Strony

niedziela, 29 marca 2020

Miłość to wszystko, co jest- Tomasz Kieres

Witajcie.
Dzisiaj przyszła pora na to, by polski Nicholas Sparks zagościł na moim blogu. Zapewne domyślacie się o jakiego pisarza chodzi. Tak więc brawa dla tych którzy zgadli, a tym, którym się to nie udało zdradzę, że  dzisiejszą recenzję chciałabym poświęcić  najnowszej powieści Tomasza Kieresa zatytułowanej  „Miłość  to wszystko, co jest”. Egzemplarz do recenzji otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Filia, za co bardzo dziękuję!




„Kochała i była kochana. Liczyła się tylko tamta chwila.  Jak nigdy wcześniej rozumiała znaczenie słów „tu i teraz”. Jakby jej życie zaczęło się w tamtej chwili. A może właśnie w tamtej chwili znalazła jego sens.”* 


Tomasza Kieresa oraz  jego styl pisarski można było poznać podczas lektury „Nie pozwól mu odejść”. Nie ukrywam, że zafascynowała mnie wtedy i nadal jestem pod wrażeniem  wrażliwości, z jaką autor opisuje emocje bohaterów. Dlatego bardzo ucieszyłam się z otrzymanego  od Wydawnictwa Filia egzemplarza, najnowszej powieści pisarza.  Jak myślicie, czy ta książka wywarła na mnie równie pozytywne wrażenie?

Uchylając rąbka tajemnicy powiem, że głównymi bohaterami „Miłość to wszystko, co jest” jest Sonia, dwudziestopięcioletnia absolwentka prawa, oraz Łukasz, dojrzały, czterdziestoczteroletni dziennikarz, który kocha muzykę rockową i film. Ona jest córką jego najbliższych znajomych..  Tyle o treści…a co  dalej?

„Miłość, pomyślała, to wszystko, co jest. Obecność, wsparcie, poczucie bezpieczeństwa czy przyjaźń- to już są wypadkowe tej pierwszej. Ona dostała to wszystko. I zrobiła wszystko dla tej miłości. Wszystko co mogła.”** 

Piękna okładka stwarza odpowiedni klimat, więc tym bardziej  z przyjemnością zasiadłam do lektury. I gdybym miała tak na szybko ocenić treść to napiszę, że  powieść ta pierwszorzędnie wpisuje się w kanon podobnych sobie i napisana wręcz wzorcowo, niestety jest dosyć przewidywalna…  Przyznaję, że fabuła sama w sobie jest bardzo oryginalna i  ciekawa, jednak  bardzo szybko domyślamy się kolejnych losów bohaterów. Natomiast ogromne brawa należą się autorowi za  ciekawie poprowadzony wątek myśli bohaterów, bowiem zagłębiając się w emocje które targają postaciami , wręcz wnikamy do ich  głów, przejmujemy myśli,  żyjemy problemami,  odczuwamy rozterki i sytuacje z którymi muszą sobie poradzić.  Nie tyczy się to wyłącznie Łukasza i Soni, ponieważ aktywne na tym polu są też ich rodziny, które również  odgrywają stosowną rolę w powieści. Czytając „Miłość to wszystko, co jest” jesteśmy świadkami rozpadu związku, a konkretnie małżeństwa Agaty i Łukasza. Kieres wnikliwie analizując ten fakt, przedstawia zdarzenie jako bezpośrednią konsekwencję  braku czułych gestów,  wspólnego spędzania czasu, a przede wszystkim zaniku szczerych, długich i prawdziwych rozmów o tym, czego oczekujemy od siebie nawzajem. Dlatego wczytując się w historię wszystkich bohaterów powieści, doskonale wiemy jakich składników potrzeba by stworzyć piękny, mocny, ale przede wszystkim prawdziwy i ponadczasowy związek.  Reasumując, Tomasz Kieres jak najlepszy lekarz, wypisuje nam czytelnikom  receptę na udany i szczęśliwy związek. Właśnie tym torem podążają Łukasz i Sonia, a ich relacja zbudowana  na prawdziwej, rodzącej się przyjaźni, ma znakomita szansę przekształcić się w miłość… Mamy szansę zatem i my, aby sięgnąć po tę namacalną „receptę”, w postaci powieści „Miłość to wszystko, co jest” i poznać przepis na udany związek! 


Drogę do tego celu umila nam niepowtarzalny, oryginalny i charakterystyczny sposób pisania, który wyróżnia autora na tle innych pisarzy. Ten rodzaj narracji cechuje  otwartość i wrażliwość na otaczający  świat, i wielka umiejętność przeniesienia tego na strony książki.

„Miłość, to wszystko co jest” to nie tylko  historia młodej dziewczyny i starszego od niej mężczyzny, których połączyła przyjaźń i pasja do muzyki.   To książka o uczuciach i trudnych wyborach oraz o  ambicjach rodziców i ich wygórowanych oczekiwaniach względem dzieci, o narzucaniu własnej woli,  oraz niemożności zaakceptowania cudzych wyborów. Zachęcam do przyjrzenia się życiu młodej Soni i konfrontacji oczekiwań rodziców względem córki.



 Myślę, że stałego, licznego grona wielbicieli twórczości  Tomasza Kieresa, nie muszę przekonywać do przeczytania najnowszej Jego książki.  I jestem pewna, że u tych bardziej krytycznych czytelników zasiałam ziarno niepewności, czy nie sięgnięcie po tę powieść, jest na pewno dobra decyzją?  Zostawiając Was z tymi dylematami  czekam na kolejną, piątą już powieść pisarza.

Przypisy:
*T.Kieres:”Miłość to wszystko, co jest”, Wydawnictwo Filia, Poznań 2020, s. 356
**Tamże, s. 355

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Filia

Polecam,
Katja

3 komentarze:

  1. Nie miałam okazji poznać twórczości tego autora ale widzę, że na pewno warto.

    OdpowiedzUsuń
  2. Juz pierwsze zdanie zabrzmiało przekonująco - polski Nicolas Sparks? Nie pogardzę taką twórczością

    OdpowiedzUsuń
  3. Może kiedyś przeczytam! Jakoś teraz nie mam ochoty na lekturę tego typu.

    OdpowiedzUsuń