Strony

sobota, 28 września 2019

"Rachunek za szczęście, czyli caffe latte"- Karolina Wilczyńska- recenzja przedpremierowa

Witajcie!



Kawiarenka za rogiem ponownie zaprasza  czytelnika w swoje progi. Wszystko to, za sprawą trzeciego tomu cyklu Karoliny Wilczyńskiej pt” Rachunek za szczęście, czyli caffe latte”. Ja swój egzemplarz otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictw Filia, za co bardzo dziękuję.

Zanim podzielę się przemyśleniami na temat tej powieści, chciałabym zaznaczyć, że premiera „Rachunku za szczęście” już niebawem, bo 2 października. 



Wszystkie powieści, te obyczajowe, kryminalne, historyczne i każda inna mają to do siebie, że albo z jakąś magiczną mocą przyciągają do siebie czytelnika, albo skutecznie odpychają. Powodem takiej interakcji może być już sama okładka, treść czy  pojedynczy wątek zawarty w lekturze.  „Rachunek  za szczęście” to mariaż wszystkich tych cech, oczywiście pozytywnych  i czegoś jeszcze…  ogromnej  ciekawości! Po przeczytaniu drugiej części „Miłości według przepisu, czyli słodko- gorzkie cappuccino” czułam ogromny niedosyt. Wielokrotnie zastanawiałam się jak potoczą się losy Miłki i czy będzie w końcu szczęśliwa?

„Nie można się obwiniać za czyjeś uczynki. I nie wolno się na świat i ludzi zamykać.”*

Dzięki „Rachunkowi na szczęście” ponownie wkraczamy w świat bohaterów powieści. Niestety nad Kawiarenką pojawiają się czarne chmury, a  Miłka  próbuje rozwiązać problemy, z którymi jak się okazuje nie daje sobie rady. Na dodatek pojawia się tajemniczy właściciel kamienicy, który za wszelką cenę chce zamknąć „Kawiarenkę za rogiem”. Na szczęście na pomoc przychodzą przyjaciele i stali klienci kawiarni i to właśnie oni są wsparciem dla głównej bohaterki. Niespodziewanie swoją prawdziwą twarz pokazuje Tymon. Osobiście jestem bardzo zaskoczona tym bohaterem, jednak uważam, że takie przedstawienie tej postaci przez Wilczyńską, było jak najbardziej zamierzone i uzasadnione. Wszystko stanie się dla Was jasne, gdy któreś jesienne popołudnie lub wieczór, spędzicie czytając tę wyjątkową powieść.


Czytając „Kawiarenkę za rogiem” dochodzę do wniosku, że jest to miejsce gdzie zderzają się różne osobowości, ludzie, którzy niekoniecznie pasują do siebie pod względem poczynań i charakterów. Jednak jak to w życiu bywa, szczere rozmowy i wspólnie spędzony czas, ale przede wszystkim różne okoliczności powodują, że wielu bohaterów znajduje wspólny mianownik i nić porozumienia. Tak się dzieje między pewnymi bohaterami w tomie trzecim, ale nie zdradzę Wam o kogo chodzi. Niech to będzie tajemnica.


„Gdybym mogła cofnąć czas, to nie bałabym się żyć. Próbowałabym wszystkiego bez strachu. Bo życie ma się jedno i szkoda go na rozdrapywanie ran.”**
 
Bardzo spodobała mi się historia Anny. Ta ciepła i serdeczna kobieta, wywarła na mnie największe wrażenie i nie ukrywam, że właśnie tę bohaterkę polubiłam najbardziej. Według mnie, to właśnie ta postać wnosi wiele pozytywnych odczuć,mimo, że życie jej wcale nie oszczędzało. Zachęcam do uważnego przeczytania i zapoznania się z jej historią, którą poznacie czytając” Rachunek za szczęście”. Idąc dalej w moich rozważaniach, również  Wróżka Wera wywołuje lawinę pozytywnych myśli, a  jej  jaśminowa herbata spowodowała, że sama się w podobną zaopatrzyłam. Smakuje niesamowicie!!


„Rachunek za szczęście, czyli  caffe latte” to już ostatnia cześć cyklu „Kawiarenka za rogiem”. Nie ukrywam, że był to naprawdę mile spędzony czas i nie miałabym nic przeciwko temu, aby zgłębiać dalsze losy Miłki.  Moi drodzy, czytając tę powieść przygotujcie się na moc emocji  i nieoczekiwanych wydarzeń, które  tak jak mnie, nie tylko Was zaskoczą ale i na dłuższą chwilę zadziwią. Podobnie zresztą jak życie każdego z nas, gdy nigdy nie wiemy co zdarzy się jutro…

Czytając trylogię Karoliny Wilczyńskiej długo zastanawiałam się nad tym, dlaczego autorka nadała właśnie takie, a nie inne tytuły swoim  książkom?  Nie wiem, czy będzie to właściwa  interpretacja tytułu, ale w moim odczuciu życie każdego z nas można porównać do kawy. Podobnie jak ten napój, może być ono bajeczne, radosne, beztroskie i słodkie jak pianka cappuccino, a może orzeźwiające jak letnie caffe latte? Niestety nic nie trwa wiecznie, dlatego troski i problemy dnia codziennego przynoszą wszystko to, co można porównać do gorzkiego smaku kawy, a zatem szeroko pojętą, mocno odczuwalną i trudną do przełknięcia gorycz. 



W moim odczuciu „Rachunek za szczęście, czyli caffe latte” to opowieść o popełnionych błędach, o trudnych wyborach, a także niełatwych rozmowach, które często stają się jednak właściwym i cennym drogowskazem. To również książka o przebaczeniu i o tym, że każdemu należy dać szansę.

Polecam Wam bardzo tę powieść, więc wypatrujcie jej od 2 października w Waszych ulubionych księgarniach.


 

 Powieść została przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki

Przypisy:
*K. Wilczyńska: "Rachunek  za szczęście, czyli caffe latte", Wydawnictwo Filia, Poznań, 2019, s. 214
**Tamże, s. 214

Katja.
 

5 komentarzy:

  1. Skoro jest już trzeci tom czyli całość to chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może uda mi się kiedyś poznać tę serię 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam dwa pierwsze tomy więc koniecznie muszę przeczytać trzeci.Piękna okładka chociaż nie wpisała się w porę roku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka idealna dla mojej mamy. Choć nie mam pewności czy jej już nie czytała przypadkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam tylko pierwszy tom. Dwa kolejne na liście.

    OdpowiedzUsuń