawdziwa przyjaźń. Jak myślicie- czy przyjaciółka ma prawo zataić sekret, co jest cenniejsze, smutna prawda, czy słodkie kłamstwo? Jaki jest fundament prawdziwej przyjaźni, co ją cementuje i czy ma to coś wspólnego z prawdziwą lojalnością  wobec przyjaciela? 


„Kiedy  się o coś dba, czas nie ma prawa tego zniszczyć. Trzeba tylko osób, które bardzo tego chcą, które pragną utrzymania niezmiennie pewnego stanu, które będą dbać, by nic się nie zmieniło. Potrzeba osób, którym po prostu bardzo zależy, dla których pewne rzeczy mają ogromne znaczenie. To daje poczucie spokoju i pewności.”***

Książka aż kipi od skumulowanych w niej uczuć. Tych fundamentalnych jak miłość i przyjaźń,  ale i tych równie ważnych  czyli zrozumienie, przysłowiowa  pomocna dłoń, koleżeństwo, niestety też kłamstwo,   zatajanie prawdy... Jest też król królów, czyli „miłość mimo wszystko”. Brzmi tajemniczo? Celowo posłużyłam się tymi słowami, bowiem bardzo podobała mi się postawa Stasia,  który nie boi się mówić o swoim uczuciu. Ów młody mężczyzna  poświęca się dla Zosi, by w chwilach dla niej trudnych być przy niej.  Czy Zosia będzie w stanie odwdzięczyć się za dobroć, czy doceni gest, czy prawdziwie kiedyś pokocha ?


Kilka słów podsumowania.
Książkę czytało mi się dobrze, choć na początku irytowały mnie listy bohaterki do Igora. Dopiero później zrozumiałam, że one jednak miały swoje kluczowe miejsce…Trudnością dla mnie były koligacje łączące bohaterów książki. Czasem musiałam wrócić stronę do tyłu, aby dokładnie zrozumieć  „kto z kim” i „dlaczego”, ale później nie miałam z tym problemu, aby w pełni zagłębić się w treść książki. Tak jak wspomniałam  jeśli myślicie, że będzie to romansik, to się mylicie. Według mnie jest to książka obyczajowa o różnych obliczach miłości- tej prawdziwej, miłości po stracie ukochanej osoby w wyniku śmierci, miłości rodzicielskiej, ale też miłości nastoletniej, która rządzi się swoimi prawami, nie do końca przez nas akceptowalnymi. Nie brak też miłości siostrzanej. Natalia Sońska pisze tak jak czuje, tak jak widzi. I naprawdę umie to robić. Czytając jej powieść miałam wrażenie, że jestem w świecie bohaterów, że przyglądam się im poczynaniom, że znam ich głęboko schowane myśli.  Dlatego uważam że  „Listy(nie) miłosne” są warte aby się z nimi bliżej zapoznać, poświęcić im swój czas. Nie zrażajcie się być może dla niektórych zbyt słodką okładką, nie zniechęcajcie się ilością bohaterów. Wczytajcie się w lekturę i wyciągnijcie z niej to, co dla Was najważniejsze. Ja już to zrobiłam, a Wy….?:)

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

Książka przeczytana w ramach  wyzwań : 52 książki 

Przypisy:

*N. Sońska: Listy(nie)miłosne, Czwarta Strona, Poznań, 2018, s. 11
**Tamże, s. 75
***Tamże, s. 113

Polecam!
Katja




6 komentarzy:

  1. Zaintrygowalas mnie Katju. Zapewne sięgnę po tą pozycję . Chciałabym pogratulować ci świetnych zdjęć . A zakładka...... Mhh Boska

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam tę książkę. I czuję, że się nie zawiodę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym, żeby ta książka wzbogaciła moją biblioteczkę. Jestem zakochana w jej okładce. 😊
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Niedługo i ja zabieram się za tę książkę. Okładka jest prześliczna, mam nadzieję, że nie zawiodę się treścią. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę się oprzeć na widok tej książki myśli, że jest to zwykła historyjka o miłości i nie tylko Ty temu zaprzeczasz! Już w kilku miejscach widziałam podobną opinię do Twojej. Naprawdę mam ochotę na ten tytuł, choć jeśli mam być szczera - ten róż mnie troszkę, ociupinkę wizualnie odstrasza! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. „Pozwól mi pokonywać przeszkody, które staną mi na drodze, nie chroń mnie przed tym, co nieuchronne.”*Katju, tym cytatem "kupiłaś? dla mnie tę książkę. Przyznam szczerze, iż ta cukierkowata okładka, wręcz mnie odstraszała. Nie sam pomysł , ale ten szalony różowy kolor brrr.... Twoje zdjęcia również ją "kupiły". Jeżeli, tylko będę miała możliwość,sięgnę po nią. Dziękuję

    OdpowiedzUsuń